Całowałem twe usta, trzymałem twą dłoń
dzieliłem z tobą marzenia, dzieliłem z tobą łóżko
Dobrze znam ciebie, dobrze znam twój zapach
Nie mogłem bez ciebie żyć
(James Blunt, „Goodbye My Lover")Rozdział trzydziesty pierwszy
Nie bój się.
W chwilach, gdy nie możesz być silny,
będę taki za ciebie.Ciche, ale denerwująco uporczywe stukanie o szybę okna wyrwało go z poobiedniej drzemki, z powrotem katapultując do rzeczywistości. Draco z trudem uniósł powieki, rzucając leniwe spojrzenie w stronę intruza.
- Masz sowę na parapecie - wymamrotał w lewe ucho Harry'ego i ponownie przycisnął twarz do jego karku, przytulając się mocno do nadal rozgrzanego ciała.
Harry odpowiedział niechętnym pomrukiem. Jednak gdy sowa wyraźnie okazała, że nie ma najmniejszego zamiaru zaniechać stukania, łagodnie wyswobodził się z objęć Dracona, wygrzebał z posłania i otworzył okno.
Urocza, mała płomykówka nie wahała się ani przez chwilę z przyjęciem zaproszenia. Wraz ze strumieniem zimnego, wilgotnego marcowego powietrza, które przyprawiło Harry'ego o wyraźny dreszcz, wśliznęła się do wnętrza sypialni, elegancko lądując na krawędzi łóżka.
Draco uważnie obserwował, jak Harry odbiera od sowy list, rozkłada pergamin i przebiega wzrokiem kilka nakreślonych na nim słów. Zmarszczone czoło Pottera nie zwiastowało niczego dobrego.
- Dumbledore? - zdecydował się zapytać markotnym tonem, podnosząc do góry brew.
Harry zacisnął usta.
- A któżby inny? - odparł i wzruszył ramionami, ponownie przebiegając wzrokiem przez pergamin. - Mam natychmiast stawić się w Mungu. To wygląda na coś pilnego.
Sowa znacząco kłapnęła dzióbkiem, jakby chcąc podkreślić ważność wiadomości Dumbledore'a. Harry uspokoił ją kawałkiem sowiego przysmaku, który żarłocznie połknęła, po czym, rozłożywszy skrzydła, wyfrunęła przez okno.
Przeklinając w duchu dyrektora, Draco z powrotem opuścił głowę na miękką poduszkę.
- Do cholery, jest niedziela - warknął.
Niemal zaraz po zjedzonym wspólnie obiedzie jakimś sposobem wylądowali w łóżku Harry'ego. Pomysł na spędzenie reszty popołudnia, polegający na tym, że w nim pozostaną, nie pozwalając nikomu i niczemu sobie przeszkodzić, był widocznie zbyt piękny, by móc okazać się prawdziwym.
Harry wykrzywił się w grymasie rozbawienia i bez widocznego efektu spróbował wygładzić rozczochrane włosy.
- Licho nie śpi - zacytował z lekkim sarkazmem stare przysłowie, sięgając po bokserki. Draco obserwował z żalem, jak nadal lekko muśnięta słońcem skóra ginie pod coraz to kolejnymi warstwami materiału.
Perspektywa pozostania w łóżku wydała mu się pozbawiona wszelkiego uroku, jeśli miał to robić sam. Mrucząc coś pod nosem, odrzucił kołdrę, opuszczając nogi na dywan i niezręcznie podnosząc rzuconą tam wcześniej bieliznę. Czuł wwiercone w siebie spojrzenie Harry'ego.
- Kiedy wreszcie będziemy uprawiać prawdziwy seks? - Usłyszał. W zdziwieniu podniósł głowę, napotykając spojrzenie błyszczących oczu. Harry miał już na sobie spodnie i stał ze skrzyżowanymi na piersi ramionami. Ten widok bardzo przypadł Draconowi do gustu.
- Prawdziwy? - powtórzył sugestywnie, przygryzając usta, by nie wpłynął na nie szeroki uśmiech. - Czy doprowadzenie cię do rozkoszy ustami nim nie jest? - Choć szkolne lata już dawno mieli za sobą, drażnienie Harry'ego nadal sprawiało mu niewypowiedzianą przyjemność.
Policzki Pottera oblały się lekkim rumieńcem.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi - skontrował oskarżycielskim tonem. - Od naszej pierwszej randki minęły dwa tygodnie. I od tamtego czasu cały czas kręcimy się w miejscu. - W jego silnie przymrużonych oczach widniało coś oceniającego, zaprawionego szczyptą ciekawości. - Zawsze przejmowałeś aktywną rolę, kochając się z kimś, czy dajesz się od czasu do czasu namówić na zamianę pozycji? - zapytał z wyraźnym zainteresowaniem.
Draco gapił się na niego szeroko rozwartymi oczami, przez dłuższą chwilę oniemiały w obliczu tego pytania, świadczącego o ofensywnej otwartości Pottera, do której zasadniczo powinien był się już dawno przyzwyczaić. Co jednak najwyraźniej nie nastąpiło. Do tej pory Draco odczuwał pewność, że pod tym względem uda mu się utrzymać wodze w ręku, jednak teraz musiał przyznać, że Harry właśnie wyrwał mu je z dłoni w dość bezceremonialny sposób. I im dłużej zwlekał z odpowiedzią, tym bardziej poszerzał się zuchwały uśmiech na ustach byłego Gryfona. - Czy zdecydowałbyś się być dla mnie na dole? - sprecyzował pytanie miękkim jak aksamit, uwodzicielskim głosem. W jego oczach lśniło niewątpliwe pragnienie.
Draco poczuł ucisk w gardle i przyspieszone bicie serca. Jak temu mężczyźnie udawało się tak na niego działać? Kompletnie wyprowadzić go z równowagi jednym jedynym zdaniem? Nerwowo zwilżył wargi językiem.
- Jesteś pewien, że wiesz, o czym mówisz? - ochryple odpowiedział pytaniem na pytanie. Starał się brzmieć ironicznie, zauważył jednak, że zakończyło się to żałosną porażką.
Harry roześmiał się głośno, w sposób pełen niewzruszonej pewności siebie. Podszedł do łóżka i złapał Dracona za rękę, podciągając go do góry. Stanęli naprzeciwko siebie, bardzo blisko, tak, że ich ciała się zetknęły.
- Możliwe, że nie wiem jeszcze zbyt wiele o seksie z facetami - zaczął z uśmiechem, muskając oddechem policzek Malfoya. - Ale jeśli chodzi o bycie na górze, to mam pod tym względem przynajmniej ogólne doświadczenie.
Draco zadrżał od stóp do głów, gdy ciepłe wargi delikatnie dotknęły jego ust w leniwym, czułym pocałunku, niezawierającym w sobie żadnego żądania. Mimo tego nie potrafił opanować nagłego przypływu krwi do dolnych regionów ciała.
- To nie w porządku - wymruczał prosto w usta Harry'ego. - Rozpalasz mnie na chwilę przed tym, kiedy musisz wyjść.
Harry uśmiechnął się, obrzucając krótkim spojrzeniem dolną połowę nagiego ciała Dracona.
- Wrócę tak szybko, jak to tylko możliwe - obiecał, łapiąc sweter i wciągając go pospiesznie przez głowę. Draco, wzdychając, pozbierał resztę porozrzucanych po pokoju ubrań i zdecydowanym krokiem pomaszerował w stronę łazienki. Zanim jednak zdołał nacisnąć klamkę, zatrzymał go energiczny głos, przypominając mu o nieprzyjemnym fakcie. - Jeszcze mi nie odpowiedziałeś, Draco.
Coś połaskotało go w okolicach żołądka. Głęboko wciągnął powietrze i odwrócił się do Harry'ego.
- Nadal to do ciebie nie dociera? - rzucił sztucznie wyniosłym tonem, znacząco unosząc brew. Twarz Harry'ego wyrażała całkowitą otwartość, Draconowi wydawało się, że może w niej czytać jak w książce. - Dla ciebie byłbym w stanie zrobić niemal wszystko - dodał po chwili dużo łagodniejszym głosem.
Zdumiony Harry otworzył usta i zaraz je zamknął, nie wydając żadnego dźwięku. W jego oczach odbiło się kompletne zaskoczenie.
Draco odwrócił się z ironicznym grymasem na twarzy i opuścił sypialnię, bardzo zadowolony z faktu, że w tej wymianie zdań udało mu się zachować ostatnie słowo.
CZYTASZ
Czarne Zwierciadło [DRARRY]
FanfictionCzarne zwierciadło, nie rozpoznaję siebie w twej toni. Jedyne, co widzę, to jego oczy: bramę wiodącą w otchłań jego duszy. A w niej okrucieństwo, którego zaznał za moją przyczyną. Spalam się więc w piekielnym ogniu winy [Nie ja napisalam ten tekst...