Sobota, 20 kwietnia 2019, godzina 01.12
Nocną jazdę tramwajem mogę zaliczyć do jednych z nielicznych rzeczy, które lubię. Sam fakt, że w środku są dwie czy trzy osoby na krzyż sprawia, że czuję się lepiej. A przede wszystkim cieszy mnie to, że nie muszę być w za dużej grupie ludzi, bo musicie wiedzieć, że ja i reszta świata nie idą w parze. Przyznam szczerze, że nie lubię ludzi. Pewnie teraz sobie pomyślicie, że jak to nie lubię ludzi skoro chcę być lekarzem, a oni mają codziennie styczność z gatunkiem ludzkim. Odpowiem wam na to pytanie co najmniej zdawkowo: nie wiem
Po prostu od małego miałem problemy z łapaniem kontaktów z innymi ludźmi, ale gdy już z kimś nawiązałem rozmowę to jakoś to szło. Czasami opornie, ale jednak. Mimo tego, że nie lubiłem ludzi i trudno mi się łapało wspólny język z nimi, to miałem znajomych i paru przyjaciół. Nie wiem czy można to podciągnąć pod fobię społeczną czy jest to tylko nadmierna nieśmiałość, z którą sobie czasami nie radzę. Często unikam wystąpień publicznych i nie pojawiam się tam gdzie sytuacja nie wymaga mojej osoby. Wolę pracować sam i nie lubię gdy ktoś nade mną "stoi" i kontroluje moje zabiegi. Często takie zachowanie przeszkadza mi w normalnym funkcjonowaniu, ale dopóki drastycznie to na mnie nie wpływa nic nie zamierzam z tym zrobić.
Jadąc tramwajem w stronę mojego mieszkania moja rozmowa z Calumem kleiła się jako tako. Mogliśmy znaleźć kilka wspólnych tematów jak, na przykład muzyka. Oboje lubiliśmy cięższe brzmienia i zespoły takie jak Metallica, Green Day czy chociażby Sum 41, ale nienawidziliśmy zespołów i muzyki typowo komercyjnych. Jeżeli chodzi o filmy tutaj już pojawiały się zgrzyty, bo ja uwielbiałem thrillery, a Calum nie i wolał horrory, które z resztą ja wręcz przeklinałem.
Przy tym chłopaku czułem się nadzwyczaj swobodnie i czułem, że nie muszę się martwić tym, że gdy palnę coś głupiego ten mnie wyśmieje, a ja jeszcze bardziej zamknę się w sobie i spłonę mocnym rumieńcem, którego nienawidziłem za każdym cholernym razem gdy miałem mówić przed większą grupą ludzi bądź gdy ktoś mówił jakieś zawstydzające fakty z mojego życia. Miałem wtedy ochotę zapaść się pod ziemię i już nigdy nie wyjść na światło dzienne, a przy nim tego nie czułem. Zadziwiające było to, że przy nim zachowywałem się tak jakbym znał go co najmniej kilka lat, a nie kilka godzin.
— Witam w moich skromnych progach. Rzekłbym, że bardzo skromnych – wpuściłem Caluma do mojego pokoju i uśmiechnąłem się delikatnie.
— Ładnie tu. Trochę mało miejsca, ale wciąż ładnie i przytulnie – rozejrzał się po pomieszczeniu i usiadł na łóżku.I zrobiło się niezręcznie. Właśnie włączył mi się tryb niemowy i zwykłego nieśmiałego dzieciaka, który nie wie jak poprosić panią w sklepie o karton mleka. Tego też w sobie poniekąd nienawidziłem. W jednej chwili potrafię nawiązać rozmowę, a za chwilę zamieniam się w kulkę, która nie wie jak się nazywa. Jak zdołaliście więc zauważyć, a mam nadzieję, że jesteście bystrzy, po części mam osobowość unikającą lub potocznie nazywaną lękliwą. Jest to zaburzenie osobowości gdzie na pierwszy plan wysuwa się trudność w kontaktach międzyludzkich i częste unikanie ich, mimo tego, że osoba dąży w jakiś sposób do bycia akceptowanym przez społeczeństwo oraz zaniżona samoocena, która w moim przypadku ciągnie brzuchem po dnie. Osoby dotknięte tym zaburzeniem wykazują nieodwracalną postawę unikającą wobec ludzi, ryzykownych sytuacji i wyzwań, a na końcu lądują w społecznej izolacji i nie radzą sobie w życiu społecznym. U mnie jest tak tylko po części. Gdy muszę coś zrobić bądź się wykazać okej, zrobię to, ale jeżeli wiem, że ktoś może za mnie coś wykonać nie omieszkam się tego wykorzystać. Człowiek pełen sprzeczności ze mnie. Z zewnątrz wyglądam na pewnego siebie i wygadanego faceta, który poradzi sobie w każdej, nawet najmniej wygodnej, sytuacji. A wewnątrz mały, bezbronny chłopiec, który czasami zapomina jak to jest używać języka, by rozmawiać.
— Luke, nie musisz się tak stresować, hej. Nic nie zrobię. Chyba – po pokoju rozszedł się jego śmiech, przez co lekko się spiąłem, ale zaraz rozluźniłem.
— Masz ochotę na coś do picia? Mam do zaoferowania kawę, herbatę i wodę z kranu – spojrzałem w jego stronę, a on znowu się uśmiechnął. Ten facet kiedykolwiek się nie uśmiecha?
— Może być herbata. Chociaż wodą też bym nie pogardził.
— Zabawne, naprawdę. Życie studenta to wieczna walka o przetrwanie.
— Nie myślałeś o pracy albo coś w tym stylu?
— Z moimi studiami i codziennymi wykładami? Wątpię, że przeszłoby takie coś – zająłem się przygotowywaniem herbaty, nadal utrzymując z nim rozmowę. — A ty gdzie pracujesz?
— Local Edition, na Market Street. Niecałe pięć minut od mojego mieszkania i uczelni więc bardzo wygodna opcja. Pracuję od siedemnastej do drugiej. Czasami dłużej, ale to rzadko.
— Z twoim programem studiów pewnie łatwo jest to pogodzić – zaśmiałem się cicho, stojąc do niego plecami.
— Nie narzekam – śmiech. — Ale nawet artystyczne studia wymagają poświęceń. Tym bardziej socjologia muzyki wymaga myślenia, a z elementami psychologii już w ogóle.
— Czym w ogóle są takie studia? – podałem mu kubek z gorącą herbatą i usiadłem obok niego na łóżku.
— Socjologia muzyki zajmuje się związkami muzyki z wszelkimi aspektami życia społecznego jak, na przykład badania nad zmiennością upodobań czy gustów muzycznych, a psychologia muzyki obejmuje przede wszystkim wpływ muzyki na danego człowieka lub daną grupę osób. Czyli praktycznie sama nuda, ale lubię się tego uczyć.
— To dlatego tak mnie wypytywałeś w tramwaju na temat mojej ulubionej muzyki. Wziąłeś mnie jako przedmiot swoich badań na zajęcia – spojrzałem na niego kątem oka i uśmiechnąłem się delikatnie.
— Nawet o tym nie pomyślałem, ale dzięki za pomysł na projekt na koniec semestru. Przyda mi się – puścił w moją stronę oczko przez co zarumieniłem się lekko, ale szybko to zneutralizowałem. — A ty czego uczysz się na tej medycynie? Niezły zapierdol podobno tam jest.
— Niezły? Nie wiem gdzie mam ręce wsadzić, bo co chwilę jakieś kolokwia, seminaria albo projekty. Czasami pod koniec tygodnia nie jestem w stanie podnieść swojego tyłka z łóżka, bo mam dość. Codziennie wykłady na temat czegoś innego. Ostatnio, wtedy gdy pierwszy raz się spotkaliśmy, spóźniłem się trzy minuty na wykład i profesor zamknął mi drzwi przed nosem więc czasami też mam dość tych studiów, ale przechodzi mi.
— Podziwiam cię za to, że chce ci się to wszystko ogarniać. Gdybym ja miał tak harować to po pierwszym roku bym zrezygnował i żył z marnej pensji za pracę w jakimś marnym klubie albo supermarkecie.
— A przede mną jeszcze cztery lata takiej bieganiny, ale na razie nie zapowiada się na to, że będę brał przerwę między jednym rokiem, a drugim – lubiłem rozmawiać o swojej nauce, czułem się wtedy w jakiś sposób ważny i interesujący.
— Temat nauki zawsze wywoływał u mnie chujowy humor. Pogadajmy o czymś innym – upił kolejny łyk swojej herbaty i po raz kolejny tego wieczora wbił we mnie w swoje spojrzenie.
— To o czym masz ochotę porozmawiać? – odwróciłem głowę w jego stronę i spytałem niepewnie.Było kilka minut po trzeciej albo czwartej gdy Calum pożegnał się ze mną i wyszedł z mieszkania. Proponowałem mu by został, ale stwierdził, że i tak zabrał mi dużo czasu i, że na resztę nocy wróci do siebie, bo pewnie Megan będzie się martwić gdzie zniknął chociaż wysłał jej wiadomość, że wróci przed świtem. Cała ta ich relacja wydawała mi się dziwna. Skoro byli razem to chyba nie powinien zostawiać jej samej z jakimś obcym facetem, a samemu iść do domu też prawie obcego mężczyzny. Ale to nie moje życie by wtrącać się w ich związek. Skoro im to nie przeszkadza w żadnym stopniu, to i mi nie powinno.
Przekręcałem akurat zamek w drzwiach gdy rozdzwonił się mój telefon. Podszedłem do wyspy kuchennej i chwyciłem urządzenie w dłoń.
— Ashton? Co się dzieje? Jesteś już w domu?
— Właśnie tutaj jest problem, Luke. Mógłbyś po mnie przyjechać?
— Co ty znowu zrobiłeś idioto?Ashton Irwin równa się kłopoty. Zawsze.
$
witam kluski!
na razie wróciłam do żywych, więc zaczniemy mały maraton, co wy na to?
widzimy się za jakieś 5 gwiazdek do rozdziału, hm? wiem, że to wyzysk, ale chcę wiedzieć czy ktoś to czyta.
CZYTASZ
let's make a deal $ cake
FanfictionLuke to student na drugim roku medycyny. Dla niego liczy się tylko nauka. Można rzec, że jest typowym nerdem. W jego dość nudne życie spektakularnie wkracza Calum, student muzykologii, który jest jego zupełnym przeciwieństwem. W nietypowy sposób poz...