Rozdział trzydziesty piąty

3.3K 266 34
                                    

Dziękuję ci za to,
że przywiodłeś mnie tu,
że pokazałeś mi dom,
za wyśpiewanie łez,
za to, że w końcu znalazłem miejsce,
które mogę nazwać moim
(Depeche Mode, „Home")

Rozdział trzydziesty piąty

Nie zapomnimy.
Zakończymy jedynie cierpienie.

Oślepił ją jaskrawy blask słońca, gdy, otworzywszy drzwi ekspresu, zwinnie wyskoczyła na peron. Wiatr szarpnął peleryną jej aurorskiego munduru. Ginny na sekundę przymknęła oczy, głęboko wdychając rozgrzane latem powietrze, uskakując po chwili w bok przed grupą głośno paplających uczniów, którzy w mniej lub więcej cywilizowany sposób wysypywali się z pociągu, by po długim roku nauki rzucić się w objęcia wyczekujących na nich członków rodziny.
Dwie pozostałe osoby z zespołu, Terry Boot i Harry Potter, stali oddaleni od niej długością wagonu. Terry posłał jej szelmowski uśmiech, podczas gdy Harry przeczesywał falujący tłum pełnym skupienia spojrzeniem. Voldemort został wprawdzie pokonany, tak że nie zagrażało im żadne bezpośrednie niebezpieczeństwo z jego strony - niemniej jednak jako takie istniało nadal. Z tego właśnie powodu Dumbledore poprosił młodych aurorów o asystę w podróży ekspresem do Londynu. Zadanie było raczej przyjemne i przypomniało im o cudownych, dawno minionych czasach.
Terry z mozołem przedarł się przez stłoczone grupki młodych czarodziejów i czarownic, docierając w końcu do Ginny.
- Prawie tak jak kiedyś, co? - zapytał z błyskiem w oku i radosnym grymasem na twarzy.
Ginny przytaknęła, rewanżując się nieco nostalgicznym uśmiechem.
- Właśnie pomyślałam to samo. - W mundurze z długim rękawem było jej gorąco. Odrzuciła głowę w tył i zdmuchnęła opadające na nos długie, rude pasmo włosów.
- Czy to nie nasz mały szpieg? Jak jej było na imię? - Terry, marszcząc czoło, dyskretnie wskazał na czarnowłosą dziewczynę, która właśnie wysiadła z pociągu, z lekką niepewnością zatrzymując się na peronie, jakby nie liczyła na to, że ktoś wyszedł jej na powitanie.
- Pandora - odpowiedziała Ginny spokojnie. Obserwowała, jak Harry uniósł ramię, by pomachać dziewczynie. Pandora uśmiechnęła się i odwzajemniła gest. - Harry odprowadzi ją do domu jej ciotki, gdzie ma spędzić wakacje.
Boot zerknął na Ginny z ukosa.
- Czy Harry czasem nie obciął jej wtedy włosów? - zapytał ze zdziwieniem, patrząc na krucze loki Pandory, znowu sięgające jej do pasa.
Ginny zachichotała, rozbawiona.
- Możliwe, że Harry przemienił się w geja dość nagle - wyjaśniła ze swobodą - ale czasami nadał pozwala kobietom owinąć się wokół palca. Włosy odrosły jej tak szybko dzięki jego zaklęciu.
Śledziła ich wzrokiem, jak przemierzali razem peron w kierunku wyjścia: drobna dziewczyna o długich lokach i wysoki, barczysty, rozczochrany mężczyzna, oboje tak samo czarnowłosi. Lekki ból nadal kłuł ją w sercu, jednak zdołał przycichnąć z biegiem upływających miesięcy. Wiedziała, że ostatecznie będzie potrafiła pogodzić się z sytuacją.
- No to widzimy się w sobotę na Grimmauld Place, tak? - Terry niezbyt łagodnie przerwał jej rozważania. Prawie zapomniała, że ciągle stał u jej boku. Obróciła się ku niemu, patrząc mu w żywe, brązowe oczy.
- Jasne, że się tam zobaczymy.
- Czy dobrze zrozumiałem? Ten dom naprawdę należy teraz tylko do Harry'ego?
- Tak. - Ginny zdążyła ostatni raz zerknąć na plecy Pottera, znikającego w murze oddzielającym perony 9 i 10. - Rodzina Blacków zrezygnowała ze swych roszczeń i tym samym Harry został jedynym spadkobiercą. Podobno pani Malfoy osobiście postarała się o takie właśnie rozwiązanie tego ciągnącego się latami sporu prawnego.
- Wcale mnie to nie dziwi - odparł Terry z zadowoloną miną. - W takim razie, do soboty. Aha, patrz, ktoś tam chyba na ciebie czeka. - Puścił do niej oko, po czym odwrócił się i wtopił w tłum.
Ginny podniosła wysoko głowę, przeszukując oczami peron. Pod jedną z kolumn zobaczyła Blaise'a, opartego o masywny kamień, z rękami wbitymi głęboko w kieszenie dżinsów i miną pozbawioną wyrazu, a wręcz dość znudzoną. Nie dała się jednak zmylić. W międzyczasie zdołała zaznajomić się już z jego pozami.
Gdy ich spojrzenia się spotkały, w niebieskich, zwykle chłodnych oczach mężczyzny przez chwilę zabłysła radość, a kąciki ust uniosły się w uśmiechu.
Ginny poczuła, jak jej serce przyspiesza. Odpowiedziała uśmiechem, a wszelkie myśli o Harrym w jednej chwili uleciały jej z głowy.

Czarne Zwierciadło [DRARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz