3. Chcę go poznać.

427 43 0
                                    

Przez większą część nocy nie mogłam zmrużyć oka. Ciągle w głowie miałam obraz Nialla podnoszącego się z ziemi i Matt'a śmiejącego się w niebogłosy. Nie rozumiałam po co to zrobił. Co chciał tym osiągnąć? Kompletnie bez sensu. No tak, zapomniałam. Przecież to wielki i wspaniały Matt Murrey. Gwiazda szkoły i kapitan męskiej drużyny koszykówki. Czego mu jeszcze brakuje? Oh, no tak. Mózgu.

Wyszłam spod prysznica od razu łapiąc ręcznik i dokładnie wyciarejąc każdy element mojego ciała. Posmarowałam się balsamem o ładnym, jagodowym zapachu i ubrałam bieliznę. Weszłam do pokoju i zajrzałam do szafy, nie mając pomysłu na dzisiejszy ubiór. W końcu zdecydowałam się na zwykłe, czarne leginsy i białą bluzkę. Włosy związałam w luźnego koka, pomalowałam brwi i rzęsy, a usta podkreśliłam pomadką koloru brudnego różu. Całość dała dosyć ładny efekt.

Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie, które składało się z jajecznicy i zielonej herbaty. Włączyłam w telefonie facebooka, a momentalnie wyświetliło się pełno powiadomień.
Otworzyłam wiadomości i zaczęłam czytać.

Matt:
Przepraszam, nie wiem co się stało.

Matt:
Naprawdę nie chciałem.

Matt:
Kocham Cię, Rene.

Czytając ostatnią wiadomość, chociaż nie chciałam to na mojej twarzy uśmiech sam się pojawił. W końcu to dosyć słodkie... Mój Boże, co się ze mną dzieje? To wcale nie jest słodkie. Myśli, że tak po prostu o wszystkim zapomnę. Wylogowałam się, próbując zapomnieć o całej sytuacji.

^^^

Po zjedzonym obiedzie udałam się do pokoju, gdzie użyłam moich ulubionych perfum i założyłam na nos czarne okulary przeciwsłoneczne. Skierowałam się do wyjścia po drodze ubierając białe, niskie converse. Poinformowałam Anne o wyjściu i opuściłan dom.

Szłam wzdłuż chodnika, obserwując wszystko co mnie otacza. Drzewa, których liście lekko poruszały się przez wiatr. Ptaki, które śpiewały, jakby jutra miało nie być. Lekkie powietrze, poruszające niektórymi kosmykami moich włosów. Do tego do nozdrzy docierał zapach koszonej trawy i kwiatów, które dopiero zakwitły. Wszystko zakłucał dźwięk silnika jakiegoś czarnego, sportowego samochodu. Do czego zmierza ten świat?

W końcu dotarłam na miejsce. Usiadłam na dosyć starym drewnie i wpatrywałam się w widok, jaki miałam z tego miejsca. Nie wiem ile tak siedziałam, ale to pomogło mi się wyciszyć. Nie myślałam o niczym. Po prostu odpoczywałam, tym samym pozwalając na to, aby nikotyna trafiła do mojej krwi.
Nie wiem nawet, kiedy minęły dwie godziny od mojego przybycia. Musiałam wrócić do domu i zrobić referat na biologię. Wstałam z ławki i odwróciłam się, a moim oczom ukazał się niebieskooki blondyn. Od czego powinnam zacząć rozmowę?

- Um... Hej. - powiedziałam, bo nic innego nie przyszło mi do głowy.

- Cześć. - lekko się uśmiechnął.

- Chciałam cię przeprosić - zawahałam się - Za Matt'a.

- Nic się nie stało. - powiedział nadal z bananem na twarzy.

- Nie wiem co mu odbiło. - westchnęłam - Wszystko okej? - zapytałam.

- Ze mną tak, ale z tobą chyba nie do końca. - zmarszczyłam brwi.

- Słucham? - blondyn złapał mnie delikatnie za nadgarstek, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę i przejechał palcem po ramieniu, na którym był fioletowy siniak, którego wcześniej nie zauważyłam.

- On to zrobił? - zapytał nie odrywając wzroku od skóry.

- Tak. - powiedziałam niepewnie - Trochę się zdenerwował. - wytłumaczyłam.

- Nie powinien cię tak traktować. - odparł - Jeżeli zrobił to raz, to zrobi kolejny. - powiedział patrząc w moje oczy.

- Wiem. - podrapałam się po karku, odwracając wzrok.

- Przeprosił cię chociaż? - zapytał przerywając chwilę ciszy.

- Tak. - przerwałam - Przez facebooka. - dokończyłam, a w odpowiedzi dostałam śmiech blondyna.

- Bardzo męskie posunięcie. - odparł z ironią w głosie.

Naszą rozmowę przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Niall wyjął urządzenie z kieszeni i widząc kto dzwoni, jego twarz spoważniała.

- Halo? - powiedział od razu - Znowu? - zapytał - Zaraz będę. - rozłączył się - Muszę iść. - tym razem skierował słowa w moją stronę.

- Coś się stało? - zapytałam idąc zaraz za nim.

- Rodzinne sprawy. - posłał mi smutny uśmiech - Do następnego, Rene. - pomachał mi i odszedł.

Przez całą drogę do domu nie mogłam się na niczym skupić. Moje myśli krążyły wokół niego. Dlaczego tak bardzo ciekawiło mnie to, czy jego rodzice piją, albo czy ma co jeść? Kiedyś nie interesowałam się innymi. Liczyło się tylko moje szkolne towarzystwo. W tym momencie zadałam sobie pytanie: Gdzie podziała się ta dawna Renesmee, która była odporna na wszystko?
Bardzo szybko odstawiłam je na bok. Ta zmiana mi się podobała. Nie zamierzałam wracać do tego, co było kiedyś.
Jedyne co miałam w planach, to poznać bliżej Horana. Dowiedzieć się dlaczego tak wcześnie poszedł do domu. Jeżeli ma jakieś problemy to pomóc mu je rozwiązać. Tak zrobiłaby prawdziwa przyjaciółka, prawda? Ale czy ja mogłam się nią nazwać?
W każdym razie odkryłam mój nowy cel. Robić wszystko, żeby go uszczęśliwić.

Otworzyłam drzwi od domu i weszłam do środka, po czym zdjęłam trampki i poczułam jakby... męskie perfumy. Dobrze znane mi perfumy.
Skierowałam się do salonu i... tak jak myślałam.

- Tata? - zapytałam zdziwiona jego obecnością.

- Niespodzianka. - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.

- Co tu robisz? - po chwili odsunęłam się od niego.

- Słyszałem, że mama pojechała, więc wykorzystałem okazję. - zaśmiał się - Zostaję na kilka dni. - dodał - A poza tym, słyszałem o jakimś chłopaku. - powiedział przymrużając oczy.

- Anne ci powiedziała? - zapytałam przewracając oczami.

- W sumie to mama, ale fajnie, że dowiaduję się ostatni. - prychnął.

- Po prostu nie sądzę, żeby to było coś poważnego. - powiedziałam biorąc ciastko ze stołu.

- Tak czy inaczej, chcę go poznać. - odparł, a ja prawie zakrztusiłam się pokarmem.

- Okej, więc nazywa się Matt Murrey, jest kapitanem szkolnej drużyny koszykówki... - w tym momencie mi przerwał.

- Osobiście poznać. - powiedział poważnie.

- To konieczne? - jęknęłam.

- Tak. - posłał mi szeroki uśmiech.

- Świetnie. - odparłam ze sztucznym entuzjazmem.

^^^

- Jak ci idzie w szkole? - zapytał zaczynając jeść posiłek.

Właśnie! Ugh... mogłam wczoraj zrobić ten refarat. Przez przyjazd mojego taty kompletnie o tym zapomniałam.

- W sumie nie najgorzej. - nagle jakoś odechciało mi się jeść.

- Wszystko w porządku? - zapytał.

- Tak. - skłamałam.

Od tej pracy zależy moja ocena końcowa. Mama mnie zabije przecież.
Dokończyłam posiłek i udałam się do pokoju. Włączyłam program w laptopie i... od czego zacząć?

Zachęcam do zostawienia po sobie śladu ;)
Do następnego! ❤
Kaateupp.

Friend is secret. ||Niall HoranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz