XXXIV

2.5K 197 17
                                    

Czytajcie notkę!

Charlie:

Trochę zdenerwowany wchodzę do sali, w której obecnie jest Jessica. Ta dość nieciekawa historia akurat dla nas zakończyła się dobrze, ale niekoniecznie dla Gigi i jej rodziny. Sądzę, że Jessie też nie za dobrze to przeżyje.

Podchodzę do jej łóżka i siadam na krześle obok, a Jessie chce obrócić głowę w moją stronę, jednak się jej to nie udaje.

-Proszę o chwilę cierpliwości, Jessico-mówi lekarz.-Podaliśmy już leki przeciwbólowe, twój chłopak już tu jest, więc mogłabyś teraz odpowiedzieć na pytania.

-Tak-szepcze Jessie, prawdopodobnie dlatego, że nie może mówić głośniej.

-Pamiętasz, jak się nazywasz?-pyta.-Pełne imię i nazwisko.

-Jessica Valentine Olsen-wyznaje.

-Świetnie. A jaki mamy dziś dzień? Podaj pełną datę i dzień tygodnia.

-Dwudziesty ósmy luty, dwa tysiące osiemnasty, czwartek.

Jest sobota, do tego drugi marca.

Patrzę się zaniepokojony na lekarza.

-Spokojnie-mówi.-Za godzinę jej pamięć będzie normalna. To wina wstrząśnienia mózgu.-Kiwam głową, a wtedy on ponownie spogląda na Jessie.-Wiesz, dlaczego się tutaj znalazłaś?

Jess zaczyna rozglądać się po sali, jakby w próbie znalezienia odpowiedzi.

-Nie jestem pewna-szepcze, wręcz płaczliwym głosem.

-Powiedz, tak jak myślisz-prosi ją lekarz, a ja łapię dziewczynę za rękę.

Delikatnie na mnie spogląda i przełyka głośno ślinę.

-Ktoś wypchnął mnie na ulicę i...-Zamyka oczy, a po chwili je otwiera.-To auto mnie uderzyło? I żyję? Chyba, że to sen.

-To auto nie uderzyło ciebie. Uderzyło twoją przyjaciółkę, która wypchnęła cię na drugą stronę ulicy.

-Nami, czy Gigi?-pyta, a jej głos się trzęsie.

-Gigi-wyjaśniam.

Podnosi powoli ręce i przyciska je do oczu.

-A-a-ale żyje, prawda?-pyta, a jej głos kompletnie odmawia posłuszeństwa.

-Niestety nie, Jelena Hadid nie przeżyła-oznajmia, a z oczu Jessie zaczynają wypływać łzy. Kręci głową; najwyraźniej ból już minął.-Proszę dać coś pannie Olsen coś na uspokojenie-prosi lekarz. Patrzy na mnie.-Gdyby coś się działo, proszę o poinformowanie pielęgniarek.

Kiwam głową, a lekarz wychodzi. Pielęgniarki podają Jessice leki w kroplówce, a później odchodzą i zostajemy sami.

-Kochanie...-zaczynam. Łapie za jej ręce i odciągam od jej twarzy. Schodzę z krzesła i siadam na rogu jej łóżka, a ona zniża się na łóżku i przytula głowę do moich nóg, i dalej płacze.

Długo tkwimy w takiej pozycji, ja nie mam zamiaru się ruszyć i jej zostawiać, a Jessica nie chce tego. Wiem, że mnie potrzebuje, więc cieszę się, że mogę tutaj z nią być.

Dziewczyna powoli podnosi głowę do góry i kładzie się ponownie na poduszce. Ma oczy napuchnięte od płaczu, a jej wargi drżą.

-Chcę mi się pić-przyznaje.-Przyniesiesz mi coś do picia?

-Już idę.-Wstaję z jej łóżka, nachylam się jeszcze i całuję Jessicę w głowę.-Będę za dwie minuty-szepczę, prostuję się i wychodzę na korytarz. Zastanawiam się, kiedy Courtney będzie na miejscu, bo wiem, że na pewno nie potrzebnie się martwi...

find me • ch.lOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz