Rozdział1:Spotkanie

89 6 1
                                    

~Julia~
Wyszłam z klubu. Znajomi jak zwykle wypili za dużo więc sama musiałam wracać do domu. Powietrze było rześkie. Było już po godzinie 23:00. Ściągłam czerwone szpilki utrudniające chodzenie. Nogi miałam obolałe od długiego tańca w tego typu butach. Czarne rajstopy były coraz bardziej mokre. Po mimo lipca dość dużo padało i nie było gorąco jak to w wakacje bywa. Moje długie, ciemno blond włosy były zmierzwione. Przeczesałam je ręką, aby choć trochę przywołać się do porządku. Poprawiłam czerwoną obcisłą bluzkę z dużym dekoltem. Myślałam jaką ściemę zapodam rodzicom gdy wrócę. "Impreza się przedłużyła", "Odwoziliśmy jeszcze innych znajomych". Może powiem im po prostu  prawdę "znajomi się spili tak, że nie docierało do nich nic, więc wybrałam się sama do domu". Wtedy by się zaczęła gatka o ataku, porwaniu lub pobiciu. Wiem czym groziło chodzenie samemu po mieście w nocy, przecież miałam 17 lat, ale wybranie się z totalnie pijanymi znajomymi na przejażdżkę samochodem było gorszym pomysłem. Została mi do przejścia najgorsza część drogi. Mieszkałam na poboczach miasta, więc miałam być odwieziona przez Sophie i Dereka. Rodzice Sophie ją zabiją jak dowiedzą się co robiła poprzedniej nocy. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk łamanego patyka. Obejrzałam się, szła za mną zakapturzona postać. Przestraszyłam się z głośno bijącym sercem szłam dalej. Zostało mi przejść przez las. Przyśpieszyłam kroku, postać za mną też.
"To ktoś idzie tylko w tym kierunku co ty, nie po ciebie".
"Tylko co ktoś robi w środku lasu idąc za mną o północy"-ta myśl mnie przeraziła. Wyobrażałam już sobie nagłówki gazet:"Zabita w lesie"
Brrrr...
Próbowałam znaleźć torebkę, ale przypomniałam sobie, że dałam ją Sophie, a ona włożyła ją do samochodu swojego chłopaka Dereka.
Oh...Sophie potrzebuję teraz tej torebki. Załatwiła bym ją gazem pieprzowym i po sprawie.
Postać była coraz bliżej mnie słyszałam już jej zimny oddech na mojej szyi. Zaczęłam biec, usłyszałam, że osoba za mną też zaczęła biec. Doganiała mnie.
"Może zgubie ją w lesie" ta myśl przewinęła mi się przez głowę wbiegłam do lasu. Krótka, skórzana spódniczka nie ułatwiała ucieczki. Dyszałam ze zmęczenia, co chwilę patrzyłam się za siebie.
"Julia dasz radę wierzę w ciebie" powtarzałam te pokrzepiające słowa pod nosem. Postać była cztery metry ode mnie...trzy...dwa...jeden... Chwyciła mnie za ramiona i rzuciła mną o ziemię. Kaptur opadł, był to facet. Zaczął się do mnie zbliżać próbowałam go odpychać nic nie pomagało. Chciałam go kopnąć w brzuch, ale zablokował ten ruch. Zaczęłam się cofać. Głośno przełknęłam ślinę. Niestety dotknęłam plecami drzewa, nie miałam gdzie uciec. Człowiek podszedł na tyle blisko, że widziałam w ciemnościach jego twarz. Miał około 54 lat, nie był zbyt szczupły i był niski. Posiadał brodę. W takich ciemnościach nie mogłam ocenić jaki był kolor jego włosów, ale wydaje mi się, że ciemno brązowy. Próbował wyciągnąć coś z kieszeni bluzy,ale nie zdążył. Z jego ust wypłynęła jakaś czerwona dziwna substancja. BYŁA TO KREW!!!
Sam zapach sprawił, że zrobiło mi się słabo. Martwy człowiek upadł na moje kolana, a ja zsunęłam się po drzewie i uderzyłam głową o ziemię. Obudziłam się. Była noc, nadal.
-Gdzie ja jestem?-zadałam pytanie. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Usiadłam, po czym rozejrzałam się wokoło. Zauważyłam chłopaka. Miał tak na oko 19 lat. Siedział przy ognisku. Był bardzo przystojny. Ubrany był w czarne spodnie i czarną bluzę. Na nogach znajdowały się czarne trampki. Jego włosy były koloru jasno brązowego. Usta miał pełne, wykrzywione w pewien rodzaj uśmiechu. Spojrzał na mnie swymi błękitnymi oczami.
-A więc się obudziłaś?-zapytał
-Tak, która godzina?- spytałam
-22:30, tak około-odpowiedział
-Przecież wracałam z imprezy o godzinie 23-zdziwiłam się
-Mamy kolejny dzień królewno-uśmiechnął się szelmowsko-Jestem Luk-przedstawił się podając mi rękę
-Julia-również się przedstawiłam potrząsając jego dłonią. Rozejrzałam się. Niedaleko mnie były ślady krwi. Szybko odwróciłam wzrok. Próbowałam przypomnieć sobie co stało się poprzedniej nocy. O CHOLERA!!!
Luk zabił tego faceta!!!
-To ty go zabiłeś-próbowałam mówić głosem wypranym z emocji, lecz przy ostatnim słowie głos mi się trochę zachwiał. Chłopak wstał. Jego dotąd miła i przyjazna twarz zmieniła się diametralnie. Emanowała od niego złość i gorycz. Chwycił mnie za nadgarstek i mocno go ścisnął. Bolało.
-Jeśli komuś o tym powiesz zabiję cię- warkną przez zaciśnięte zęby. Bałam się go. Stał tak jeszcze przez kilka minut zaciskając mój siny nadgarstek. Potrząsną głową spojrzał z przerażeniem na mój nadgarstek, a później na twarz po której spływała samotna łza bólu i strachu. Jego twarz wyrażała strach przed tym co mi zrobił. Puszczając mój nadgarstek zniknął w ciemnym lesie.

Dziękuję za przeczytanie rozdziału. Jeśli się spodobał zostawiajcie gwiazdki będą one motywacją do napisania kolejnego rozdziału tym razem z perspektywy Luka.

To Tylko PrzeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz