Rozdział 34

520 44 2
                                    

- Pomóc ci?

Harry odwrócił się, słysząc głos Ginny. Potem z powrotem przeniósł wzrok na beznadziejną masę pergaminu, ubrań i różnych śmieci, jakie zebrał przez cały rok, a teraz jakimś cudem musiał zmieścić je do kufra.

- Nienawidzę pakowania - powiedział ponuro.

- Też bym nienawidziła, gdybym mieszkała jak świnia - odparła, marszcząc nos. - Czemu ja tu w ogóle przychodzę? Tu zawsze śmierdzi.

- Taa, a dormitoria dziewczyn o poranku zawsze pachnął kwiatami - odgryzł się. Odwrócił się do stosu na łóżku i zaczął sortować znajdujące się tam przedmioty.

Ginny przyjrzała się mu krytycznie. Niechętnie mówił na temat powrotu Voldemorta. Rozmawiali o tym trochę, ale przez większość czasu był zamknięty w sobie i działał jak w transie. Pogrzeb Cedrika był trudny, a dodatkowo rozsierdziło wszystkich Ministerstwo, które odmawiało uznania, że Voldemort powrócił.

- Jak się czujesz? - zadała znienawidzone pytanie, z góry wiedząc jaką otrzyma odpowiedź.

Harry jej nie zawiódł.

Jego twarz poczerwieniała i zacisnął pięść na czymś co wyglądało na Przypominajkę. Uderzył mocno w pobliską ścianę. Kulka pękła na kawałki, które wylądowały na dywanie, a czerwony dym rozpłynął się w powietrzu. Ginny nawet nie drgnęła. Wyciągnęła różdżkę i wyczarowała zestaw białych porcelanowych talerzy, które podejrzanie przypominały te, na których jadali w Norze.

- Nie krępuj się - powiedziała. - Obsłuż się.

Harry złapał pierwszy talerz i cisnął nim w ścianę. Naczynie rozprysło się satysfakcjonująco o kamienny mur i opadło na dywan w postaci mnóstwa porcelanowych okruchów. Łapał jeden talerz za drugim i rozbijał je na ścianie, aż wreszcie wrzasnął na Ginny, żeby dała mu coś większego i bardziej satysfakcjonującego do zniszczenia. Ginny wyczarowała pierwsze co przyszło jej do głowy: hogwardzką muszlę klozetową. Harry tylko skinął głową w podziękowaniu i zaczął tłuc nią o ścianę, aż rozpadła się na kawałki. Wreszcie opadł na podłogę koło połamanego sedesu, dysząc ciężko.

- Dzięki - sapnął, patrząc na nią po raz pierwszy. - Tego mi było trzeba.

Ginny podeszła i usiadła przed nim, kręcąc różdżką w palcach.

- Nie będę pytała o szczegóły - powiedziała bez owijania w bawełnę. - Wiem, że mi powiesz, kiedy będziesz gotowy. Ale chcę ci przypomnieć, że żyjesz i masz ludzi, którym na tobie zależy i którzy są gotowi ci pomóc.

Wyciągnęła rękę i złapała go za pokryty potem kark.

- Żyjesz - powtórzyła. - I choćby z tego jestem zadowolona. Zmierzyłeś się z nim i przeżyłeś.

- Właśnie o to chodzi - odpowiedział ponuro. - Nie chciałem żyć. Nie chciałem wracać. Przez krótką chwilę, gdy trzymał mnie pod Cruciatusem, chciałem przestać walczyć. Po prostu pozwolić mu wygrać i wtedy znalazłbym spokój.

Ginny nie wiedziała co powiedzieć. Poddawanie się, w jakiejkolwiek sprawie, nie było podobne do Harry'ego.

- Ale tego nie zrobiłeś, zmieniłeś zdanie - przypomniała, potrząsając dłonią, którą wciąż trzymała na jego karku. - Nie dałeś mu wygrać. Myślałeś o tym, ale i tak wróciłeś. I to się liczy.

- Tak? - spytał. Ponura mina nie zniknęła z jego twarzy i Ginny zastanawiała się czy kiedykolwiek zniknie. Skinęła głową.

- Jestem pewna, że tak.

Uklękła przed nim i nachyliła się, całując delikatnie jego wciąż czerwoną bliznę, a potem jego usta. To miał być pocieszający, przyjacielski pocałunek. Wiedziała, że zrozumiał jej intencję, gdy odsunęła się od niego i ujrzała cień uśmiechu na jego twarzy.

- Dzięki - powiedział, gdy wstała i zaczęła otrzepywać kolana z okruchów porcelany.

- Dla ciebie zawsze, Harry - uśmiechnęła się. - Dla ciebie zawsze.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz