,,Drogi Pamiętniku. Dzisiaj pierwszy raz od dnia wypadku idę do szkoły. Wcześniej uczyłam się w domu. Jenna załatwiła mi prywatne zajęcia, a potem razem z Jeremym wyjechała do Nowego Orleanu. Chciała nam zapewnić idealne życie, dzięki któremu zapomnielibyśmy o Mystic Falls. Jednak ja byłam przeciwna temu pomysłowi. Więc tu zostałam. Sama. Trochę to przygnębiające, ale z drugiej strony - mam całą posiadłość Gilbertów dla siebie!
Stwierdziłam, że cztery miesiące wystarczą, aby się pozbierać. Może nie jestem w stu procentach na to wszystko gotowa. Może jeszcze boję się jeździć samochodem. Może czasem mam nagły atak płaczu, ale to nic - dam radę. Nie poddam się.
Dobra, koniec tego bazgrolenia, jeszcze spóźnię się na lekcje. Napiszę później!
Nowa Elena"Słyszę znany odgłos. To Bonnie. Już na mnie czeka. Wezmę tylko pamiętnik i wychodzę.
- Myślałam, że chociaż pierwszego dnia się nie spóźnimy - dodaje z lekkim uśmiechem
Szybkie przywitanie i jedziemy.
,,Za dwieście metrów skręć w prawo! Jedź prosto! Za dziesięć metrów skręć w lewo" powtarzam, naśladując GPS.
Nie mija dziesięć minut, jak obie krzyczymy: ,,Brawo! Jesteś na miejscu!". Wybuchłyśmy płaczem.
- Stęskniłam się za tobą, wiesz? Za starą Eleną...
- Od teraz masz ją na własność.Szkołę oceniam dosyć pozytywnie. Żadnego ,,Hej, wszystko z tobą OK?". Nie widziałam w ogóle Matta. Właściwie, to dobrze.
Po szkole poszłam z dziewczynami do Mystic Grilla. Opowiedziałam im o moich zamiarach.
- Rozstanie?! - krzyknęła Caroline, lekko rozhisteryzowana. Nie zdziwiła mnie jej reakcja. - Za co? Za to wszystko co dla ciebie zrobił?!
Nie napisałam o tym w pamiętniku, ale Matt przychodził do mnie codziennie, aby ,,poprawiać mi humor". Zbytnio mu to nie wychodziło.
Już od dwóch miesięcy czuję, że ten związek nie ma sensu. Od zawsze nie miał sensu. Lepiej się czułam w strefie przyjaźni. I jeszcze dzisiaj do niej powrócę.
- Powtarzam: zaczynam nowe życie. Rozwiązuję każde problemy. Toksyczny związek do nich należy.
- W zupełności się zgadzam. Chcesz zerwać? Zerwij. Nawet dzisiaj. - Czy Bonnie właśnie przeczytała w moich myślach?
-Oszalałyście?! A z resztą, nie ważne. Rób, co uważasz za słuszne, panno Gilbert!21:07. Nadal mój palec wędruje po kontaktach. Wychodzę z domu. Na świeżym powietrzu myślę bardziej racjonalnie.
21:30. Gdzieś w Mystic Falls. Dzwoniłam do Matta pięć razy.
22:00. Czuję drganie w kieszeni. To on.
- Cześć El... Coś ważnego?
- Tak.
Nastała chwila ciszy.- Więc o czym chcesz rozmawiać?
- O mnie. O tobie. O nas.
- Nie musisz nic więcej mówić. Byłem na to przygotowany. Miałem jednak nadzieję, że to się nie stanie.
- Jeżeli wiedziałeś, to dlaczego nic nie mówiłeś, udawałeś, że jest dobrze?
- Bo ja nadal cię kocham, Elena. I nie bój się. Zostaniemy przyjaciółmi. Tylko daj mi czas. Tydzień, dwa, może miesiąc. Daj mi ochłonąć.Rozłączył się.
Zrobiłam to. Zerwałam Mattem Donovanem, przyjacielem od lat, chłopakiem od liceum. Czuję się okropnie. Złamałam mu serce. Zraniłam go. Pierwszy raz ktoś jest smutny Z MOJEGO powodu, przeze MNIE.
Trochę sobie powędrowałam. Trochę, to mało powiedziane - jestem na drugim końcu miasta, przy drodze koło lasu - moim ulubionym miejscu do przemyśleń. Innych ona może przerażać. Mnie intryguje i zachwyca. Tajemnicza, bezwzględna. Silna. Postrach nocy, przez miejskie legendy o wampirach. Ja nie wierzę w takie rzeczy.
Spaceruję sobie wzdłuż ścieżki, przyglądając się to lasowi, to moim butom. Czasem sprawdzam godzinę.
Nagle stanęłam jak wryta. Kilka metrów przede mną leży człowiek! Podbiegam bliżej. To mężczyzna. Ma zamknięte oczy. Wygląda nieziemsko. Chyba oddycha. Dla pewności szturcham go, kilka razy, powtarzając:
- Halo? Słyszysz mnie?
Nagle tajemniczy chłopak w mgnieniu oka stanął za mną. Jak on to zrobił?
- Katherine. - wypowiada z wielkim uśmiechem
Popatrzyłam na niego zdziwiona. Spoważniał.
- Nie, ja... Ja mam na imię Elena. Chyba mnie z kimś pomyliłeś.
- Faktycznie, jesteś bardzo podobna do... a z resztą, nie ważne. Jestem Damon.
- No dobrze, Damonie. Nie uważasz, że okoliczności naszego spotkania są nieco... dziwne?
- Dziwne? Raczej nazwałbym je ciekawymi. Mnie bardziej interesuje, co taka młoda dziewczyna robi sama na drodze przy lesie? Ja jestem stary i miewam takie fazy. Ale ciebie co tu sprowadza?
- Życie. Musiałam przemyśleć pewne sprawy. Tutaj robię to najlepiej.- Mamy ze sobą wiele wspólnego, wiesz?
Znowu się uśmiecha. Nie będę gorsza.- Na przykład?
Spojrzał prosto w moje oczy.
- Oboje pragniemy szczęścia. Pragniemy namiętności, która pochłonie całe nasze nudne i beztroskie życie. Cicho liczymy na prawdziwą miłość, taką od pierwszego wejrzenia. Czekamy na pewien moment w naszym życiu, który obróci je o 360 stopni. Zgadłem?
Zgadł, oczywiście, że zgadł. Każde słowo w jego wypowiedzi się zgadza. Jego tajemniczość mnie okropnie intryguje.- Tak - odpowiadam.
Niestety, ale muszę zakończyć tę znajomość, chociaż nie chcę. Jednak rozum mówi mi, że przyjaźń z gościem udającym martwego na ulicy w środku nocy nie będzie zbyt racjonalne. Spuściłam wzrok.- Dobra, Damonie. Jest już jakaś druga w nocy. Wypadałoby wrócić do domu. Także cze...
Oniemiałam. Znów zniknął. Spoglądam, to na lewo, to na prawo. Nie ma go. Może jest za mną?
Faktycznie, stoi za mną. Jego błękitne oczy przeszywają moje, onieśmielone. Spoważniał.
- Miło cię było spotkać, Eleno. Szkoda, że tego nie będziesz pamiętać. Życzę ci, abyś była najszczęśliwszą osobą na świecie. Z całego serca pragnę twojego szczęścia. Oby okazało się jak największe. A teraz odejdź i zapomnij o naszym spotkaniu.Poszedł w bardzo nieludzki sposób - z prędkością światła. Dosłownie. Nie minęła sekunda, a on już zniknął z pola widzenia.
Wróciłam do domu. Zamknęłam drzwi, zasłoniłam wszystkie okna. Wykąpałam się, padłam na łóżko. Nie mogłam usnąć. Moje myśli wędrowały tylko koło jednej postaci - tajemniczego Damona. Kim, albo czym on do cholery był?!
BẠN ĐANG ĐỌC
Delena - Nowa Historia
مصاص دماءElena jest nietypową siedemnastolatką. Cztery miesiące temu jej rodzice zginęli tragicznie w wypadku samochodowym. Kiedy dziewczyna wraca do normalnego życia, spotyka tajemniczego Damona - mężczyznę, który dziwnie się zachowuje i z pewnością co...