Rozdział 7

76 5 2
                                    

*tydzień później*

Już od tygodnia spotykam się z Kamilem i wszystko jest w porządku. Nawet Konrad nie dawał znaku życia od momentu kiedy próbował się do mnie dobierać. Teraz siedzę sobie sama na brzegu morza i podziwiam zachód słońca. No muszę przyznać, że to piękny widok. Szkoda, że teraz nie ma ze mną Kamila, ale musiał jechać złożyć papiery do Warszawy, ponieważ to ostatni termin. Cieszę się jak cholera, że będziemy po wakacjach w jednym mieście. Nagle poczułam coś zimnego na odsłoniętym kawałku mojego brzucha. Popatrzyłam się na ostrze noża i skądś znam ten nóż. Wystraszyłam się jak cholera.

-Krzykniesz a potne ci brzuch - wyszeptał mi do ucha Konrad. Nie to nie może być prawda to fata morgana. - Wstawaj - warknął. Zrobiłam posłusznie to co mi kazał i zaczęliśmy iść w stronę lasu? Nie proszę tylko nie tam, tylko nie tam tylko nie tam. Kurwa a jednak tam. Weszliśmy w głąb lasu. Nagle Konrad popchnął mnie na drzewo co muszę przyznać, że bardzo mnie zabolało. Szatyn przyparł mnie mocniej do drzewa a ostrze noża przyłożył do mojej szyi.

-Stęskniłaś się? - zapytał.

-Nie - powiedziałam stanowczo, ale w głębi duszy bałam się jak cholera.

-Szkoda - powiedział i przejechał nożem po mojej szyi, ale nie tak żeby poderżnąć mi gardło, ale tak żeby bolała i poleciało trochę krwi.

-Czego chcesz? - zapytałam.

-Na chwilę obecną chce dwie rzeczy. Pierwsza to zerżnąć cię, bo jesteś MOJA a druga to cię zabić - powiedział a mi zrobiło się słabo. Nie chcę być trzecim trupem w tym lesie.

-Nie chce być trzecim trupem w tym lesie - powiedziałam mając już szklane oczy.

-Skąd wiesz o poprzednich dwóch? - zapytał mocniej dociskając ostrze do mojej szyi.

-Z telewizji - powiedziałam.

-A na twoje szczęście. W sumie trzecim z mojej ręki - powiedział z dumą w głosie..

-Czyli ty zabiłeś i zgwałciłeś tą dziewczynę i zabiłeś tego mężczyznę? - zapytałam z nie skrywanym strachem.

-Akurat ja ją tylko zabiłem a zgwałcił ją mój przyjaciel - powiedział a mi się rzygać chciało jak na niego patrzyłam.

-Zostaw mnie już - pozwiedzałam zrezygnowana.

-Nie, bo mam chęć się zabawić - powiedział a ja nie wiele myśląc kopnęłam go kolanem w kroczę a później poprawiłam mu pięścią w nos. Zaczęłam uciekać. Starałam się biec jak najszybciej i nie odwracać za siebie aż na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę i okazało się, że wpadłam na jakiegoś chłopaka. on miał strasznie znajomą twarz.

-Aleks złap ją - krzyknął Konrad a chłopak wykręcił mi rękę i zaczął ciągnąć w stronę Konrada. Popróbowałam się szarpać, ale ból ręki mi nie zbyt na to pozwalał. Po chwili byliśmy już przy Konradzie. Konrad uderzył mnie pięścią w brzuch i gdyby nie to, że ten chłopka mnie trzyma to bym upadła na ziemię.

-Zadowolona z siebie suko jesteś? - zapytał a ja popatrzyłam się na niego z pogardą.

-A co boisz się, że nie będziesz mógł mieć już dzieci? - zapytałam odważnie. Teraz pytanie skąd we mnie tyle odwagi się wzięło. Ale po chwili od razu tego pożałowałam, ponieważ dostałam pięścią w brzuch co mnie strasznie zabolało. Po chwili Konrad złapał mnie mocno za podbródek podnosząc moją głowę.

-Jeżeli jeszcze raz tak się zachowasz to naprawdę skończysz tak jak Dominika - powiedział patrząc mi prosto w oczy.

-Co z ną teraz? - zapytał Aleks, który mnie trzymał. Szatyn popatrzył się na mnie z wrednym uśmieszkiem a później na swojego przyjaciela.

-Damy jej lekką nauczkę. A zabawię się z nią później sam - powiedział i ponownie uderzył mnie w brzuch. Potem uderzył mnie z liścia w policzek a po chwili zaczął mnie okładać pięściami. Po jakimś czasie nie wiem jakim, bo każda sekunda wydawała mi się być wiecznością. Kiedy Aleks mnie puścił upadłam na kolana. Konrad ponownie złapał mnie za podbródek. - Mam nadzieję, że to cię czegoś nauczy - powiedział i odeszli. Ja ledwo się podniosłam i zaczęłam się po woli wlec do domu. Po dobrych 20 minutach doszłam już do domu. Weszłam do niego i w domu była już moja ciocia.

-Eliza gdz... - zaczęła mówić ciocia wchodząc do przedpokoju, ale gdy mnie zobaczyła to przerwała. - Jezus Maria do ci się stało? - zapytała i szybko do mnie podeszła pomagając mi dojść do salonu.

-Byłam nad brzegiem morza, gdy nagle przyszedł Konrad... - zaczęłam opowiadać cioci a ona w między czasie, poszła po coś do dezynfekowania ran żeby mi przemyć, ponieważ miałam rozcięty łuk brwiowy, wargę i kilka zadrapań. Cholera nie odpuszczę mu teraz tego.

-Elizka jutro kupię ci bile powrotny - powiedziała ciocia przytulając mnie.

-Nie ciociu - powiedziałam twardo a ciocia popatrzyła się na mnie jak na debilkę.

-Dlaczego? - zapytała.

-Nie mogę mu dać tej satysfakcji, że mnie zastraszył. Nie dam mu możliwości żeby znalazł sobie następną dziewczynę i postępował z nią tak samo. Nie dam mu żyć na wolność przez to, że zabił dwoje ludzi. Wyślę jego i jego kolegów tam gdzie jego miejsce - powiedziałam a ciocia popatrzyła się na mnie z przerażeniem?

-Elizko skarbie ty naprawdę nadajesz się na policjantkę - powiedziała i po chwili obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Ale po chwili ciocia spoważniała. - Jak to zabił dwoje ludzi? - zapytała ciocia ponownie z przerażeniem? A ja jej opowiedziałam o wszystkim. Rozmawiałyśmy tak jeszcze dłuższy czas aż poczułam zmęczenie i poszłam się położyć. Położyłam się do łóżka i zaczęłam myśleć. Po chwili ułożyłam już sobie plan, tylko muszę poczekać jeszcze na Kamila. Po następnej chwili usnęłam.

Wakacyjny Koszmar I, IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz