Zaufaj Mi

189 23 17
                                    

      Zawsze wiedziałeś wszystko. Byłeś taki mądry. Miły, czarujący, zabawny. Po prostu chodzący ideał. Ale to tylko pozory, a jak wiadomo pozory mylą. Nie oceniaj książki po okładce, mawiają. Tak było i z tobą. Na zewnątrz chodzący bóg, a wewnątrz rozbity na tysiące kawałków, zlękniony chłopiec. Niewielu pozwalałeś się o tym dowiedzieć. Zgłębić cię. Jej też z początku nie ufałeś.

      Podeszła do ciebie na przerwie w szkole. Pamięta to, jakby to było wczoraj. Twój piękny uśmiech; równe, białe zęby. Pewnie większości dziewczyn zmiękłyby kolana na jego widok. Ona nie była wyjątkiem.

      — Jesteś bardzo ładna, wiesz? — oznajmiłeś, a dziewczyna zarumieniła się ogniście. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że mówiłeś tak każdej. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Bo sama myśl, że ci się podoba, wydawała się bardziej niż nierealna. — Potłukłaś się tak, jak spadałaś z nieba? — spytałeś, wskazując jej nogę w gipsie.

      Kokietowałeś ją bez przerwy, a ona bezkarnie chłonęła każdą chwilę spędzoną w twoim towarzystwie.

      — Niestety nie. Ale schodziłam po schodach do piekła i się potknęłam — odparła, uśmiechając się uroczo. Po chwili oboje zaczęliście się śmiac. Jedna z twoich pierwszych myśli wychwalała jej piękny, dźwięczny śmiech nad niebiosa. — Ally.

      Wyciągnęła w twoją stronę rękę, a ty pochwyciłeś ją i złożyłeś na niej delikatny pocałunek. W jej brzuchu przysłowiowe stado motyli zaczęło obijać się o wnętrzności.

      — Luke — odparłeś z szerokim, trochę uwodzicielskim uśmiechem na twarzy. Uśmiechem, który pokochała od momentu, w którym pierwszy raz go zobaczyła.

      Wierzyła w tę twoją maskę przez bardzo długi czas. Zawiodła się na tobie. Nie ufałeś jej, a myślała, że byliście przyjaciółmi. Żyła w kłamstwie, tak jak wielu innych, przez okrągłe dwa lata.

      Wtedy, dzień przed twoim wyjazdem do college'u, nastąpił przełom. Siedziałeś obok niej na trawie. Był późny wieczór; na niebie widać było kilka gwiazd; zdawało się,  jakby świeciły tylko dla was. Ona leżała na kocu i rysowała coś na kartce papieru. Za każdym razem, gdy jej nie wychodziło i znów musiała chwycić za gumkę, wzdychała ciężko, a ty patrzyłeś na nią z politowaniem, kręcąc głową. Według ciebie wszystkie jej prace, nawet te najbrzydsze, były dziełami sztuki. Gdy tylko to mówiłeś, wybuchała gromkim śmiechem.

      Spędzaliście ze sobą bardzo dużo czasu, a ty nigdy nie zaufałeś jej do końca. Otworzyłeś się, a następnego dnia uciekłeś.

      — Mogłoby się wydawać, że moje życie jest takie piękne, co nie? — zacząłeś nagle, przerywając ciszę, która między wami zapadła. Spojrzała na ciebie zaskoczona z uniesioną brwią. Ty jednak patrzyłeś w gwiazdy, jakby szukając w nich odpowiedzi. — Przystojny, popularny, inteligentny...

      — Skromny — wtrąciła, wciąż cię obserwując i uśmiechając się delikatnie.

      Nie zwróciłeś uwagi na jej docinek i kontynuowałeś:

      — Moją najlepszą przyjaciółką jest piękna, wspaniała i mądra dziewczyna o sarkastycznym usposobieniu. — Kąciki twoich ust drgnęły lekko, gdy o niej wspomniałeś. — De facto, byłaś najlepszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała — wyznałeś, a w oczach blondynki zaszkliły się łzy. Nikt nigdy nie powiedział jej czegoś tak przyjemnego i miłego. — Ale to wszystko, oprócz ciebie, to tylko pozory. Nigdy nie miałem prawdziwej rodziny, nikt nigdy mnie nie kochał. Nie lubił. Wszyscy udawali sympatię do mnie, dopóki nie zjawiłaś się ty. Jako pierwsza poczułaś do mnie coś szczerego, ja do ciebie także. Jednak ja już wcześniej to czułem... Czułem i się zawodziłem, bo nikt nie kochał mnie jeszcze tak, jak ty. Po przyjacielsku. Szczerze. To było najsilniejsze uczucie jakim kiedykolwiek zostałem obdarzony i dziękuję ci za to. Za to, że mnie pokochałaś, że mimo wszystko jesteś tu obok mnie. Żaden normalny człowiek nie wytrzymał ze mną jeszcze aż tak długo jak ty. Ale ty jesteś wyjątkowa. — Po policzku dziewczyny spłynęła łza, a za nią kolejna, gdy to mówiłeś. — Jedyna w swoim rodzaju. Subtelna i stanowcza jednocześnie. Miła i wredna, urocza i momentami przerażająca, ale to tylko wtedy, gdy się na mnie złościsz. — Zaśmiałeś się cicho pod nosem. — Za to cię kocham. Jednak, już od długiego czasu, nie po przyjacielsku — przerwałeś i po raz pierwszy tego wieczoru spojrzałeś w jej wielkie, zielone oczy.

Zaufaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz