Epilog

386 24 4
                                    

Ile człowiek zbiera się po leczeniu depresji? Jej wystarczyło jedynie kilka miesięcy ze mną, aby zobaczyć świat w kolorach. Ona nie łamała się zawsze, pozwalała sobie na płacz, ale nic więcej. Nie udawała szczęśliwej, była taka, a jej dźwięczny śmiech do dziś rozbrzmiewa w mojej głowie hucząc echem jej imię.

Minęło dziewięć lat od kiedy ostatni raz byłem w tamtym miejscu, gdzie poznałem tak wyjątkową dziewczynę. Wspominam ją z uśmiechem na twarzy, którą ogrzewa Kalifornijskie słońce chowające się za choryzont. Tak, przeprowadziłem się ponownie do rodzinnego miasta. Tu napiszę nowy rozdział z cudowną kobietą u mojego boku.

Pozbierałem się po tych wydarzeniach związanych z Vanessą. Śmiało mogę powiedzieć, że jedyne co teraz robię to optymistycznie patrzę w przyszłość. Pozostawiłem stare życie w starym mieście. Teraz mieszkam w Kalifornii gdzie wszystko zacząłem od nowa. Większość ludzi twierdzi, że depresji nie da się wyleczyć. Jestem zupełnie innego zdania. Poznałem dziewczynę, którą wyleczyłem moją miłością wprowadzając w jej życie barwy i szczęście. Stała się inną osobą. Wesołą oraz otwartą. Wiedziałem na co się piszę brnąc dalej w naszą znajomość. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie będzie łatwo, ale udało się i jestem z siebie cholernie dumny.

Słońce rzucało już na niebo różnorakie magiczne kolory, a ja zamknąłem oczy widząc dokładnie moje życie. Nowe, szczęśliwe życie.

- Tato! Tato! - Usłyszałem krzyki, a po chwili poczułem ramiona na mojej szyi. Zaśmiałem się.

- Willow! - Posadziłem ze śmiechem ośmioletnią brunetkę przede mną. Patrzyła zaczarowan a w niebo. - Gdzie mama? - Zapytałem przerywając jej podziwianie widoków. Dziewczynka poderwała się z piasku i pobiegła. Odwróciłem się do tyłu. Uśmiech sam wkroczył na moje usta gdy zobaczyłem brunetkę o błękitnych oczach jak obecny odcień nieba. Piękne i pełne malinowe usta uśmiechające się oraz zimne dłonie łapiące córkę. Podniosłem sie z piachu i podszełem do dziewczyny. Położyłem dłoń na jej zaokrąglonym brzuchu i pocałowałem czułe w usta.

- Wszędzie cię szukałam. - Powiedziała z uśmiechem odstawiając Will na piasek.

- Stęskniłaś się? - Zapytałem z uśmiechem przyciągając ją do siebie.

- Kolacja stygnie. - Odparła z uśmieszkiem na ustach. Westchnąłem i podniosłem ją w stylu panny młodej. - Jestem ciężka! - Protestowała.

- Kochanego ciała nigdy za wiele. - Zaśmiałem się, a brunetka uderzyła mnie w ramie.

- Jesteś głupkiem. - Parsknęła gdy odstawiłem ją na werandę naszego domu.

- Twoim. - Objąłem ją w talii, a ona zarzuciła swoje ramiona na mój kark.
- Moim. - Potwierdziła, a ja pocałowałem namiętnie jej delikatne wargi. Oparła głowę o mój tors patrząc na biegnącą po plaży dziewczynkę. - Kocham cię, Lukas.

- A ja kocham ciebie, Nessa. - Uśmiechnąłem się. Pocałowałem delikatnie czubek jej głowy i razem oglądaliśmy zachód słońca obserwując przy tym biegającą córkę. Wszystko jest na swoim miejscu tak jak sobie wymarzyłem. Kobieta, którą kocham ponad życie ze złotym okręgiem na serdecznym palcu, w drugiej ciąży i cudowna córka. Czy mogłoby być lepiej?

Kochani, sama nie wierzę w to, że kończę już tą opowieść. Będzie mi jej oraz was brakować. Dziękuję każdemu z was z osobna, za to, że czytaliście tą opowieść. Znikam na miesiąc z Waatpada by nabrać weny i inspiracji na książkę, która już od pewnego czasu chodzi mi po głowie. Myślę że jak tylko się pojawi przypadnie wam do gustu.

Długo myślałam co tutaj napisać, jednak obecnie mam pustkę w głowie. Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do tego momentu.

W tym miejscu chciałabym się pożegnać z tym opowiadaniem.

Nie będzie drugiej części, ponieważ to byłoby tylko bezsensowne przeciąganie, czyli flaki z olejem, bo już wypaliłam się jeśli o tą książkę chodzi. Chciałabym przeprosić za ostatnie rozdziały, których bardziej popsuć nie mogłam.

Kocham was i żegnam ❤

Zakochana Depresantka [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz