rozdział 54

598 55 80
                                    

Tobias

Nie wytrzymuję do sygnału Augusta i wchodzę do pomieszczenia. Od razu namierzam Tris i zauważam, że Step wstrzykuje jej serum. Strzelam prosto w strzykawkę, która pęka i odrzuca mężczyznę. Do pokoju zlatuje się ogromna liczba żołnierzy o pustym wzroku, ale też i odrobinę większa liczba nieustraszonych.

Wszystko zaczyna dziać się w przyśpieszonym tempie. Wszyscy walczą ze sobą, a ja staram się znaleźć Stepa, który jak tchórz schował się w tłumie. Teraz nie mogę podejść do Tris, bo to może mnie zdekoncetrować, a Step to szybko wykorzysta.

Serce bije mi jak oszalałe. Co chwila padają strzały, a ja odruchowo za każdym razem garbię się, by mnie nie trafiono. Biegnę po schodach, a kiedy dobiegam na górę, orientuję się, że zgubiłem Stepa. Klnę cicho i trzymając się blisko ściany, schodzę na dół, gdzie odbywa się walka.

-Cztery!- woła ktoś za mną.

Odwracam się szybko i zauważam, że walka się skończyła. Na ziemi leżą wszyscy strażnicy z OPR oraz kilku nieustraszonych. Jednak gdyby na tym się skończyło, to byłoby zbyt łatwo. Step trzyma pistolet przy głowie Tris. Twarz ma czerwoną ze złości i determinacji.

Derek miał całkowitą racje. On jest nieobliczalny. Mimo że wiedziałem to już od momentu, w którym zobaczyłem blizny Tris, to teraz jestem tego jeszcze bardziej pewny. Nigdy nie widziałem nikogo bardziej zdeterminowanego.

-Oddaj pistolet i podnieś ręce!- nakazuje August. Tak jak większość ocalałych nieustraszonych, mierzy w niego pistoletem i trzyma odpowiednią odległość. Obok niego stoi Derek, który również mierzy do Stepa z pistoletu.

-Nie- odpowiada Step- Nie po to męczyłem się z nią od czterech lat, by pozwolić jej żyć.

-Step, błagam cię- mówi Derek- Nie obwiniaj jej o to, co się wydarzyło. To nie jest jej wina.

-Nie rozumiem, jak mogłeś sprzymierzyć się z nimi. Jak mogłeś zdradzić naszą rodzinę!?

-Nie będę trzymał z rodziną, która doprowadziła do tego, co się stało. Możesz jeszcze się poddać i wyjechać. Ułożyć sobie życie daleko, poza wspomnieniami i przeszłością. Przestań nią żyć!

-Ty nic nie rozumiesz- syczy wściekły Step. Patrzy prosto w oczy Dereka i trzyma pistolet pistolet przy głowie Tris. Jest nieprzytomna, blada jak prześcieradło, lekko zarumienione policzki- pewnie od gorączki- ubrania ma poszarpane, całe we krwi i kurzu.- To ona odpowiada za rozpad mojej rodziny, za śmierć mojej matki i siostry, za to, że ojciec nas zostawił. Jak możesz ją bronić?

-Co miała zrobić?- pyta- Pozwolić, by instytut wymazał pamięć jej bliskim? Patrzeć jak wszyscy mieszkańcy Chicago tracą wspomnienia? Ona nie miała na celu niszczyć twojej rodziny, tylko ratować swoją. Mogłem cię nie pamiętać! Nie rozumiesz tego?

Serce mi się ściska, kiedy widzę Tris w tym stanie. Mimo że słyszę emocjonalną rozmowę kuzynów, którzy odpowiedzieli przeciwko sobie, to i tak najbardziej przejmuję się Tris. Przez dziury w ubraniach widzę zakrwawione rany- z pewnością zakażone.

-Wolałem już nie mieć kuzyna, niż tracić rodziców!- krzyczy- Nie chciałem tracić rodziny.

-Ona też nie chciała tracić swoich rodziców!- odpowiada krzykiem Derek- Ona też straciła swoją rodzinę. Nie możesz mówić, że przeżyłeś więcej złego niż ona. Więcej złego przeżyła!

-Nie obchodzi mnie to! Obiecałem sobie, że pomszczę życie matki, siostry i pamięć ojca. Skoro ty jesteś temu przeciwny, to nie jesteś już moim kuzynem!

Step gwałtownie porusza ręką, zmieniając tym kurs pistoletu i naciska spust. Derek krzyczy, chwyta się za brzuch i upada na ziemię. Nie widzę krwi, bo nie spoglądam w jego stronę. Wszystkie dźwięki dochodzą do mnie przytłumione, jakby oddzielała nas tafla wody.

Fourtris- Ciąg Dalszy NiezgodnejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz