Rozdział 28

818 62 7
                                    

*Thorin*

Kolejne dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił. W Ereborze coraz silniej można było wyczuć atmosferę nadchodzącego wielkiego wydarzenia. Jako przyszły pan młody powinienem być podekscytowany i promieniujący szczęściem. A zamiast tego byłem zdenerwowany i na pewno nie szczęśliwy.
Mimo iż Isabella była tu już większy czas, dopiero w ciągu tych czternastu dni zrozumiałem jak bardzo mam jej dość. Zresztą nie tylko ja: zauważyłem, że moi słudzy, którzy mieli jej służyć, coraz bardziej starają się nie przewracać oczami na jej bezpodstawne oskarżenia w ich kierunku. Czasem miałem wrażenia, że specjalnie robią coś źle, żeby zrobić jej na złość. Ale nie zawsze, szczególnie przy początkujących służbach. Gdybym nie był w pobliżu, prawdopodobnie bez wahania podniosłaby na nich rękę. W końcu miałem tego dość.

Kiedy zamknęliśmy się w mojej komnacie oboje byliśmy na skraju wybuchu.

- Oszalałaś?! Rozmawialiśmy już na ten temat! Nie masz prawa ubliżać moich ludzi!

- To banda głupców a nie ludzie! Jak mogłeś ich zatrudnić! Nie nadają się do niczego!

- Podważasz moje zdanie.- ostrzegłem ją.- Co oni ci zrobili, że tak się na nich uwzięłaś?

- Co oni mi zrobili? A to, że szyć nie umią?! Kilka razy już mnie pokuli! Albo to, że nie umieją dobrze łóżka posłać?! Albo pokoju posprzątać?!

- To powody, dla których musisz upokarzać ich krzycząc na cały Erebor?

- Nie, ale to, że mijają mnie na korytarzu bez pokłonu to jest powód! Jestem ich przyszłą królową!!

Odwróciłem się do niej tyłem przejeżdżając dłońmi po twarzy.

- Nie...- mruknąłem pod nosem.- Mam tego dość...

- Co powiedziałeś?

Wróciłem do poprzedniej pozycji.

- Jeżeli to tak mają wyglądać twoje rządy to wybacz, ale nie mogę pozwolić byś zasiadła na na tronie...

- Co proszę?- warknęła marszcząc brwi.- Potrafię być dobrą królową...

- Tak właśnie to udowodniłaś przez te dwa tygodnie!- przerwałem wskazując ręką drzwi za którymi pewnie do tej pory jej dzisiejsze ofiary jeszcze uspokajały swoje nerwy.

- Zgoda, może i nie traktuję ich dobrze, ale mogę im dać wszystko inne.

- Na przykład co?- spytałem zaciskając szczękę.

- Mogę im dać bogactwo, zapewnię im lepsze bezpieczeństwo, bo taki był przecież układ, jeżeli za Ciebie wyjdę...

- Co im po bezpieczeństwie i bogactwie, jeżeli w swoim własnym domu będą poniżani przez swoich panów? Już mnie tym nie przekonasz...

Otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia.

- A jeśli powiem, że cię kocham?- zapytała cicho podchodząc do mnie niebezpiecznie blisko.- Co wtedy?

- Ja nie kocham Ciebie Isabella, a tak nie stworzysz związku. Poza tym kocham...

W ostatniej chwili ugryzłem się w język. Jednak te trzy słowa wystarczyły by dziewczyna odskoczyła odemnie jak poparzona.

- Kochasz inną?- uniosła wyzywająco brwi A jej oczy pociemniały.

Brawo Thorinie...

- Isabella...

- A więc do dlatego...- syknęła do siebie.- Co to za jedna? Co? No pochwal się...

Milczałem jak grób nie wiedząc jak postanowić.

I Will Not Leave YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz