Ostatnie chwile

283 15 0
                                    

Czytać z piosenką 👆

Całą noc przespałem na plastikowych krzesłach czekając, aż ktoś w końcu pozwoli mi na wejście do sali Vanessy. Niestety od nikogo nie dostałem takowego potwierdzenia. Obudziło mnie krzątanie lekarzy, krzyki pielęgniarek i gwar. Wstałem zdezorientowany z krzesła podchodząc do szklanych drzwi od sali Vanessy. Zmarszczyłem brwi widząc jak przy jej łóżku nerwowo chodzi trzech lekarzy i kilka pielęgniarek. Dopiero później dostrzegłem zestaw do reanimacji. Zsunąłem się zdębiały po ścianie w dół zaciskając oczy. Dłonią przemierzałem moje włosy. Do moich uszu dotarł kobiecy płacz. Spojrzałem na najbliższy kąt gdzie było centrum łkania. Ujrzałem skuloną w kącie matkę Nessy, a obok niej siedział biologiczny ojciec dziewczyny. Moje serce biło niewyobrażalnie szybko i głośno. Zacisnąłem zęby i wpadłem do środka sali.

- Co się dzieje?! - Krzyczałem próbując dostać się do Nessy. Jedyne co słyszałem najwyraźniej to przerażający nieprzerwany pisk urządzenia. Gdzieś w oddali były krzyki lekarzy i pielęgniarek.

- Proszę wyjść! - Powiedziała stanowczo kobieta i dłonią ponownie wypchnęła mnie na korytarz. Uderzyłem pięścią w ścianę. Usiadłem ponownie na plastikowym krześle. Umiera. Ona umiera i ani lekarze, ani ja nie jestem w stanie nic zrobić. Serce Vanessy zatrzymało się drugi raz w ciągu dwóch dni, a wszyscy próbowali ją ratować. Czułem jak z każdą sekundą jej nie bijącego serca, moje rozrywa się kawałek za kawałkiem i nie mogę tego powstrzymać. Moja Vanessa odchodzi, a ja bezczynnie siedzę na tym krześle i błagam wszystko co święte, by mi jej nie zabrano.

To nie może się tak dla niej skończyć! Ona na to nie zasługuje. Płacz stawał się coraz głośniejszy, a mnie bolała głowa. Nie wyobrażam sobie jej piękna metr pod ziemią. W udającym śnie. Ubraną pięknie w czarną sukienkę, idealnym makijażem i drogich szpilkach. Tak jakby wychodziła na jakąś randkę z której miała już nie wrócić. Vanessa jest jeszcze za młoda. Całe życie jest przed nią. Całe jej życie jest u mojego boku, tam gdzie już zawsze będzie czuła się bezpieczna i kochana. Tam, gdzie zazna szczęście. Wieczne szczęście, które będzie chłopcem lub dziewczynką. Nasze małe szczęście czeka gdzies na nas. Tylko musi żyć, bo nie mogę dzielić szczęścia mojego i Vanessy z jakąś inną kobietą. Inna kobieta to nie moja perełka o oczach błękitnych jak jezioro wieczorową porą, ustami różowymi i soczystymi jak maliny. Z za długimi paznokciami i wiecznie zimnymi dłońmi. Nie ma żadnej drugiej takiej jak Vanessa. I nigdy nie będzie. Wszystko działo się w zwolnionym tempie, a serce dziewczyny dalej pozostawało w bezruchu.

Podniosłem się z krzesła i usiadłem pod ścianą obok matki dziewczyny. 

- Wszystko będzie dobrze. - Zapewniałem ją, choć sam chciałbym w to wierzyć.

Trójka ludzi liczących na cud, jeden długi korytarz. Jedna sala. Jedno łóżko oraz jedna najważniejsza dziewczyna. Jedno serce do ponownego wprawienia w ruch. Trójka lekarzy i kilka pielęgniarek. Wszystko zapowiadało się dobrze. A ja trafiłem do miejsca zwanym nadzieją.

Po około godzinie z sali wyszedł lekarz i rzucił nam zmęczone spojrzenie.

Po tym rozdziale nastąpi koniec :/

Zakochana Depresantka [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz