Rozdział 19.

1.5K 124 80
                                    

Przetarłam zaspane oczy i usiadłam na łóżku. Ziewnęłam po czym wstałam z materaca, podchodząc do szafy. Wyciągnęłam ubrania i weszłam do łazienki.

- Chyba cię pukać nie nauczyli, co?- usłyszałam męski głos. Spojrzałam na chłopaka i zamarłam. Loki stał przede mną w ręczniku przewiązanym w pasie.

- C- co ty robisz w mojej łazience?- spytałam wychodząc z osłupienia. Myślałam, że zielonooki siedzi w swojej celi, a nie w mojej... Łazience! Drugim ręcznikiem wytarł starannie włosy, patrząc w lustro.

- Chciałem wziąć prysznic. Długo tego nie robiłem. Fury chyba nie wie jak zadbać o własnych więźniów- prychnął cicho i rzucił ręcznik na ziemię.

- Podnieś to- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Spojrzał na mnie, a później na ręcznik. Wzruszył ramionami po czym podniósł go i położył na pralce. Westchnęłam cicho, wykręcając oczami.

- Trzeba było powiedzieć, że jesteś w łazience- mruknęłam, otwierając drzwi.

- Spałaś, nie chciałem cię budzić- mruknął osuszając swoje ciało.

- Czy ty byłeś przez całą noc u mnie?- spytałam, odwracając się w jego stronę. Przytaknął skinieniem głowy.- Czy ty spałeś w moim łóżku?- ponowne skinienie głową.- Czy ty mnie dotykałeś?

- Spałem, to nie wiem. Ale jak rano się obudziłem to przytulałaś się do mnie. Więc pytanie powinno brzmieć czy ty dotykałaś mnie- odpowiedział, naciskając na słowo"ty" i "mnie". Patrzyłam na niego jak na idiotę. Nie możliwe, abym go dotykała. A może...?

- Nie wiem, spałam- wzruszyłam ramionami i wyszłam z pomieszczenia. Siadłam na swoim łóżku, biorąc telefon do ręki. Miałam wiadomość od mamy.

Idę na rozmowę o pracę. Gdy wrócę, tego chłopca ma nie być w twoim pokoju i czeka nas poważna rozmowa.

Przeczytałam, a moje serce zamarło. Mama widziała jak Loki przytulał się do mnie. Cholera, będzie kłótnia. Odłożyłam telefon delikatnie na bok, a w tym samym czasie drzwi od łazienki się otworzyły i do pokoju wszedł Loki. Spojrzałam na niego. Był ubrany już w swój standardowy strój. Wyglądał w nim dobrze i nawet ten śmieszny zielony kolor do niego pasował.

- Dziękuję za pozwolenie skorzystania z łazienki- powiedział zbyt formalnie jak na niego.

- Nie pozwoliłam ci- mruknęłam w odpowiedzi, a on się uśmiechnął.- Coś jeszcze?- spytałam, widząc, że stoi w miejscu. Pokiwał głową na boki.- To znikaj już, bo i tak mam przez ciebie problemy- dodałam.

- Jakie problemy?

- Mama wpadła do pokoju i widziała jak śpimy w jednym łóżku, jednym słowem: Mam przechlapane- wyjaśniłam, a chłopak siadł koło mnie.

- Przecież nic takiego nie robiliśmy- uśmiechnął się w ten swój tajemniczy sposób.

- Odejdź- warknęłam cicho i popchnęłam go, co spowodowało, że się zachwiał, ale nie spadł z lóżka. Uśmiechnęłam się, a gdy drzwi do mojego pokoju się otworzyły, nie wiedziałam co robić. Zamaskować Lokiego za magią, czy wrzucić go do szafy? Mama i tak by wyczuła magię, więc to odpada. Do szafy? Nie, wątpię, aby brunet tam wszedł. Patrzyłam jak mama wchodzi do pokoju. Jej mina mówiła: Co ten chłopak jeszcze tutaj robi?!

- Mamo...- zaczęłam, ale moja wypowiedź została przerwana przez krzyk bruneta. Spojrzałam na niego. Zwijał się z bólu na podłodze. Wstałam i podeszłam do niego, chwytając za nadgarstki.- Mamo, przestań- ostrzegłam, ale męki chłopaka nie ustały. Nie wiedziałam co zrobić. Rodzicielka stała z kamiennym wyrazem twarzy, patrząc na Lokiego, a ten co raz gorzej wyglądał. Nie mogłam patrzeć na to, co dzieje się z chłopakiem. Kolejny krzyk pełen bólu przeraził mnie jeszcze bardziej.- Mamo, wystarczy, zabijesz go- powiedziałam, ale ona w ogóle mnie nie słuchała. Moje serce waliło tak szybko, że myślałam, że zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. Trzymałam chłopaka za ramiona, próbując jakoś zapanować nad magią, którą używa moja mama, aby nie odczuwał nic, aby tak nie krzyczał. Jego krzyki sprawiają, że cierpię. Nagle poczułam narastającą wewnątrz mnie wściekłość. Zacisnęłam mocniej ręce na materiale chłopaka ubrania i wstałam gwałtownie na równe nogi.- Wystarczy!- krzyknęłam, patrząc na kobietę. Spojrzała na mnie. W końcu na mnie spojrzała.

- Kochanie, zapanuj nad tym- szepnęła. Spojrzałam w lustro, które stało dokładnie na przeciw mnie. Byłam niebieska, a moje oczy czerwone.

- Prawie go zabiłaś, jak mam być spokojna?!- spytałam i przeniosłam wzrok na chłopaka. Oddychał płytko, chcąc jakoś unormować oddech. Spojrzał na mnie oczami pełnymi różnych emocji i jego głowa uderzyła głucho o podłogę. Oczy miał zamknięte, a ja... A ja... Nie wiedziałam co mam robić, ani co myśleć. Wylądowałam na kolanach na podłodze przy Lokim.

- Mamo, zabiłaś go. Zabiłaś Lokiego- szepnęłam i ścisnęłam rękę chłopaka.

- Kochanie, musisz z powrotem stać się człowiekiem...

- Ale ja nie jestem człowiekiem! Jestem jakimś wybrykiem natury! Dobrze o tym wiesz! Chciałam się do tego przyzwyczaić i Loki mi w tym pomagał, a ty go zabiłaś!- krzyknęłam, wstając. Patrzyła na mnie z nutą strachu w oczach.

- Córeczko, ja...

- Mam 23 lata, mamo! Umiem być samodzielna! Cieszę się, że mieszkasz ze mną i mi pomagasz, ale jestem na tyle dorosła, że przyjaciół mogę wybierać sama!- przerwałam jej. Zabiła jedyną osobę, która starała się mi pomóc, która jako jedyna od tak dawna ze mną normalnie rozmawiała. Jedyna osoba, na której mi zależało.

- Widzę jak ci na nim zależy, więc powiem jedno. Uważaj. Jeśli ten chłopiec zrobi ci krzywdę, wtedy naprawdę go zabiję- wyszła z mojego pokoju. Podniosłam głowę do góry, marszcząc czoło w niezrozumieniu. Co ona właśnie powiedziała? Mam uważać, tak? Loki mi już nic nie zrobi, bo właśnie go zabiła! Jak ona mogła?

Cofnęłam się kilka kroków uderzając plecami w ścianę. Zjechałam po niej w dół, a z moich oczu popłynęły łzy. W ostatnich dniach stałam się miękka jak gąbka, coś jest ze mną nie tak. Zakryłam usta, patrząc na leżącego bezwładnie na podłodze Lokiego. Wyciągnęłam rękę w stronę łóżka, a po chwili znajdował się w niej telefon. Nie zdążyłam go złapać, więc wylądował na ziemi. Na szczęście pękła tylko szybka. Wystukałam trzęsącymi się palcami numer Steve'a i przyłożyłam urządzenie do ucha.

- Słucham?

- Steve- pociągnęłam nosem i otarłam lekko łzy z policzków.

- Sam, coś się stało? Dlaczego płaczesz?

- Loki...- wychrypiałam.

- Czy on ci coś zrobił?

- Nie, on... On nie żyje- rozpłakałam się jeszcze bardziej. Spojrzałam na swoje nogi nie mogąc znieść widoku bezwładnego ciała Lokiego. Przez chwilę po drugiej stronie zapanowała cisza.

- Poczekaj chwilę, włączę na głośno mówiący, Stark musi to usłyszeć- coś zaszeleściło i usłyszałam brzdęk telefonu uderzającego o stół.- Powtórz, to co mówiłaś przed chwilą.

- Proszę nie karz mi tego mówić jeszcze raz- zacisnęłam oczy i przygryzłam dolną wargę.

- Co się stało, że ona płacze?

- Loki nie żyje.

- Pewnie się zgrywa, on ze wszystkich się zgrywa, on tak ma. Samantho, nie przejmuj się nim.

Usłyszałam, a moje serce przyspieszyło. Jak on śmie mówić, że Loki się zgrywa, jak ja widziałam jak pada bezwładnie na podłogę?!

- On naprawdę nie żyje! Mama go zabiła!- warknęłam i miałam ochotę coś rozwalić.

Can You Be Mine? ( Loki Laufeyson ) [ W TRAKCIE POPRAWY] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz