Amelia

153 24 6
                                    

Witaj, jestem twoim Aniołem Stróżem. Tak, Aniołem. Nie będę tracił czasu na zbędne ceregiele, takie jak imię, nazwisko, czy hobby. I tak odnoszę wrażenie, że nie jesteś tym zainteresowany. Zresztą moja egzystencja wcale nie jest ciekawa, a jedyną atrakcją w niej jest patrzenie, jak inni przemijają. Cóż, można nawet powiedzieć, że kradnę ich życie, obdzieram ich z prywatności.

Obserwowałem cię od chwili narodzin i wiem o tobie więcej, niż możesz sobie wyobrazić. Wiem, że nie lubisz, jak ktoś przeszkadza ci w czytaniu, że wolisz kawę od herbaty i że bardzo cenisz sobie prywatność. Byłem przy tobie do chwili, gdy powiedziałeś mi, że już mnie nie chcesz, nie potrzebujesz niańki chodzącej za tobą krok w krok. Od tamtej pory wałęsam się po świecie niczym zaginiona dusza, która po śmierci nie znalazła mostu, by przejść na drugą stronę. Widziałem wiele ludzkich historii, wiele rozstań, załamań. Byłem świadkiem dziesiątek narodzin i śmierci. Mam, można powiedzieć, bogate doświadczenie.

A teraz przechodzę do ciebie, bo mnie wzywałeś, prawda? Nie? Tak ci się tylko wydaje. To, że sięgnąłeś po tę książkę, oznacza, że mnie potrzebujesz. Poznaj los dziewczyny, która wyrzekła się swojego Anioła, swojej jedynej ochrony, i naraziła się na atak potwora.

Pierwszą moją ofiarą była Amelia. Gdy ją spotkałem miała może dwadzieścia lat. Pracowała i niedawno wyprowadziła się od rodziców. Rzadko zdażało jej się chodzić na imprezy. Nie lubiała takich zabaw. Śmiem nawet powiedzieć, że źle czuła się w towarzystwie jakichkolwiek osób oprócz swojej przyjaciółki, Weroniki. Często spotykały się na kawie, plotkowały.
A potem Amelia znalazła sobie chłopaka. I wszystko zepsuła.

Jak wiadomo, na początku związku było pięknie i słodko. Miłe słówka szeptane przy blasku świec w akompaniamencie komedii romantycznych. Jednak Amelia wiedziała, że nie może sobie pozwolić na wiele. Wiedziała o obecności swojego Anioła i czuła się nią wręcz skrępowana. Chociaż jej Stróża znałem osobiście i był to mój, można powiedzieć, kolega po fachu. W każdym razie wiedział, w jakich momentach ma wyjść.

Dziewczynie to nie wystarczało, chciała mieć pełną swobodę. Pewnego dnia po bardzo długim namyśle, zdecydowała się na rozmowę. Przywołała swojego Anioła Stróża.

- Musisz odejść - powiedziała. - Wiem, że nie mogę cię usłyszeć, wiem, że pownie w tym momencie protestujesz, ale musisz odejść.

Miała szczęście, że nie słyszała swojego Anioła. Po jej wypowiedzi wyrzucił z siebie bardzo niecenzuralne słowa. Ja, w każdym razie, zostałem. Nie mogłem sobie odpuścić tej przyjemności.

Jak łatwo można przewidzieć, związek Amelii rozpadł się. Ile nasłuchałem się pocieszeń ze strony Weroniki. Widziałem hektolitry łez wylanych przez porzuconą dziewczynę. Czasami starałem się nawet szeptać jej czułe słówka, ale wiedz, że musiałem być bardzo ostrożny.

Jej chłopak stwierdził, że nie taką ją poznał, że nie chce spędzić reszty życia z kobietą niestabilną emocjonalnie, bo trzeba wspomnieć, że przyczyną ich rozstania były kłótnie o drobiazgi i alkohol.

Amelia zaczęła pić, dużo pić. A pod wpływem wyczyniała rzeczy, których na trzeźwo nawet nie mogła sobie wyobrazić. A potem przypraszała swojego chłopaka, nie wiedząc nawet, za co.

Więc z nią zerwał. Smutne, co? A miało być tak pięknie.

Jaka rozpacz malowała się na twarzy Anioła Stróża dziewczyny, gdy ten dowiedział się, że Amelia popełniła samobójstwo.

~ z poważaniem,
Wasza Raven

Anioł Stróż (One Shot)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz