– C-co?! – jedynie to zdołałam z siebie wykrztusić.
Stałam z Floweym tuż obok gwiazdy. Ta postać... Ja przez nią zginęłam? Mogłam się spodziewać, że coś się stanie. Obejrzałam swoje dłonie i nogi. Chwaścik ze skwaszoną miną wpatrywał się w moje czoło. Roślina wyrosła nad moim okiem. Nie mogłam określić ile jeszcze brakowało ich, aby zakryły moje ślepię. Dwa, może trzy. Jak tak dalej pójdzie stracę najbardziej potrzebny mi zmysł.
– Dla mnie też było to dziwne, Frisk. Ale przecież jeżeli chcemy dostać się na powierzchnię musimy tamtędy przejść. Pomogę ci, zawsze możesz na mnie liczyć – pocieszał mnie mój towarzysz.
Z opuszczoną nisko głową pobiegłam aż do mostu. Wszystko powtórzyło się jak za pierwszym razem. Gałąź, ucieczka, zerwany most, kroki. A na koniec ta osoba zatrzymała się za mną. Jeżeli przeżywa się coś już po raz drugi nagle przestaje to być jakoś tak niepokojące. Ale tylko tak się i wydawało.
– Co teraz? – zapytałam badylka szeptem.
Wolałam się nie zapędzać zbyt daleko, to znaczy nie rozpoczynać rozmów z tym kimś i tak dalej.
– Zamknij się! Myślę... – odrzekł tak cicho jak było to możliwe.
Czekaliśmy na ruch ze strony tamtej osoby. Tym razem nie zagadał do mnie od razu tylko po jakichś dziesięciu sekundach. Ciężka ręka wylądowała na moim ramieniu, a ja odskoczyłam w bok.
– C Z Ł O W I E K U... – powiedział, tak jak się tego spodziewałam. – N I E W I E S Z J A K P R Z Y W I T A Ć N O W E G O K U M P L A? O D W R Ó Ć S I Ę I P O T R Z Ą Ś N I J M O J Ą D Ł OŃ.
Gula momentalnie stanęła mi w gardle. Mimo że dokładnie to samo zdanie słyszałam już wcześniej, i tak mimowolnie wzdrygnęłam się. Następnie ZDETERMINOWANA zbliżyłam się do rozpadliny. Zostałam z powrotem pociągnięta w tył. Oczywiście jak to ja – największa ciamajda wszechczasów – musiałam zahaczyć o coś nogą i przewrócić się. wylądowałam twarzą w śniegu, a Flowey może jakieś pół metra dalej ode mnie. Wyplułam z ust biały, zimny jak cholera puch i prędko podniosłam mojego przyjaciela. A jak na to wszystko zareagowała tamta nieznajoma osoba? Zwykłym śmiechem!
– Hej, dzieciaku. Zamierzasz zostawić mnie tu tak bez przywitania się? To niegrzeczne... – rzekł nadal chichocząc. – Chyba nie chc...
– Masz coś na dłoni – wypaliłam nieoczekiwanie, przerywając tym samym temu komuś w połowie słowa.
Badylek aż podskoczył w swoim „pojemniku". Potem wtulił „twarz" w mój sweter, jakby bał się, że zaraz ten nieznajomy ktosiek może głośno krzyknąć. Ciągle powtarzał „Nie mogę na to patrzeć".
„Jesteś głupia czy głupia?"
Mądra inaczej.
Postać spojrzała na mnie chłodno. Jego twarz, bo był to najprawdopodobniej chłopak, wykrzywiła się w złośliwym uśmiechu. A raczej nie twarz, tylko czaszka. Zacisnęłam palce na bucie. Podszedł do mnie. Był faktycznie wyższy o niecałą głowę. Nosił na sobie kurtkę z futrem, która wyglądała na ciepłą. Ale stanowczo odróżniał się od innych potworów, które spotkałam w Podziemiu. On był najprawdziwszym chodzącym szkieletem! I to takim, który zapewne chciał mnie zabić jak reszta.
– Ojejku... – jego puste oczy... ekhm, oczodoły były przerażające, jednak miały w sobie coś... intrygującego? Raczej tak mogę to określić.
W jego ustach błyszczał złoty ząb. Ręce trzymał w kieszeni, ale jedną z nich po chwili wyciągnął i już myślałam, że zamierzał mnie uderzyć, więc osłoniłam się ręką, drugą mocno trzymając Flowey'a.
CZYTASZ
I still love you... Flower!Fall [PL] (WOLNO PISANE)
FanficKażda kolejna śmierć to na mym ciele kwiat... Umieram, wracam tu, wciąż w miejscu stoi świat A za mną kroczy cień, pomoc oferuje Lecz nie rozumie mnie... ~~~~ Cytat z piosenki Secret Garden Polish Cover by Saiko Link: https://www.youtube.com/watch...