Rozdział 4

93 5 10
                                    

Otworzyłam oczy.

Pierwsze co zobaczyłam?
Błękit nieba w San Francisco.

Pierwsze co usłyszałam?
Szum fal uderzających o brzeg.

Pierwsze co poczułam?
Oddech chłopaka na swojej szyi.

Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na przyjaciółki. W sumie to jedną, bo drugiej nie było. Juls z Michaelem spali przytuleni do siebie. Spojrzałam za siebie. Nasze instrumenty. Pomiędzy strunami ukulele Zuzy było coś włożone. Wstałam z koca tak, aby nie obudzić Ashtona i podeszłam do ukulele. Wyjęłam karteczkę z pomiędzy strun.

"Nie wiem kto to pierwszy przeczyta, ale wiedz Ashtonie, Michaelu, Julio x2, że poszliśmy się z Calum'em przejść wzdłuż brzegu. Nie wrócimy prędko, nie czekajcie, xx."

Tak tak pewnie poszli się pieprzyć.

Jest teraz pewnie około 5 rano. Zdjęłam spodnie i zaczęłam kierować się do brzegu. Już przy brzegu zdjęłam bluzę przez głowę i rzuciłam ją na piasek. Podeszłam do wody. Poczułam tylko, jak zimna woda otula moje stopy. Zamknęłam oczy i wzięłam wdech. Zaczęłam wchodzić głębiej. Doszłam dotąd, aż woda sięgała mi do piersi. Wchodziłabym dalej, ale ktoś mi przeszkodził.

- Co robisz? - zapytał lekko zaspanym głosem.

- Zostaję syrenką. - odpowiedziałam.

- Ale wies,z że syrenką zostaje się o północy na wyspie? - zapytał, wchodząc do wody.

- Może ja płynęłam na Alcatraz i tam chciałam zmienić się w syrenę. - był coraz bliżej.

- Moja droga. To nie ta plaża. Do Alcatraz to na drugą stronę.

- Dobra. Może ryby chciałam połapać? - podszedł do mnie i przystanął.

- Tu nie ma ryb.

- Byłeś tu kiedyś? Wcześniej?

- Tak. Pisaliśmy tu piosenkę, w sumie to Michael i Calum pisali. Zakochaliśmy się w tych plażach i postanowiliśmy wrócić.

- A gdzie Luke?

- Chciał pojechać do domu. Zakończyliśmy kontrakt i teraz mamy jakiś czas wolnego na nową płytę. - odpowiedział. Zaczęło robić mi się zimno i jakoś nie komfortowo. Słońce jeszcze nie do końca wstało, ale jego pierwsze promienie już było widać.

- Posiedzę przy brzegu zimno mi już. - powiedziałam.

- Mogę ci potowarzyszyć? - zapytał. Obróciłam się do niego.

- Zawsze. - ruszyliśmy do brzegu, co wcale nie było łatwe. Kiedy doszliśmy, usiadłam na piasku i poczekałam, aż Ashton dojdzie do mnie. Usiadł na piasku tuż obok mnie i położył dłonie z tyłu za siebie.

- Miałeś kiedyś chwilę zwątpienia w siebie? Na koncertach na przykład? - zapytałam, patrząc na wodę.

- Tak. Kiedyś byłem chory, miałem gorączkę, ale i tak wyszedłem na scenę. Chłopcy mówili, żebym tego nie robił, bo mogę jedynie pogorszyć swój stan, wtedy prawie mdlałem. Mieli rację, mogłem tego nie robić. Siedziałem za perkusją, patrząc na tysiące krzyczących osób. Zagrałem dwa utwory, na trzecim już tym trudniejszym, czyli bodajże American Idiot, zaczęły trząść mi się dłonie, a obraz coraz bardziej mi się rozmazywał, na szczęście Calum cały czas mnie obserwował, a Michael i Luke prowadzili koncert. Robili wszystko, żeby fani zbytnio nie zauważyli tego, jak źle ze mną było, kamery nie pokazywały mnie na wielkim ekranie, a chłopcy też starali się chodzić tak, aby nie było widać mnie za nimi. Akurat wtedy Calum musiał odpuścić obserwowanie mnie, bo fani zaczęli krzyczeć "Cashton". Kiedy gitary weszły w pierwsze brzmienie, krzyknąłem do Caluma, na co ten na szczęście się obrócił.
Przebiegł do Luke'a i potem do Michaela powiedział im co się dzieje, zdjął bas i wręcz na rękach zabrał mnie ze sceny. Tak, to był ten moment, w którym chciałem wrócić do domu, ten moment, w którym właściwie się poddałem. - spojrzałam na niego. W jego oczach coś błyszczało. Przysunęłam się do niego bliżej i po prostu objęłam. Wtedy zrobił wszystko dla fanów, żeby byli szczęśliwi i mogli zobaczyć Ashtona Irwina w jego żywiole, ale on po prostu nie dał rady.

San Francisco/Ashton Irwin,5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz