Wtorek. Dzień jak co dzień, różni się tylko tym, że mam której lekcje. Zaczął się naprawdę obiecująco.
- Theo! Malia! Śniadanie! - wołała mama.
- Co na śniadanie?
- Omlet z owocami - odparła.
Zacząłem biec po schodach, przeskoczyłem nad psem i usiadłem do stołu.
- Malia! Theo zaraz wszystko zje.
- Theo! Nie zjedz mi wszystkiego bo, cię zatłukę! - wydarła się Malia z łazienki.
- To się pośpiesz bo, drugi omlet jest w drodze do mojego żołądka.
Słyszałem jej kroki i poczułem uderzenie poduszki.
- Chcesz wojny to ją dostaniesz!
- No to chodź dzieciaku.
- Theo, Malia nie w kuchni bo, talerze potłczecie! - krzyknęła mama.
Gdy się tak tłukliśmy na podłodze wkroczyła czarna bestia. Zaczęła podgryzać i skakała po nas.
- Optimus odejdź nie zostaw my się tylko bawimy. - Malia odganiała psa od nas.
Ktoś zadzwonił do drzwi, pies zostawił nas i zaczął szczekać.
- Mamo otworzysz? - spytałem siedząc na Malii i trzymając jej ręce w stylu kajdankowym.
- Tak, już idę - odparła.
Otworzyła drzwi, a w nich pojawił się Lucas mój kumpel, który codziennie rano przychodził po mnie.
- O cześć... widzę, że przeszkadzam, ale Theo zwijaj się bo się spóźnimy.
To już? Myślałem, że jeszcze trochę czasu do wyjścia, ale cóż zrobić. Pobiegłem na górę, chwyciłem plecak, zeskoczyłem ze schodów, pożegnałem się z mamą i wyszedłem.
Moja szkoła była nie daleko. Udawało mi się zawsze przychodzić na czas. Po drodze mijaliśmy galerie w której pracowała Kira...
Wchodząc do szkoły mieliśmy pana Hardsona, dyrektora naszej szkoły. Panią Hamiliton nauczycielkę matematyki z którą mieliśmy pierwszą lekcje. Nie byłem dobry z matmy I pani profesor o tym wiedziała, dlatego przesadziła mnie do Amber, prymuski klasowej. Była nawet fajna, ale trochę za dużo czasu siedziała sam na sam z książkami. Po matmie mieliśmy polski z panem Ramseyem, potem historie z trenerem mojej drużyny piłkarskiej ,,Wilki Północy". Pan Payn jest świetnym trenerem jak i nauczycielem, lubiłem z nim lekcje. Czekały mnie jeszcze dwie najgorsze lekcje biologia i geografia, ale z nich jestem całkiem nie zły.
~ * ~
-Dzień dobry panno Posey - dyrektor uścisnął dłoń mojej mamie, znali się już bardzo dobrze przez moje wybryki jak to nazywali ale nadal byli na ,,Pani " tylko moja mama mówiła na niego Gordon.
- Jaki jest powód ściągnięcia mnje do szkoły? - spytała mama.
- Theo to dobry uczeń, ale... - i zaczęła się przemowa, która trwała dobrą godzinę, no może więcej. Siedziałem pod gabinetem pana Hardsona cały czas i czekałem na moją rodzicielkę aż w końcu wyjdzie z jamy niedźwiedzia. Moje lekcje już dawno się skończyły, a ja nadal czekam. W końcu wyszła. Nie była chyba zła, ani też za szczęśliwa...
Po drodze do domu nie odzywała się. Zawsze tak jest, a jak wejdziemy do domu albo zrobi awanturę, albo będzie milczała. Wypadło na to pierwsze.
- Theo Dylan Posey co masz na swoją obronę? - była wściekła nie tylko zła.
- No wiesz... - zacząłem.
- Żadne no wiesz. Wyjaśnisz mi o co chodziło? - zaczęła się niecierpliwić.
- Ale chodzi ci o wagary czy o tą bójkę dzisiejszą lub czy może... - wyliczałem.
-Rozumiem, że więcej tego było niż ta bójka dzisiejsza? Theo jesteś nieodpowiedzialny... - wiedziałem , że to powie - jak mogłeś, do tej pory było wszystko dobrze. Zastanów się co ty wyprawiasz, czy chcesz aby cię przenieśli? Albo wyrzucili ze szkoły? Theo! Zlituj się no chłopie ogarnij się wreszcie! To, że ojca nie ma przez cały rok to nie znaczy, że możesz mi wchodzić na głowę. Dyrektor wyznaczył karę dla ciebie ale u prosiłam go aby dał ci jeszcze jedną szansę. Kolejnego razu nie będzie, więc proszę cię jeszcze raz ogarnij się. - Dobrze mamo, to był ostatni raz przepraszam. - czułem się źle. Nie chciałem aby mama się martwiła ale co mogłem zrobić. Musze poprawić swoje zachowanie.
- Mam nadzieje - pocałowała mnie w czoło i pogłaskała po głowie.
- Powiesz mi co się dzisiaj wydarzyło?
- Znowu Chuck. On się czepia każdego. Dzisiaj chciał uderzyć Lucasa, bo rzekomo po pchnął go na korytarzu i o mało co się nie przewrócił. Nie wiedziałem co robić. Więc przywaliłem mu. Żebyś to widziała jak się zatoczył i upadł na jednego ze swoich osiłków.
- Dobrze zrobiłeś by ratować Lucasa ale nie pochwalam tego nie możesz rozwiązywać konfliktów poprzez bicie musisz zacząć rozmawiać.
Drzwi otworzyły się. Wpadła Malia, Optimus za nią niosąc jej plecak.
- Malia? -zagadnąłem.
- Czego?! Odczepcie się ode mnie wszyscy!
Poszła do swojego pokoju który znajduje się obok mojego, trzasnęła drzwiami i już jej nie było.
Wow... Mama patrzyła na mnie. Wzrokiem wskazywała na jej pokój I na mnie. Chciała abym do niej poszedł.
- Pójdę jak wezmę potrzebne rzeczy.
Wyciągnąłem z szafki dużą czekoladę orzechową ( jej ulubioną ), lody, popcorn który włożyłem do mikrofali i cole. Zabrałem prawie wszystko została tylko czekolada. Zawołałem psa. Gdy tata go kupił nauczyłem go sztuczek ,,ZANIEŚ, PRZYNIEŚ i TRZYMAJ". Dałem mu czekoladę i powiedziałem:
- Zanieś do pokoju Malii.
Posłusznie wykonał polecenie.
Gdy ja wtaczałem się po schodach pies warował przy drzwiach mojej siostry. Otworzyłem drzwi, Optimus wszedł do środka i wskoczył na łóżko.
- Cześć duży, co masz w pysku? Puść.
Pies dał Malii czekoladę i położył się obok.
- Dziękuję kochany jesteś.
Pocałowała zwierzę w czoło i przytuliła.
- Nie tylko on. Chcesz pogadać?
Poklepała miejsce obok psa na znak, że mogę usiąść.
- Co jest? Bo na szczęśliwą nie wyglądasz.
- Szkoda gadać. Rzuciłam Dave'a, zdradził mnie.
- To nie dobrze. Przykro mi.
- Wiesz co, trochę mi przeszło. Ale nadal boli.
- Widocznie nie był ciebie wart. Nie doceniał cię i nie wiedział co traci. Jak nie on będzie inny pamiętaj.
- Dziękuję, jesteś fajnym bratem.
Przytuliłem ją, a ona mnie. Optimus położył się na plecach aby drapać go po brzuchu.
- Pieszczoszek mój, nie zostawisz mnie nigdy, co?
Szczeknął potwierdzając słowa Malii.
- Nie tylko on cię nie zostawi. Może coś zjemy? Lody się rozpuszczą.
- Okej.
Siedziałem u niej do wieczora. Gadaliśmy o wszystkim.
Około 22:00 musiałem iść do siebie by przygotować się na jutro do szkoły.
Dzień zakończony sukcesem. Dostałem bure i pomogłem siostrze. I że to ja jestem czarną owcą w rodzinie...
~* ~
Pierwszy rozdział z głowy potem będzie z górki.
Dziękuję
~Nella
CZYTASZ
Prawdziwy Alfa
Manusia Serigala17-letni chłopak mieszkający w Santa Rosa borykający się z problemami zwykłego nastolatka i młodego wilka który bardzo szybko się uczy, ale nie potrafi zapanować nad przemianami...