Holly Minight
Mama, Laura i Chloe przyjechały po mnie około dwunastej. Pojechałyśmy najpierw do kosmetyczki, a potem do fryzjera. Pomogły założyć suknie ślubną, wpiąć welon, buty i podwiązkę.
- Kochanie, nie będzie przeszkadzał ci ten tren. Jest chyba trochę za długi. – oznajmiła mama. – Zaraz wracam.
- Wiem, ale mama Michaela... Rozumiecie. On jest odpinany więc jak coś to go odepniemy.
- Masz zamiar uciec sprzed ołtarza? – spytała Chloe w żartach.
- Może...
- Opowiadaj jak tam było na przyjęciu. – zagadnęła Chloe.
- Zarumieniłaś się. – zauważyła Laura.
- Daj spokój. Było super.
- Tak nagle wyszliście z Jace'm.
- Nie, dlaczego?
- Jak to nie? Gdzie masz tego kwiatka co miałyśmy ci wpiąć we włosy?
- W sypialni. Na parapecie.
Laura wyszła, a po chwili wróciła nie tylko z kwiatkiem, ale także z koszulą.
- Tylko Jace używa takich perfum. – przygryzłam wargę, by się nie uśmiechnąć. – Czy wy...?
- Nie. – dodałam od razu, trochę zbyt szybko.
- A jednak... wiedziałam! Przespaliście się!
- Ciszej.
- Kto się z kim przespał? – spytała mama wchodząc do salonu.
- Nikt.
- No powiedzcie.
- Holly z Jace'm. – dodała Chloe.
- Co?! Jest! Jest! Wiedziałam! – krzyczała i skakała w miejscu z radości.
- Co?
- Michael nie jest złym mężczyzna, ale nie dla ciebie. Jemu przydałaby się kobieta... taka spokojna, opanowana, a nie taka jak ty Holly.
Z Mike'm mieliśmy spotkać się przed kościołem, więc wsiadłam do mojego samochodu ozdobionego skromnie w białe kokardy i kwiaty. Kiedy wysiadłyśmy z auta podałam Alice koszyczek z płatkami kwiatów i podeszłam do Michaela.
- Cześć, kochanie. – szepnęłam.
- Hej, kotku. – pocałował mnie – Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.
- Alice, ty też ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. – powiedziała mała i odeszła od nas.
- Gotowa?
- Chyba tak. Idziemy.
Stanęliśmy przed wejściem, za nami stanęli Chloe i Will, a za nimi z kolei Laura i Robert. Robert był najlepszym kumplem Mike'a.
- Holly, chodź jeszcze na chwile... poprawimy ci ten welon. – odeszłyśmy na bok, a Laura szepnęła: - Jeśli będziesz chciała uciec... to daj znać. Podrap się dwa razy po ramieniu. My zajmiemy się Alice. Masz kluczy od swojego auta.
- Okay.
- Jace idzie.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko, on odwzajemnił wzrok, ale widziałam w jego oczach, że wszystko zniszczyłam. W głębi duszy nienawidził mnie. To bolało. Stanęłam obok mojego przyszłego męża, uśmiechnęłam się i poprosiłam córkę, by szła do przodu sypiąc kwiatki. Szłam do przodu z uniesioną głową szeroko uśmiechnięta. Kiedy mijaliśmy ławkę, w której siedział Jace spojrzałam na niego ukradkiem, ale nie zmieniłam wyrazu twarzy. Ceremonia mijała bardzo szybko.
- Czy ty Michaelu bierzesz sobie Holly za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że ją nie opuścisz aż do śmierci.
- Tak.
- Czy ty Holly bierzesz sobie Michaela za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?
***
Przepraszam za zakończenie... Bardzo. Napiszcie czy chcecie drugą część czy po prostu jeszcze jeden rozdział. Czekam na Wasze opinie... Komentarze i gwiazdki mile widziane.
CZYTASZ
Nie pozwól odejść
RomansaStanął naprzeciw mnie, oplótł ręce wokół mojej talii i przyciągnął do siebie. Ja przełożyłam dłonie na jego ramiona. Prawie się stykaliśmy, mimo tego żadne z nas nie zrobiło nic... tylko patrzyliśmy na siebie lekko uśmiechnięci. Położyłam dłoń na po...