Rozdział 36

6.4K 312 21
                                    

Holly Minight

Mama, Laura i Chloe przyjechały po mnie około dwunastej. Pojechałyśmy najpierw do kosmetyczki, a potem do fryzjera. Pomogły założyć suknie ślubną, wpiąć welon, buty i podwiązkę.

- Kochanie, nie będzie przeszkadzał ci ten tren. Jest chyba trochę za długi. – oznajmiła mama. – Zaraz wracam.

- Wiem, ale mama Michaela... Rozumiecie. On jest odpinany więc jak coś to go odepniemy.

- Masz zamiar uciec sprzed ołtarza? – spytała Chloe w żartach.

- Może...

- Opowiadaj jak tam było na przyjęciu. – zagadnęła Chloe.

- Zarumieniłaś się. – zauważyła Laura.

- Daj spokój. Było super.

- Tak nagle wyszliście z Jace'm.

- Nie, dlaczego?

- Jak to nie? Gdzie masz tego kwiatka co miałyśmy ci wpiąć we włosy?

- W sypialni. Na parapecie.

Laura wyszła, a po chwili wróciła nie tylko z kwiatkiem, ale także z koszulą.

- Tylko Jace używa takich perfum. – przygryzłam wargę, by się nie uśmiechnąć. – Czy wy...?

- Nie. – dodałam od razu, trochę zbyt szybko.

- A jednak... wiedziałam! Przespaliście się!

- Ciszej.

- Kto się z kim przespał? – spytała mama wchodząc do salonu.

- Nikt.

- No powiedzcie.

- Holly z Jace'm. – dodała Chloe.

- Co?! Jest! Jest! Wiedziałam! – krzyczała i skakała w miejscu z radości.

- Co?

- Michael nie jest złym mężczyzna, ale nie dla ciebie. Jemu przydałaby się kobieta... taka spokojna, opanowana, a nie taka jak ty Holly.

Z Mike'm mieliśmy spotkać się przed kościołem, więc wsiadłam do mojego samochodu ozdobionego skromnie w białe kokardy i kwiaty. Kiedy wysiadłyśmy z auta podałam Alice koszyczek z płatkami kwiatów i podeszłam do Michaela.

- Cześć, kochanie. – szepnęłam.

- Hej, kotku. – pocałował mnie – Pięknie wyglądasz.

- Dziękuję.

- Alice, ty też ślicznie wyglądasz.

- Dziękuję. – powiedziała mała i odeszła od nas.

- Gotowa?

- Chyba tak. Idziemy.

Stanęliśmy przed wejściem, za nami stanęli Chloe i Will, a za nimi z kolei Laura i Robert. Robert był najlepszym kumplem Mike'a.

- Holly, chodź jeszcze na chwile... poprawimy ci ten welon. – odeszłyśmy na bok, a Laura szepnęła: - Jeśli będziesz chciała uciec... to daj znać. Podrap się dwa razy po ramieniu. My zajmiemy się Alice. Masz kluczy od swojego auta.

- Okay.

- Jace idzie.

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko, on odwzajemnił wzrok, ale widziałam w jego oczach, że wszystko zniszczyłam. W głębi duszy nienawidził mnie. To bolało. Stanęłam obok mojego przyszłego męża, uśmiechnęłam się i poprosiłam córkę, by szła do przodu sypiąc kwiatki. Szłam do przodu z uniesioną głową szeroko uśmiechnięta. Kiedy mijaliśmy ławkę, w której siedział Jace spojrzałam na niego ukradkiem, ale nie zmieniłam wyrazu twarzy. Ceremonia mijała bardzo szybko.

- Czy ty Michaelu bierzesz sobie Holly za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że ją nie opuścisz aż do śmierci.

- Tak.

- Czy ty Holly bierzesz sobie Michaela za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?

***

Przepraszam za zakończenie... Bardzo. Napiszcie czy chcecie drugą część czy po prostu jeszcze jeden rozdział. Czekam na Wasze opinie... Komentarze i gwiazdki mile widziane.

Nie pozwól odejśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz