Rozdział 15

170 8 8
                                    

Następnego dnia przebudziłam się. Z dziwnym uczuciem. Popatrzyłam na wygniecione miejsce obok mnie. Ktoś tam spał?  Nagle wróciły do mnie wszystkie wydarzenia poprzedniego dnia. Mick... wciąż nie mogłam uwierzyć, że naprawdę do mnie wrócił. Nikogo nie było w pokoju. Zaglądnęłam pod łóżko. Mój pamiętnik wciąż tam był. Odetchnęłam z ulgą. Ubrałam się i poszłam do kuchni. Chłopaki właśnie sprzątali. Najwyraźniej ominęła mnie całkiem niezła wojna na jedzenie. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Cześć. - zagadnęłam.
- Oh... Cześć. Długo tu stoisz? - Jeff był wyraźnie zakłopotany.
- Nie, dopiero przyszłam. Gdzie Mick? - Wysłaliśmy go do sklepu po coś do jedzenia. - wyjaśnił Liu.
- Rose? - Jeff nerwowo miętosił w rękach koniec ścierki, którą chwilę wcześniej ścierał blat.
- Słucham. - niepewnie na niego spojrzałam. Czemu się tak denerwował?
- Bo... Musisz mu powiedzieć.
- Chyba nie bardzo rozumiem. - spojrzałam na niego pytająco,  choć podejrzewałam już o co mu chodzi.
- Musisz mu powiedzieć, że jesteś morderczynią. - Liu był o wiele spokojniejszy od brata.
- Dlaczego?  Lepiej będzie gdy się nie dowie. Nie chcę żeby mnie zostawił.
- Jeśli naprawdę cię kocha to z tobą zostanie. Poza tym... Pomyśl tylko. Co będzie jak sam to odkryje? - kontynuował Liu.
- Wtedy będzie jeszcze gorzej... - dokończyłam i westchnęłam zrezygnowana. Przez dłuższą chwilę stałam w zamyśleniu. Jak ja mu to powiem? Moje rozmyślania przerwała ręka Jeffa machająca mi przed twarzą.
- Halo?  Ziemia do Rose!  Żyjesz?
- C-co? A... Tak, tak. Żyję.
- Mam nadzieję. Mogłabyś nam pomóc?
Skinęłam głową i wzięłam miotłę. Po chwili wszyscy byliśmy zajęci swoimi sprawami. Długo nam to zajęło, ale skończyliśmy. Liu poszedł na spacer,  choć nie wiem skąd wziął na to jeszcze siłę. Ja zjadłam śniadanie, a Jeff położył się na łóżku i odpoczywał. Po chwili odpoczynku wstałam i poszłam do Jeffa.
- Co robisz?
- Leżę plackiem na swoim łóżku, gapiąc się w sufit.
- Kreatywnie. - zaśmiałam się. Chłopak popatrzył na mnie. Przez dłuższy czas mi się przyglądał, a niezręczna cisza między nami zaczęła mnie irytować.
- Jeff?  Zaciąłeś się czy co? - nadal się nie poruszył. Nawet nie mrugnął. Zaczęłam się niepokoić.
- Jeff?! - pobiegłam do niego i machnęłam mu ręką przed oczami. Nic. Zero reakcji. Potrząsnęłam nim,  ale on nadal był nieruchomy. Zaczęłam panikować. Cały czas wolałam jego imię i nie dostawałam odpowiedzi. Łzy napłynęły mi do oczu.
- Jeff... - oparłam głowę na jego torsie i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Co ja mam zrobić?  W szkole nigdy nie mogłam zapamiętać jak się wykonuje reanimację. To było piętnaście czy trzydzieści uścisków? Trzęsące dłonie położyłam na jego klatce piersiowej. Krztusiłam się już własnymi łzami. Oczy miałam zamknięte. Jeden,  dwa,  trzy...
- Jeff, proszę obudź się. Nie zostawiaj mnie... - szeptałam.
- Nie przejmuj się mała, nie zostawię. - podniosłam głowę na jego rozbawioną twarz. W pierwszym odruchu rzuciłam mu się na szyję, jednak potem radość zmieniła się w złość.
- Udawałeś?!
- Tak... - niepewnie na mnie spojrzał.
- Mało zawału nie dostałam!
- Przepraszam... więcej tak nie zrobię.
- Mam nadzieję, bo inaczej własnoręcznie cię uduszę!
- Oj... nie złość się tak. Chciałem tylko zobaczyć twoją reakcję. Lekko pocałował mnie w czoło. Nie zareagowałam choć nie ukrywam,  że zrobiło mi się miło, a policzki zaczęły delikatnie piec. Nigdy czegoś takiego nie zrobił. Zmierzyłam go już łagodniejszym spojrzeniem. Westchnęłam. Czasem ma naprawdę głupie pomysły. Podeszłam do drzwi.
- Gdzie idziesz?
- Przejść się.
Wyszłam. Ciekawe dlaczego Mick tak długo nie wraca?  Pójdę go poszukać.

                               *****

Gdy tylko upewniłem się, że  Rose wyszła sięgnąłem pod łóżko. Jej pamiętnik był już w moich rękach. Przez chwilę się wahałem. Chyba nie powinienem go czytać... Z drugiej strony mogłem poznać jej sekrety.  Bez kłamstw,  zatajania prawdy. To sprawiało, że z jednej strony chciałem już otworzyć pamiętnik i wszystko przeczytać, jednocześnie bojąc się co tam znajdę. A co jeśli ona się dowie?  Nie wybaczy mi tego,  straci zaufanie. Ale muszę spróbować. Inaczej nigdy nie dowiem się czy mówi mi prawdę. Drżącymi rękami otworzyłem pamiętnik i przeczytałem wstęp. Niby nic dziwnego. Było tam tylko jedno zdanie. " Nie otwieraj jeśli chcesz mieć jeszcze normalne sny". To zdanie mnie zaniepokoiło. Przewróciłem kartkę...

                               *****

Wracałem właśnie do domku,  gdy zdałem sobie sprawę, że nie pamiętam gdzie on jest. Telefonu nie miałem, bo został już dawno zniszczony. Miałem tylko nadzieję, że Rose jest gdzieś w pobliżu i zaprowadzi mnie z powrotem do chatki. Przeszłem jeszcze kilka kroków i usłyszałem szelest. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić zza drzew wyszła moja siostra. Odetchnąłem z ulgą. To prawie jakby usłyszała moje myśli i przybyła, by mi pomóc! Przytuliłem ją na co ona spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- No co? 
- Nic,  nic.
- Zgubiłem się.
- Zauważyłam. - zaśmiała się i poczochrała moje i tak już sterczące na wszystkie strony włosy i pokazała mi bym szedł za nią. Bez wahania podniosłem siatki,  które wcześniej położyłem na ziemi i poszedłem jej śladem.

                               *****

Siedziałem nad jeziorkiem i obserwowałem falującą wodę. Kamieniste dno było idealnie widoczne. Po pewnym czasie usłyszałem szelest. Błyskawicznie się odwróciłem i zatrzymałem nóż tuż przed szyją Mick'a.
- Co wy tu robicie?  - zdziwiony opuściłem broń.
- Przyszliśmy po ciebie. Chyba pora wracać do domu,  nie uważasz? - spytała Rose.
- Faktycznie... już późno. Nie zauważyłem, że już minęło południe. Jeff nie jest z wami? 
- Nie,  został w domu. Dobra chłopaki. Idziemy?
- Chyba nie zostało nam nic innego. - ruszyliśmy w stronę domu.

                             *****

Przeczytałem kilka stron pamiętnika,  ale jak na razie nie znalazłem tam nic nowego. W pewnym momencie usłyszałem jak ktoś wchodzi do domu,  a potem jak Rose mówi coś do Liu. Szybko się zerwałem i schowałem pamiętnik na miejsce,  jednocześnie układając się wygodnie.
Dziewczyna weszła do pokoju.
- Cały dzień tu leżysz?
- Tak... byłem tak zmęczony tym sprzątaniem, że zasnąłem.
- Oj... Ty śpiochu! - rzuciła we mnie poduszką.
- O nie!  Przesadziłaś! - zaśmiałem się i jej oddałem. Potem wywróciłem ją na łóżko i zacząłem łaskotać. Śmiała się tak bardzo, że aż łzy zaczęły ciec jej po policzkach. Ja śmiałem się razem z nią.
- Jeff!  Nie!  Przestań! - wydzierała się. Nagle drzwi otworzyły się z głośnym hukiem. Oboje spojrzeliśmy na Mick'a,  który stał w drzwiach w lekkim szoku.
- Yyy... Co wy robicie?
- My... my tylko się wygłupialiśmy.
- Darłaś się jakby conajmniej obdzierał cię ze skóry.
- Nie jestem potworem.
Zaczęliśmy się śmiać. Tylko Liu,  który wszedł do pokoju był poważny.
- Chodźcie coś zjeść. - powiedział. Rose i Mick wyszli. Liu popatrzył na mnie z wyrzutem. Czyżby wiedział, że czytałem pamiętnik Rose? Spojrzał na coś pod łóżkiem. Pamiętnik było wyraźnie widać. Szybko odłożyłem go na miejsce,  z którego wziąłem go rano. Widocznie w pośpiechu nie schowałem go zbyt dobrze. Skinąłem głową w podzięce na co on tylko wywrócił oczami i poszedł do kuchni. Ruszyłem zaraz za nim.

Hey!
Dziś 1052 słowa. Wiem, że w tym rozdziale nic się nie działo. Już przez następne rozdziały będziemy czytać tylko kartki z pamiętnika Rose. Do następnego!
gabi12959

Rose The Huntress {Zakończone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz