Spokojnie przechadzam się po pustym korytarzu. Jedyne światło wpada przez wysokie okna. Przez panujące tu zimno moją skórę pokrywa gęsia skórka. Jest noc, księżyc na niebie jasno daje o tym znać. Mam na sobie długą, czarną suknię. Gotycką. Kosmyki rozpuszczonych włosów delikatnie muskają moją twarz. Stopy są bose i lepią się do czegoś mokrego na posadzce. Odwracam głowę i widzę za sobą krwawe ślady. Moje własne. Zimny dreszcz przechodzi całe moje ciało, a zaraz potem robi mi się okropnie zimno. Jakbym była trupem. Dokładne tak się czuję. Lodowata. Jak na ironię, zawsze chciałam zostać pochowana w gotyckiej sukni. Wystraszona, zaczynam biec przed siebie i wtedy potykam się o materiał. Klnę w myślach, bo z gardła nie potrafię wydobyć żadnego dźwięku. Ląduję na ziemi, jednak nie odczuwam żadnego bólu związanego z upadkiem. Jedynie robi mi się jeszcze bardziej zimno. Wtedy ktoś obraza mnie na plecy. Przez panującą tu ciemność nie mogę dostrzec kim jest tajemnicza postać. Widzę błysk czegoś ostrego tuż przy mojej twarzy. Cienkie ostrze przecina skórę na moim policzku, a ja nawet nie krzyczę. Nie potrafię. Tym razem czuję potworny ból, a zaraz potem ciepły strumień krwi. Ścieka po mojej twarzy niczym łzy. Kiedy z moich ust w końcu wydobywa się krzyk, tak mocno przeszywa ciszę, że sprawia ból. Gwałtownie się podnoszę, a tajemnicza postać o dziwo nie stawia żadnego oporu. Zimna posadzka znika, a pod moimi dłońmi czuję miękką pościel. Dopiero teraz uderza mnie ogromna fala strachu. Cała się trzęsę, z trudem łapię powietrze. W uszach nadal dzwoni mi mój własny krzyk. Ale jedna rzecz zupełnie się nie zmieniła. Nadal okropnie mi zimno.
Rozglądam się dookoła nie rozpoznając miejsca w którym się znajduję. Nie jestem w domu dziecka. To mój pokój w mieszkaniu rodziny, która niedawno mnie adoptowała. Nadal czuję się tu nieswojo. Zauważam otwarte okno, które zapewne jest powodem panującego chłodu. Kiedy stawiam stopy na ziemi chcąc podejść i je zamknąć, trafiam na coś mokrego. Zamieram ze strachu.
Przenoszę wzrok na ziemię i widzę rozbitą szklankę i wylaną wodę. Wcześniej leżała na szafce nocnej. Musiałam zrzucić ją przez sen.
Zamykam okno, ale nie wracam do łóżka. Czuję się tak jakby było jakimś całkowicie obcym i pełnym tajemnic miejscem. Przez ostatnie kilka tygodni spanie na nim prawie za każdym razem kończyło się tak jak dzisiaj.
Omijając kałuże na ziemi wychodzę z pokoju i kieruję się do łazienki. Staję przed drzwiami z ręką na klamce. Jest okropnie zimna. Nie mogę jej nacisnąć. Wrażenie, że za drzwiami coś na mnie czeka jest zbyt realne. Chciałam jedynie opłukać buzię zimną wodą. Trwam w takiej pozycji przez chwilę, jednak strach wygrywa i wracam do pokoju. Tutaj też nie czuję się ani trochę bezpiecznie. Siadam na ziemi i podciągam do siebie nogi. Chwytam telefon, a jasny wyświetlacz razi mnie w oczy. To w jakimś minimalnym stopniu przywraca mnie do tego świata.
Jest 4:28.
Nie mam pojęcia co robić, więc po protu tępo wpatruję się w wyświetlacz. Zaraz potem urządzenie wibruje mi w ręce.
Wszystko w porządku?
To Oliver.
Słyszałem jak chodziłaś po domu. I krzyczałaś. Martwię się.
Za pół roku skończę osiemnaście lat, a przez ponad pół życia mieszkałam na zmianę w rodzinach zastępczych i domach dziecka. Wszędzie rezultat był taki sam - nie wytrzymywali ze mną. Teraz jest już za późno żeby ktokolwiek zastąpił mi rodzinę. Jednak Oliver wyjątkowo dobrze spełnia rolę starszego brata. Sam jest jedynie pół roku starzy, mimo tego na prawdę opiekuje się mną jak młodszą siostrą. Zawsze jest w stosunku do mnie strasznie troskliwy. Jest też jedyną osobą którą dopuszczam do siebie w jakikolwiek sposób.
Jesteś tam? Wiem że czytasz, bo widzę, że wyświetlasz.
Cholerny messenger. Wiem że nie wypada mi go olać.Po krótkiej chwili zbieram się i odpisuję.
CZYTASZ
Bands One Shots Pl
FanfikceOkej, natrafiłam się na kilka takich, em, opowieści(?) po angielsku i nie ukrywam że spodobał mi się ten pomysł - w jednym opowiadaniu zamiast rozdziałów umieszczam shoty z przeróżnymi osobami :)Po za tym smuci mnie fakt że w sieci jest mało fanficó...