Rozdział 76

529 36 0
                                    

Harry stał w cieniu rzucanym przez drzewa na tyłach Nory. Błyszczącymi oczami wpatrywał się w wirujące pary, jednak skupiał się głównie na jednej z nich.

Impreza okazałą się sukcesem. Niemal wszyscy zjawili się na połączonym przyjęciu urodzinowym Harry'ego i Ginny. Zupełnie jak miniaturowy zjazd uczniów i absolwentów Hogwartu. Dziwne widzieć tylu kolegów i koleżanek z klasy poza szkołą.

Harry warknął pod nosem widząc, że dłonie Deana ześlizgują się nieco niżej na plecach Ginny. Dupek tańczył z nią już trzeci taniec z rzędu, a ostatnie dwa były wolne. Ginny podchodziła do niego z rezerwą, choć Dean nie ukrywał swojej ogromnej chęci na drugą szansę.

Harry też z nią tańczył, ale to były szybkie piosenki, wypełnione zabawą do utraty tchu. Wolne tańczył z Hermioną, promieniejącą szczęściem panią Weasley, a kiedy wyczerpał te możliwości to z Parvati.

Nie żeby nie lubił Parvati, była w sumie w porządku. Po prostu odkąd go zobaczyła, zachowywała się, jakby byli przeznaczonymi sobie kochankami, okrutnie rozdzielonymi na czas lata. Założyła, że są parą, choć poszli tylko na jedną randkę. Kiedy przybyła, zarzuciła mu ręce na szyję i usiłowała pocałować. Umknął z jej szponów, ale z trudnością. Zanim udało mu się uprzejmie wywinąć, Ron i bliźniacy niemal pokładali się po ziemi ze śmiechu.

Harry wziął kolejny łyk Ognistej Whisky ze szklanki, a jego oczy znów spoczęły na Ginny. Fred i George nie tylko wzmocnili poncz. Wręczyli mu również prawdziwą Ognistą Whisky, twierdząc, że to część pełnoletności. Pierwszy łyk był jak płynny ogień i niemal wypalił mu wnętrzności. Jednak przy trzecim łyku stracił czucie w przełyku i mógł się cieszyć trunkiem.

W końcu poczuł, że impreza jest zbyt zatłoczona i głośna, więc dyskretnie uciekł, żeby popatrzeć na wszystko z oddali. Parvati nie zauważyła jego zniknięcia, pogrążona w rozmowie z grupką swoich przyjaciółek. Ron i Hermiona mieli oczy tylko dla siebie, ale Ginny co jakiś czas spoglądała niespokojnie ponad głowami ku ludziom stojącym na uboczu. Zastanawiał się, czy to właśnie jego szuka.

Patrząc na nią Harry coś zrozumiał. Nie miało znaczenia czy wróci do Deana ani czy to właściwy moment. W głębi duszy czuł, że Ginny była jego. Była mu przeznaczona, a on przeznaczony jej. Żadne inne wyjaśnienie nie miało sensu. To co do niej czuł było zdecydowanie za mocne, by mogła się z tym uporać tylko jedna osoba. Nic więc dziwnego, że jeśli czuła to samo, uciekała od tego tak prędko jak tylko pozwalały jej na to jej fantastyczne nogi.

W myślach wrócił do Departamentu Tajemnic, do chwili, kiedy szalone oczy Bellatrix spoczęły na Ginny. Harry widział płonący w nich obłęd i natychmiast stanął przed Ginny. Był gotów oddać własne życie w jej obronie.

A jeśli był gotów za kogoś umrzeć, to może czas najwyższy znaleźć też odwagę, by tego kogoś kochać.

Patrzył, jak podaje Deanowi jakąś wymówkę i opuszcza miejsce do tańca. Ruszyła wydeptaną ścieżką. Harry wiedział, że prowadzi nad staw, ale w świetle księżyca niemal nie było jej widać. Rzuciła ostatnie spojrzenie na bawiących się gości, po czym zniknęła między krzakami na ścieżce.

Harry odepchnął się od pnia drzewa, o które się opierał i pociągnął ostatni łyk Ognistej Whisky. Rzucił pustą już szklankę na ziemię i poszedł za nią. Postanowił pokazać wreszcie, że ma jaja i skonfrontować się z nią i niech szlag trafi Voldemorta.

Miał już dość tego milczącego i stoickiego gówna.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz