Rozdział 10: Wpadka córki Aresa

1.2K 65 30
                                    

Od rozpoczęcia roku szkolnego minęły już dwa miesiące. Okres ten był naprawdę zaskakująco przyjemny. Zaprzyjaźniliśmy się z Jasonem, Piper, Leonem i Ellie. Tyson się w niej zabujał po uszy. Codziennie też rozmawiałam z Clariss, córką Aresa. Po śmierci Sileny bardzo się do siebie zbliżyłyśmy i zostałyśmy tak jakby siostrami.

Miałam właśnie kłaść się spać, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Clar. Natychmiast odebrałam.
- Hej- w słuchawce usłyszałam ciche łkanie.
- Boże, Clari, coś się stało?- zmartwiłam się.
- Mogę do ciebie przyjść? Hermes wezwał do siebie Chrisa, a ja muszę się komuś wygadać- powiedziała i zaczęła płakać, teraz już na dobre.
- Hej, Dziczku, już spokojnie. Gdzie jesteś i za ile będziesz?- spytałam. Na dworze lało jak z cebra, było zimno i wiał silny wiatr. Nie podobała mi się wizja jej podróżującej w takich warunkach.
- Stoję przed twoim blokiem- wychlipała.

Rozłączyłam się i pobiegłam na dół. Szybko otworzyłam drzwi i przytuliłam mocno moją przyjaciółkę, wciągając ją do środka. Weszłyśmy na górę i od razu zaprowadziłam ją do kuchni, gdzie zaparzyłam nam naszą ukochaną herbatę, "Złoty gaj".
- Zeusie, co się stało???- Clariss drżącymi rękami wyjęła z torby przewieszonej przez ramię kilka pudełeczek i test.... ciążowy, z wynikiem pozytywnym. Zdębiałam, ale starałam się zachować zimną krew.- Hej, to jeszcze nic nie znaczy. Opowiedz mi wszystko.
- Tak z dwa miesiące temu zrobiliśmy to i było ekstra, ale przecież się zabezpieczaliśmy- zaczęła opowiadać.- To był ten jeden jedyny raz. Dwa tygodnie po tym zaczęłam wymiotować i spóźniał mi się okres. Myślałam, że to przez nerwy. Wiesz, w szkole odbiło nauczycielom, w końcu to ostatnia klasa. No, ale dzisiaj rano zadzwonił Hermes, że mamy zjawić się na Olimpie, więc przyjechaliśmy, a ja dopiero teraz pomyślałam, że to może to być ciąża, więc poszłam do apteki. Była tam moja stara znajoma i bez gadania sprzedała mi testy i pozwoliła bym jeden zrobiła na zapleczu w toalecie. Apteka jest przecznicę stąd. Jak zobaczyłam wynik od razu tu przyszłam. Boże, przecież ojciec mnie zabije, a co dopiero Chris!- zaczęła panikować.
- Hej, no już, Clariss, zrobimy listę zadań, jak na misji.- Pokiwała głową na znak zgody, więc kontynuowałam.- Po pierwsze: musisz się uspokoić, panika tu nic nie da, a może ci tylko zaszkodzić. Po drugie: idziemy zrobić pozostałe testy, bo jeden pewności nie daje, i, po trzecie: jak to zrobimy, idziemy spać, ok?
- Dobra.

Po chwili siedziałyśmy przy stole w kuchni czekając na wyniki testów. Pozytywny, pozytywny, pozytywny, pozytywny, pozytywny, pozytywny, pozytywny, pozytywny, pozytywny, pozytywny.
- Skarbie, jutro pomyślimy, co z tym fantem zrobić, komu powiedzieć i tak dalej. Teraz pożyczę ci moją piżamę i pójdziemy spać, dobra? Idziemy jutro na zakupy?- spytałam, robiąc co w mojej mocy, by ją uspokoić.
- Ok. Pójdę się ogarnąć. Mam swoją piżamę, więc dzięki.
Poszłam przyszykować Clar moje łóżko. Zmieniłam pościel i zabrałam książki spod poduszki. Nagle z łazienki dobiegł huk. Pobiegłam do drzwi i zaczęłam się do nich dobijać.
- Clar!!! Clariss Margaret la Rue, w tej chwili otwórz drzwi!- wrzeszczałam.

Po chwili sama otworzyłam sobie drzwi. To, co tam zobaczyłam, zmroziło mi krew w żyłach.

Córka Aresa leżała na podłodze cała we krwi, która wydobywała się z jej skroni. Szybko złapałam za mój telefon, wybrałam 11 i zadzwoniłam do Apolla.
- Annabeth Anastazjo Chese, mam nadzieję, że nie budzisz mnie bez powodu- usłyszałam w słuchawce.
- Apollinie, jeżeli zaraz się tu nie zjawisz, Clariss'a umrze i Ares się wścieknie, błagam, przyjedź tu szybko!- zaczęłam panikować. Strasznie się bałam o moją przyjaciółkę i jej nienarodzone dziecko lub dzieci.- Ona jest nieprzytomna- zdołałam wydusić, a za mną nagle pojawił się bóg lekarzy.
- Co się stało? Jak to się stało?- zapytał, biorąc się za opatrywanie i przygotowywanie do transportu.
- Nie wiem, byłam w pokoju jak usłyszałam huk, a gdy dostałam się do łazienki, ona już była nieprzytomna. Powiedz, co im jest? Przecież Chris mnie zabije, jak się dowie, że im się coś stało...
- Ann, o czym nie wiem?- przerwał mi.
- Na 99% Clariss jest w stanie błogosławionym. Tylko błagam, nie mów tego nikomu.
- Dobrze. Chcesz się z nami przetransportować na Olimp?- spytał, a ja pokiwałam szybko głową na tak.
Po chwili biegłam obok noszy z Clariss do sali segregacji, a następnie na oddział neurologiczny. Wybłagałam u Apolla, by nie kładł jej na ginekologii. Nagle bóg pojawił się z aparatem do USG.
- Muszę się upewnić, co do tego, czy rzeczywiście jest w ciąży- wytłumaczył.- Zrobię jej USG.
- Mogę być przy badaniu?- spytałam.
- No pewnie, jesteś jedyną osobą, która wie, więc by wypadało. Poza tym ktoś musi jej przekazać, czy to ciąża mnoga, czy też nie.
Nagle pobladłam, ona znowu zaczęłaby panikować, tak jak wtedy, gdy Clariss dowiedziała się o ciąży. To może im zaszkodzić.
Nagle na ekranie monitora pojawia się sześć pulsujących punkcików.
- Gratuluje pięcioraczków- rzucił bóg.
- Możesz zrobić mi zdjęcie?- spytałam, starając się zachować jasność myśli.
- No jasne, przecież bez tego ci nie uwierzy- rzucił wesoło, klikając odpowiedni przycisk na urządzeniu.

Co było gdyby...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz