"Not breathing, what is it I'm not seeing "
Usłyszałam głośny pisk, a potem przesłodzony śmiech. Byłam na stołówce i właśnie znalazłam niezłą miejscówkę z dala od ludzi. To jeden z niewielu sukcesów, które przyszło mi świętować w przeciągu tygodnia. Mam na myśli, że szkoła zaczyna mnie przerastać. Powoli się przyzwyczajam, ale nie ma lekko. Z drugiej strony mi to odpowiada-skupiam się tylko i wyłącznie na książkach. A i z rodzicami mam lepsze kontakty. Ostatnio nawet byliśmy razem na zakupach i uroczystym obiedzie z okazji rocznicy ich ślubu. Słodka z nich para, muszę to przyznać. Czasami zachowują się jak typowa para nastolatków. Ale wracając do teraźniejszości.
-Wolne?-usłyszałam dość skrzekliwy głos. Niechętnie podniosłam głowę. Przede mną stała wysoka blondynka, krótka spódniczka, czerwone szpilki(kto normalny nosi je do szkoły?) i bluzka z wielkim dekoltem.
-Co?-spytałam, nie bardzo rozumiejąc całą sytuację. Czy ona nie należy do tej "lepszej" części szkoły i czy nie siedzi na środku z resztą swoich przyjaciół? Nie odpowiedziała nic, tylko usiadła koło mnie. Okej, zaczynałam się bać. Czego chce? Upokorzyć mnie? Wyśmiać? Opluć?
-Jestem Destiny-wyciągnęła smukłą dłoń. Zauważyłam jej długie tipsy. Miałam ochotę się zaśmiać, były takie kiczowate. Ale stwierdziłam, że wtedy będę na straconej pozycji. Może się przywita i pójdzie. Mam taką nadzieję.
-Um...Alex-uśmiechnęłam się i przywitałam. Serce biło mi jak nienormalne. Blondyna widocznie to zauważyła, bo patrzyła na moje trzęsące się ręce.-W czymś ci pomóc?-wypaliłam i natychmiast chciałam się zabić. Serio Lily? Jestem taką idiotką.
-Haha-blondynka zaśmiała się tak słodko, że moje kanapki chciały wrócić na ziemię.-Może się do nas przysiądziesz?-pokazała na ten słynny stół dla elity, a ja zamarłam. Jak odpowiem nie-zniszczy mnie. Natomiast jeśli odpowiem tak-zrobię z siebie życiowego popaprańca i zniszczą mnie podwójnie. Co mam robić? Wychyliłam się i spojrzałam w tamtym kierunku. Widząc miny osób stwierdziłam, że z trudem powstrzymują śmiech. Nie myliłam się. Chcieli ze mnie zrobić pośmiewisko. Łzy zaczęły napływać mi do oczu.
-Prze...przepraszam, muszę iść. -wstałam od stołu i rzuciłam się w stronę drzwi. Słyszałam śmiechy i wołanie Destiny. Obróciłam się w biegu i natychmiast tego pożałowałam. Wylądowałam na ziemi w wyniku odbicia się od czegoś. A raczej od kogoś.
-Jeśli chcesz sobie posiedzieć, możesz usiąść na krześle obok mnie, o tam-usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka, którego już wcześniej gdzieś widziałam. Wskazywał na ten pieprzony stół na środku stołówki. Śmiał się jak nienormalny, miał ze mnie niezły ubaw. Nie ma za co. Cieszę się, że cię rozbawiłam.
-Dzięki za radę-warknęłam, udając silną. Podniosłam się i spojrzałam chłopakowi w oczy, posyłając mu najgroźniejsze spojrzenie na jakie mnie było aktualnie stać. Tak Lily, na pewno te łzy są takie groźne...Poprawiłam torbę i poszłam do wyjścia. Wsiadłam w pierwszy lepszy autobus i z trudem powstrzymywałam łzy.
-Ja nie płaczę...-powiedziałam cichutko i otarłam łzy z policzka. Poczułam na lewym ramieniu dłoń. Odwróciłam się przestraszona. Zobaczyłam blondyna, który przyglądał mi się z troską. Żartuję, patrzył na mnie jak na wariatkę.
-Wszystko okej?-spytał i usiadł na krześle obok mnie
-Tak, wszystko super, płaczę dla przyjemności-odpowiedziałam z sarkazmem zbyt głośno, zwracając uwagę jakiejś babci-Przepraszam-westchnęłam. Nie chciałam na niego nawrzeszczeć szczególnie, że pytał o moje samopoczucie.-Po prostu mam gorszy dzień-jak każdy inny-dodałam w myślach.
-Ja miałem taki wczoraj. Miałem ochotę rozwalić wszystko i wszystkich-zaśmiał się,co odwzajemniłam. Jest miły.-Jestem Nick. A ty?-spytał i spojrzał na mnie. Miał ciemne oczy. Naprawdę ciemne. A ja się boję ciemności.
-Um...Alex-szepnęłam i odwróciłam głowę. Zauważyłam swój przystanek. A jednak nie jest dzisiaj tak źle.- Muszę iść, do kiedyś, Nick-powiedziałam bardziej do siebie niż do niego i wybiegłam z autobusu.
-Pierdoleni ludzie.-powiedziałam i westchnęłam.
6:30 po południu.
Właśnie kończyłam swoje zadania domowe. Może to dziwne i chore, ale dzięki temu się odprężałam. Byłam tylko ja i nauka. Mój głęboki spokój przerwały powiadomienia z Facebooka. Ktoś wysłał mi zaproszenie. Szybko sprawdziłam kto to, moja ciekawość sięgała zenitu w takich momentach.Zdziwiłam się, bo zaproszeń było więcej.Aż dwadzieścia dwa. Przejrzałam te osoby i zaakceptowałam może połowę, tych, których kojarzyłam. Oczywiście z nikim nie rozmawiałam, jak to ja. Gdy już miałam ponownie zatopić się w logarytmach, otrzymałam kolejne powiadomienie.Wow, ludzie mnie kochają. Gdy zobaczyłam, od kogo zamarłam. Wstrzymałam oddech. Nie wierzyłam. Justin Bieber. Nazwisko nic mi nie mówiło, ale zdążyłam obejrzeć jego profilowe. To ten sam chłopak, który razem z blondyną zrobili ze mnie pośmiewisko na lunchu. Boże, czego on ode mnie chce? Odrzuciłam zaproszenie i odłożyłam telefon na bok. Nie mogłam się skupić na niczym. Cały czas zastanawiałam się, o co im chodzi? Czy ja coś im zrobiłam? Przeszkadzam im? Uprzykrzam życie? Nawet na nich nie patrzę! Więc dlaczego mnie nienawidzą? Nie chcę przechodzić kolejny raz przez poniżanie i wyśmiewanie. O nie. Nie dam się im. Po prostu będę ich ignorować. To najlepsze lekarstwo. Udawaj, że cię nie ma. Że nie istniejesz. Żyj sama.
paulinke
CZYTASZ
Something, and something more.| JB |
Fanfiction-Jesteś nienormalny?-spytałam, czując ogarniający mnie chłód. Było cholernie zimno, a ten palant zaciągnął mnie tu o czwartej nad ranem. -Nie określiłbym się tak.-odparł kładąc palec na brodzie i udając, że się zastanawia.-Raczej inteligentny, szyb...