1.

405 25 1
                                    

- Heather
Weszłam cała poobijana i obolała do mieszkania, po czym oparłam się o drzwi frontowe. Powoli zjechałam w dół, dotykając plecami drewnianej powierzchni.
Kiedy znalazłam się w pozycji siedzącej, podciagnełam kolana do klatki piersiowej, zaś twarz schowałam w dłoniach - zaczęłam płakać.

- Mam już tego, wszystkiego dość!- Wyszeptałam, po chwili, uderzając pięściami o podłogę.

- Jak ja nienawidzę ludzi! Po co ja tu jestem? Dlaczego mam marnować tlen i miejsce, skoro mogę je oddać komuś, kto osiągną coś w życiu? - pytałam samą siebie.

- Aaa! Już przecież wiem! Jestem tu po to, aby wszyscy mogli się ze mnie śmiać, wyzywać, bić, poniżać, czy spychać ze schodów! Nawet kujony cisną ze mnie beke!- powiedziałam płacząc, po czym zaśmiałam.

- Gdyby nie moja matka, to już dawno bym to wszystko skończyła! Z resztą w sumie to co ja ją interesuję? Nigdy nie ma jej w domu! Jebana stewardessa, pracocholiczka! W sumie to się jej nie dziwię, bo po co poświęcać czas aspołecznemu odlutkowi, z początkami depresji i dziwnymi fobiami?- wyszeptałam, nadal znajdując się na wycieraczce.

Siedziałam tak około piętnastu minut, lecz w pewnym momencie przez głowę przeszła mi bardzo kusząca myśl.

- A może by tak zakończyć to wszystko? Czemu by tak nie poddać się? Ulżyć sobie, jak również usatysfakcjonować osoby, które przez tyle lat się nade mną znęcały? Wszyscy będą szczęśliwi! - powiedziałam, próbując się uspokoić.

-Mam dość! Dziś zakończą się wszystkie moje problemy!- wyszeptałam wstając.

Z towarzyszącą myślą o samobójstwie, udałam się w głąb mieszkania.
Kiedy znalazłam się na przeciwko dużych, białych drzwi, uchyliłam je.
Moim oczą ukazało się nie duże pomieszczenie, a mianowicie mój pokój.

Ściany były tu ciemno szare. Naprzeciwko mnie znajdowało się duże okno, a pod nim szeroki parapet.- Jest to moje ulubione miejsce, do przewidywania. - Po jego lewej stronie znajdowały się drzwi, prowadzące na balkon.
Skierowałam teraz mój wzrok na prawa część pomieszczenia. Stało tu biurko, które wykonane było z ciemno brązowego drewna. Przed nim znajdowało się czarne krzesło biurowe.
Pomiędzy brazowym meblem, a drzwiami frontowymi swoje miejsce miała czarna wierza. Najczęściej rozbrzmiewał z niej rock, lub hevy metal oraz wszelkie podgatunki.
Mój wzrok padł teraz na lewą część pomieszczenia. W rogu stał szary, rozkładany narożnik . Służył mi on za łóżko. Ròwnolegle niego, znajdowała się komoda. Miała ona taki sam kolor, jak poprzedni mebel. Nad nią wisiał telewizor.
Na środku pomieszczenia leżał duży, puszysty, czarny dywan. Idealnie komponował się z podobnym kolorem paneli.

- Nic się nie zmieniło.- wyszeptałam smutna.

Bez jakiegoś dłuższego zastanawiania, udałam się w stronę wyżej wymienionej komody.
Kiedy znajdowlałam się na przeciwko niej, wyciągnęłam górną szuflade. Miałay tam miejsce skarpetki. Szybko odnalazłam potrzebną mi parę. Wzięłam ją w dłoń i rozwinęłam. Z jednej ze skarpet wypadło małe pudełeczko po kolczykach. Zwinnym ruchem podniosłam je z podłogi, a następnie otworzyłam. W środku znajdowała się moja przyjaciółka - żyletka.

Wyciągnęłam ja, a ,, opakowanie" włożyłam z powrotem do szuflady.

Usiadłam wygodnie, na parapecie, opierając się o wcięcie w ścianie. - wyjrzałam przez okno.

Mój wzrok zatrzymał się na osiedlowym boisku. Znajdowały się tam dzieci. Bawiły się, śmiały, grały w piłkę nożną, czy po prostu rozmawiały. Jednym słowem doświadczały tego co nigdy nie było mi dane, to coś nazywało się ,,szczęście".

Please, don't leave me.// Andy Biersack PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz