4.

974 80 83
                                    

- Poszedłbym na jakąś imprezę - myśli  na głos Miles

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Poszedłbym na jakąś imprezę - myśli na głos Miles. - Dawno na żadnej nie byłem.

- To znaczy ile? - Dopytuje rozbawiony Ansel.

- Tydzień - odpowiada i rozwala się na kanapie, masując po brzuchu. - Ale jestem pełny, chyba za dużo zjadłem.

Chyba? Zjadł trzy razy więcej niż ja. Dziwię się, że jego brzuch wciąż jest taki umięśniony, skoro tak się odżywia. Niektórzy po prostu mają farta.

- Gdyby pizza była kobietą, to bym ją poślubił - ciągnie swój wywód Miles.

- Ale z ciebie filozof - kpi Zoe.

- Ej, to ja tutaj studiowałem filozofię - odzywa się Theo.

- I zobacz, gdzie cię to zaprowadziło - Zoe wybucha śmiechem. - Do nas.

- Faktycznie, mogłem trafić lepiej - odpowiada, za co dostaje ode mnie kuksańca w bok. - No dobra, z wyjątkiem Shai.

- Nie podlizuj się, bo i tak nici z seksu dzisiejszej nocy - stwierdza Miles. - Idziemy na imprezę.

Wybuchamy śmiechem, a Theo robi przebiegłą minę i kładzie rękę na moim udzie. Powinnam ją strącić, ale tego nie robię. Lubię czuć na sobie jego dotyk i nic na to nie poradzę.

- Na szczęście ty nie jesteś w tej kwestii osobą decyzyjną - odcina się Theo. - Nie wkładaj nochala w nasze życie intymne. Zgadzasz się ze mną, kochanie? - Zwraca się do mnie.

Kochanie... Uwielbiam jak się do mnie tak zwraca. Jednocześnie wiem, że jestem głupia i naiwna, bo nie powinnam sobie robić żadnych zbędnych nadziei.

- Oczywiście - odpowiadam, poruszając brwiami. - Ja, ty i to łóżko.

- Nie mogę się doczekać - Theo uśmiecha się do mnie, po czym odwraca twarz w stronę Milesa. - Widzisz, ona jest moja.

- Shai, oświeć go proszę, bo ja już nie mam siły - przewraca oczami Miles. - Powiedz mu, że to mnie kochasz najbardziej.

- Wszystkich was kocham jednakowo - wytykam mu język.

Oczywiście z jednym wyjątkiem, który zwie się Theo.

- Dobra, nie chcę was wyganiać, ale skoro mam iść na tę imprezę, to muszę się przespać - mówię wstając.

Ansel, Miles i Zoe zaczynają się zbierać i wychodzą po kolei. Dziewczyna jeszcze pokazuje mi na migi, że później porozmawiamy i opuszcza pokój. Theo jak gdyby nigdy nic dalej siedzi na kanapie.

- A ty co tu robisz? - Pytam, kładąc ręce na biodrach.

- No chyba to się mnie nie tyczyło, prawda? - Uśmiecha się kpiąco.

- Owszem. Naprawdę chcę spać.

- Spoko, położę się z tobą - i wstaje, po czym kładzie się na łóżku. - Też jestem trochę zmęczony.

Mam z nim spać? Niepewnie kładę się obok niego, a on przyciąga mnie do siebie tak, że moja głowa znajduje się na jego torsie. Zamykam oczy i staram się nie myśleć o tym, że przekraczamy granicę zwykłej przyjaźni. Zawsze się tak zachowywaliśmy, ale on niedługo bierze ślub. Nahko nie byłby zadowolony, widząc co teraz robię. A Ruth chyba wpadłaby w szał. Ale jest mi tak dobrze. Tylko w jego ramionach czuję się bezpieczna i kochana. Choć on kocha mnie jedynie jak siostrę.

- Nastaw może budzik, żebyśmy nie zaspali? - Proponuję z zamkniętymi oczami.

- Mhm - odpowiada tylko Theo.

Nawet nie wiem, kiedy zasypiam.

Budzę się, kiedy na zewnątrz jest już ciemno. Otwieram oczy i ze zdziwieniem stwierdzam, że leżę niemalże cała na Theo. Czuję jego rękę na swoim tyłku i marszczę brwi.

Theo również otwiera oczy i uśmiecha się łobuzersko.

- Oj ta moja niesforna ręka - w końcu ją zabiera, a ja pospiesznie wstaję i patrzę na zegarek. Jest dziewiąta, a umówiliśmy się z resztą na dziesiątą.

- Zbieraj się, musisz się przygotować - mówię, biorąc z szafy spódniczkę w azteckie wzory i czarny top na ramiączkach.

Theo wzdycha i również wstaje.

- Przyjdę po ciebie i zejdziemy razem, okej? - Proponuje, a ja kiwam głową.

Wychodzi, a ja idę pod prysznic. Nie trwa on zbyt długo, bo uważam, że nie powinno się marnować wody na głupoty.

Nakładam jeszcze lekki makijaż, co zdarza mi się rzadko - jedynie na imprezy i premiery.

Theo wraca po trzydziestu minutach, oczywiście jak do siebie.

- A nie nauczono cię pukać, Theodore? Co jakbym była nago? - Pytam, przekrzywiając głowę.

- Dziękowałbym losowi za możliwość zobaczenia tego - odpowiada z szelmowskim uśmiechem, a ja przewracam oczami. - Idziemy?

- Tak - odpowiadam, chwytając małą torebkę i pakuję do niej portfel.

Zamykam drzwi i idziemy z Theo w stronę windy. Zapowiada się ciekawa noc.

CDN.

😏😏😏

WITHOUT YOU - SHEO STORY (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz