Zaparkowaliśmy przed moim domem co mnie troche zaskoczyło. Posłałam chłopakowi pytające spojrzenie.
- Przecież nie będziesz nosiła toreb. - parsknął.
- Przecież mieszkasz na przeciwko to niedaleko. - odgryzłam się chłopakowi. Na co on wyszedł z auta obszedł je dookoła i otworzył mi drzwi.
- Może i niedaleko, ale tak jest lepiej. - uśmiechnął się. Wyszłam z auta a on pomógł mi wnieść do domu torby z ciuchami. Położyliśmy je u mnie w garderobie.
- To co zamawiamy pizzę? - zapytał.
- W sumie to nie jestem głodna.
- Nie jadłaś śniadania musisz coś zjeść. - zaprotestował chłopak.
- A ty? Co będziesz jadł? - zapytałam.
- Ja juz jadłem. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
- Tak, a co? - sądząc po jego minie nie spodziewał sie tego pytania.
- Hamburgera - rzucił jakgdyby nigdy nic.
- Jasne - przekręciłam oczami. Kiedy? - zapytałam zaciekawiona.
- Wczoraj. - powiedział zmieszany.
- Chyba dwieście lat temu, dziś powinieneś coś zjeść - pokręcił przecząco głowa.
- Nie, Alison w zależności od tego ile zjem lub upoluje na tyle dni nie musze po prostu jeść. - zaśmiał sie na mój wyraz twarzy. - bo nie odczuwam głodnu. - dodał po chwili.
Nasypałam do miski płatków i sięgnęłam do lodówki po mleko, które rownież wlałam do miski. Dylan na mnie patrzył.
- Co? - odezwałam się.
- Na zimno? - zapytał zdziwiony.
- A nie mogę?
- Nic nie mówię. - uniósł ręce w geście obronnym. Pospiesznie zjadłam płatki i włożyłam miskę do zmywarki.
- Co powiesz na siłownie? - zapytałam chłopaka.
- W sumie czemu nie.
Tak więc ruszyliśmy korytarzem do siłowni. Było po piętnastej także mieliśmy jakieś trzy godziny. Ja ruszyłam na bieżnię, żeby na początek pobiegać, a on poszedł na sztangi. Po dziesięciu kilometrach na bierzni zrobiłam sobie krótka przerwę i obserwowałam jak Dylan podnosi to 90kg, pozniej dołożył dużo wiecej 150kg.
- Co tak mało? - zaśmiałam się.
- Masz racje kochanie już się poprawiam. - wyszczerzył zęby i podniósł ja nie wierze ....250kg.
- Jak?! - wybałuszyłam oczy. Na co on sie zaśmiał. - dobra wiem. - dodałam sfrustrowana.
- Przperaszam, że tak mało, ale to największe obciążenie jakie posiada ta siłownia. - wyjaśnił ze skruszoną miną.
- Może dlatego, że tyle kilogramów na sztangach podnoszą tylko kulturyści? - powiedziałam z ironią.
- No dobrze dobrze. Spokojnie. - przytulił mnie.
Zrobiłam jeszcze kilka ćwiczeń, a Dylan biegał na bieżni. Popatrzyłam na zegar, dochodziła osiemnasta. Wstałam i podeszłam do chłopaka.
- Idę pod prysznic. - powiedziałam i poszłam cała spocona od ćwiczeń do góry.
Stałam po prysznicem, woda po mnie spływała i nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, a już szczególnie na kolacje do państwa Scottów. Nie miałam pojęcia o co chodzi i przyznam, że troche....a może nawet bardzo się denerwowałam. To tylko kolacja powtarzałam sobie, nic wielkiego. A jednak. Umyłam moje ciało olejkiem waniliowym oraz włosy, które od potu zrobiły sie tłuste. Wyszłam z pod prysznica i wysuszyłam włosy. Zawinęłam sie ręcznikiem i wyszłam z łazienki. W tym momencie do pokoju wszedł Dylan, który powiedział, że idzie do domu, żeby się ogarnąć. Weszłam do garderoby i założyłam kremową, koronkową bieliznę. Weszłam do łazienki i nałożyłam na twarz lekki makijaż oraz rozszczesalam włosy. Nie musiałam ich prostować ponieważ z natury były proste, ale czasem prostowalam ze względu na końcówki, którę się skręciły. Na usta nałożyłam lekką różową szminkę. Pewnym siebie krokiem weszłam do garderoby i wzięłam beżową sukienkę. Miała ona rękaw trzy czwarte i była prosta, ale jak się ją założyło idealnie podkreślała kształty. Do sukienki założyłam beżowe szpilki. Do ręki w tym samym kolorze zabrałam ze sobą kopertówkę, do której włożyłam mojego Iphona. Podobał mi sie beżowy komplet. Mama kupiła mi go w Paryżu jest na prawdę śliczny. Gotowa popatrzyłam na zegar, który wskazywał osiemnastą pięćdziesiąt.
*
Zapukałam do drzwi państwa Scottów, a je otworzył mi Dylan.- Woow Alison. - zaczął. - Wyglądasz przepięknie.
- Dziękuje, ty rownież. - odwzajemnia uśmiech chłopaka.
- Co powiedzieli twoi rodzice? - zapytał prowadząc mnie do jadalni.
- Nie ma ich, są nad jeziorkiem wrócą jutro pod wieczór. - powiedziałam chłopakowi. Chciałabym żeby przyszedł i został u mnie na noc. Dom jest duży i nie czuje się w nim pewnie, ale nie mam pojęcia jak go o to zapytać.
- Witaj Alison. - przywitała mnie mama Dylana.
- Dzień dobry! - odpowiedziałam. - Dziękuję pani za zaproszenie. - Pan Frank mnie obserwował. Rejestrował każdy mój ruch.
- Mówi mi Samantha. - zaśmiała się.
- Miło cię widzieć Alison. - z uśmiechem przywitał mnie pan Scott.
- Pana również. - odzwajemniłam uśmiech. Usiedliśmy do stołu. Na kolacje była wołowina z warzywami. Państwo Scott oczywiście mieli jak to powiedzieli zupę....którą była krew.
- Więc Alison, wiesz? - zaczął jego tata.
- Tak, wiem. - odpowiedziałam.
- Pomimo tego ufasz mu? - zapytał. - Nie boisz się?
- Nie. - odpowiedziałam bardziej pewnym siebie głosem niż mogłabym chcieć lub nawet pomyśleć. - Wiem, że mnie skrzywdzi. - Dylan na te słowa uśmiechnął się do mnie.
- Wiesz co będzie jak komuś powiesz? - zapytał jego ojciec.
- Frank, przestań. - zaganiła go żona.
- Tak wiem. Nie mam zamiaru nikomu o niczym mówić. - spuściłam wzrok. Czułam się gorzej niż na przesłuchaniu.
- Zrozumiemy jeżeli nie będziesz chciała mieć z nami kontaktu. Nie będziemy źli aczkolwiek wiemy jaka relacja łączy cię z Dylanem. - powiedziała jego matka.
- Mówiłaś, że to nie stanowi problemu. - odezwał się Dylan.
- Tak, ale musisz ją uświadomić o wszystkim, a jeszcze tego nie zrobiłeś.
- Wiem, ale powiem jej.
- Alison - zaczął pan Frank. - Gdy się całujecie musi uważać żeby cie nie ugryźć, albo żeby za bardzo cię nie ścisnąć. - TATO! - przerwał mu Dylan.
- Sam jej powiem. W swoim czasie wszystko będzie wiedzieć. - jego ojciec kiwnął głową na znak, że się zgadza. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwile, żartując i opowiadając rożne historie.
- Bardzo dziękuję za kolacje, była pyszna. - zwróciłam się do rodziców mojego chłopaka. - Muszę już wracać do domu. Jeszcze raz dziękuję i Dobranoc.
- Miło, że nas odwiedziłaś Alison. - powiedział pan Frank. Tak z własnej woli na pewno bym tutaj szybko nie przyszła.
- Naprawdę dziękuje. - odpowiedziała pani Samantha. Wymieniliśmy się uśmiechami po czym Dylan odprowadził mnie pod mój dom.
- Dylan? - zapytałam, a chłopak popatrzył w moją stronę.
- Tak?
- Mógłbyś...- zaczęłam nieśmiało. - Zostać na noc? Bo...dom jest ogromny, a ja jeszcze się do nie nie przyzwyczaiłam...- jęknęłam - wiem jak to żałośnie brzmi. - uśmiechnął sie.
- Jasne - pocałował mnie w czoło. - zaraz wrócę. - wejdę balkonem, więc zamknij dom.
Poszedł do domu, a ja zamknęłam drzwi na klucz jak powiedział i wybieglam po schodach na górę przebierając się w coś wygodniejszego. Postanowiłam ubrać dresy i biały, dopasowany T-shirt. Już po chwili pojawił się Dylan.
- To co robimy? - zapytał stojąc w drzwiach balkonowych w dresach i białym podkoszulku, spojrzał na mój strój, a ja na jego i wybuchliśmy śmiechem. - Telepatia. - pokręcił głową.
- Może jakiś film? - zapytałam.
- Ja wybieram! - krzyknął jak małe dziecko.
- Niech będzie. - zaśmiałam się.
I już po chwili leżeliśmy w moim pokoju oglądając American Pie.
CZYTASZ
Chłopak, który zmienił wszystko
VampireAlison Cullen ma 17 lat. Jest zwykłą dziewczyną, która wraz z rodzicami przenosi się do Jacksonville w stanie Floryda. W poprzedniej szkole była nieśmiałą dziewczyną, którą upokarzała główna cheerleaderka. Czy w nowej szkole wszystko będzie inaczej...