Mike Fuentes (Pierce The Veil)

265 22 15
                                    

W jego spojrzeniu widzę zdziwienie, pomieszane z wyrzutem. Odwracam głowę, próbując uspokoić oddech. Kiedy się odzywam, mój głos jest zaskakująco słaby, szczególnie na tle tego, którym krzyczałam na niego przed chwilą.
- Przepraszam.
Chłopak milczy.
- Mike ja... po prostu mam naprawdę okropny dzień. Nie chciałam tak na ciebie krzyczeć. - mówię cicho. Chłopak nadal stoi bez słowa. Chyba spalę się z zażenowania. - Przepraszam, ja.. Jezu, po prostu wszystko tak mnie drażni. Wiem, że jestem nie do wytrzymania. - Na ostatnich słowach łamie mi się głos. Wbrew mojej woli, po policzkach zaczynają płynąć łzy. Zawsze pod natłokiem emocji, płaczę. Nie chciałam nikogo krzywdzić, moim złym samopoczuciem.
Jestem zaskoczona, kiedy chłopak podchodzi i zamyka mnie w uścisku.
- Już dobrze. - mówi, a ja w jego głosie nie wyczuwam pretensji. - Chodź idziemy stąd. - dodaje łagodnie.
- Co z tą robota papierową? Za półtorej godziny otwieramy sklep, a ty dopiero co po mnie...
- Po prostu, nie mogę patrzeć na ciebie w takim stanie. - przerywa mi i ciągnie w stronę wyjścia.
Coś wewnątrz mnie, właśnie głęboko oddycha z ulgą.
***
Wychodzimy na ulicę. Jest dopiero siódma, jednak już kręci się tu mnóstwo ludzi. Stoimy czekając na zielone światło, kiedy słyszę coś co przyprawia mnie o dreszcze. Poznałabym ten akcent wszędzie. Odwracam się i widzę dwójkę ludzi, proszących o pieniądze. Dziewczynka wyglądającą na może dziewięcioletnią i starszego chłopaka, liczącego na oko ze dwadzieścia lat. Większość ludzi pewnie przeszłaby obok nich obojętnie, ale mi na widok brudnej i smutnej buźki tej kruszynki, pęka serce. Jej towarzysz, nie bardzo radzi sobie z angielskim.
Momentalnie przypominają mi się te wszystkie lata, kiedy jako nastolatka mieszkałam przy granicy. Mieliśmy kartę małego ruchu granicznego, przez co często rozmawiałam z takimi jak on.
Kiedy witam się z nim po rosyjsku, jego twarz rozjaśnia uśmiech. Dostrzegam błysk nadziei w jego oczach.
- Mówisz po rosyjsku?
- Tak, jestem Polką, przyjechałam tu za pracą. Uczyłam się rosyjskiego. - Uprzedzam jego pytanie. Nie spuszcza ze mnie wzroku, jest wręcz zachwycony. Wiem, że Mike na mnie czeka, wiec pośpiesznie wyjmuje z torby niewielka porcję mojego śniadania i butelkę wody. Oddaje mu je bez żadnego żalu. Chłopak kilkakrotnie dziękuję, a ja wracam do przyjaciela. Posyła mi wymuszony uśmiech kiedy już jestem obok. Wiem ze raczej nie popiera tego co zrobiłam. Nie wraca jednak do tematu i przez całą drogę rozmawiamy jedynie na luźne tematy. Czasem śmiejemy się z przechodniów, czy wystaw sklepowych. Po kilku minutach jesteśmy pod mała meksykańska knajpką. Wystrój w środku jest na prawdę przytulny, a w powietrzu unosi się nieziemski zapach. Czując go od razu robię się głodna.
Mike siedzący na przeciwko posyła mi miły uśmiech. Tym razem szczery.
- To jak, co bierzesz?
Śledzę wzrokiem potrawy w menu. Niestety hiszpańskie nazwy nic mi nie mówią.
- Chyba zdam się na ciebie - odpowiadam.
Po chwili podchodzi do nas kelnerka. Latynoska. Bije od niej pozytywna energia. Witam ją promiennym uśmiechem, który od razu odwzajemnia
- Co podać?
Mike odpowiada, używając głównie hiszpańskiego. Przyjemnie się go słucha, nawet jeśli nic nie rozumiem.
- Już lepiej? - pyta chłopak, kiedy kelnerka odchodzi. Brzmi tak... troskliwie? To trochę niepodobne do niego. Kiwam głową.
- Tak, jeszcze raz przepraszam.
- Wszystko w porządku. Każdy ma gorsze dni,co nie?
- Taaa. I dziękuję? - Łapię spojrzenie ciemnych oczu chłopaka. Czarne kosmetyki włosów opadają z pod czapki na ramiona. Wygląda tak samo jak zawsze, jednak znowu uderza mnie coś w jego latynoskiej urodzie. Jesteśmy tak różni.
- Za co? - Pyta
- Za to że na mnie nie krzyczałeś. I gdyby nie ty, pewnie dostałabym tam nerwicy.
Posyła mi jedynie delikatny uśmiech. - Czasem tak mam. Po prostu coś mnie dopada i nie potrafię być taka jak zawsze. Jestem nieznośna.
- Dobrze, że nie miałaś okazji poznać Vica kiedy ma zły humor - mówi ze śmiechem.
Kelnerka przynosi nasze zamówienie. Zapach jest tak piękny, że mogłabym się nim najeść.
Smakuje jeszcze lepiej.
- Musisz przyznać, że meksykańskie żarcie jest najlepsze - Widzę w oczach chłopaka takie same iskierki jak zawsze kiedy nowi o czymś związanym z Meksykiem. Kiwam twierdząco głową.
***
Stajemy pod tylnymi drzwiami do sklepu. Za niecałą godzinę otwieramy, a ja dalej mam mnóstwo papierowej roboty. Jednak z brzuchem pełnym od najlepszego na świecie jedzenia, tak bardzo mnie to nie przeraża. Mike szuka po kieszeniach kluczy i klnie pod nosem kiedy ich nie znajduje. Chce coś powiedzieć ale go uprzedzam. - Ej, ja też mam tak? Wszystko okej, pewnie po prostu ich nie wziąłeś. Żadnego złoszczenia. - puszczam mu oczko i zaczynam szukać w torebce swoich kluczy.
- Jesteś niesamowita - wyskakuje tak po prostu
- Co, ja? Niby czemu?
- Zawsze jesteś taką optymistką. Cokolwiek by się nie działo. Dlatego byłem w takim szoku jak rano się na mnie wkurzyłaś. Bałem się. że coś zrobiłem. - Robi chwile pauzy, a ja w tej chwili znajduje klucze torebce. - Jesteś jak taki promyczek radości w moim życiu.
Brzmi tak szczerze mówiąc to. Jakby stwierdzał coś oczywistego.
Wkładam klucz do zamka ale nie przekręcam go. Odwracam się i patrze mu w oczy.
- Nieważne jak beznadziejnie się czuję, zawsze podnosisz mnie na duchu. Po prostu będąc sobą. Bije od ciebie taka pozytywna energia. Chciałbym mieć cię taką koło siebie zawsze. Nie tylko w pracy. - bierze wdech - Ale ty nie chciałabyś takiego chłopaka jak ja, prawda?
Jestem kompletnie zaskoczona.
-Jakiego? Dlaczego? - Pytam trochę nieobecna. Próbuje przetrawić to co powiedział.
- Mimo tych kolorowych włosów, kolczyków na twarzy, mnóstwa tatuaży, tego jak się ubierasz, dalej jesteś... przepraszam nie chce cię obrazić - robi pauze i bierze wdech. - Jesteś taka dobra. Nie przesadzasz z alkoholem. Nie palisz. Pomagasz chyba wszystkim dookoła. Chodzisz do kościoła i to chętnie, bez czyjegoś zmuszania. Nie pchasz się obcym facetom do łóżka, prawie nie imprezujesz. A ja? Chłopak z takim uosobieniem jak ja musi cię odpychać. Przesadzam z piciem, pale. Marihuanę tez..

Sunę wzrokiem po jego pokrytych tatuażami ramionach i widzę, że ma spięte mięśnie. Dłonie schowane w kieszeniach są zaciśnięte.
Myślę o tym jak ostatnio przedstawił mnie swojej mamie. O tym jak czysto po przyjacielsku ucałował mnie w policzek. O zapachu papierosów i jego perfumów kiedy mnie przytula.
W tej chwili mój organizm chyba przypomina sobie o anemii, bo pod wpływem emocji kręci mi się w głowie. Odruchowo szukam czegoś żeby się złapać. Podtrzymują mnie silne ramiona chłopaka. Biorę głęboki wdech i patrze na niego. Nadal jest mi słabo ale jestem całkiem świadoma tego co się dzieje.
Łapię spojrzenie jego ciemnych oczu. Widzę w nich troskę. Przysuwam się i stając na palcach łącze nasze usta. Nigdy nie pomyślałabym ze połączenie meksykańskiego jedzenia i tytoniu smakuje tak dobrze. Chłopak niepewnie odwzajemnia pocałunek. Nadal mnie obejmuje, jakby się bał, że upadnę.
Kiedy odsuwamy się od siebie, odzywam się pierwsza.
- Jesteś głupi. - mówię z malującym się na ustach uśmiechem, na co on tylko unosi pytająco brwi. - Nie wiem jak mogłeś tak myśleć. To mi się zawsze wydawało ze nie chcesz takiej grzecznej dziewczynki jak ja.
Chłopak obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie. Jest o wiele wyższy, także patrzę na niego dołu. - Proszę nie mów tak więcej. Nawet tak nie myśl. Każdy jest wspaniałym człowiekiem Mike. Ty też. Nie przeszkadza mi to jaki jesteś i nigdy nie przeszkadzało. Jak kogoś kocham to zawsze takim jakim jest okej?
Patrząc ma niego po raz kolejny zaczynam zachwycać się jego rysami twarzy, ciemniejszym kolorem skóry i tym wszystkim. Chłopak przerywa mi i nachyla się żeby mnie pocałować. Tym razem pewniej.

*****

Shot był sprawdzany, dziękuję bardzo mojej kochanej becie ♥

No i to chyba tyle, dziękuję za każde wejście xx

Bands One Shots PlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz