Rozdział 10.

1.6K 147 6
                                    

Leżałam na zimnej podłodze w moim umyśle. Wspomnienia przelatywały mi przed oczami. Gdy w końcu po kilkunastu latach zapomniałam o Nazashim... On po prostu pojawił się z powrotem w moim życiu. A teraz ja go zabiłam. Ja... Ja zabiłam mojego ojca. Spojrzałam na swoje ręce. Wydawało mi się, że są ubroczone we krwi, choć tak naprawdę były czyste.

Zabiłam tylu ludzi... Zamordowałam tyle rodzin. A obchodzi mnie tylko to, że zabiłam Nzashi'ego. Inni się dla mnie nie liczą. Dlaczego Nazashi tak? Przygarnął mnie. Wychował. Cieszył się razem ze mną. On był moją rodziną. Zacisnęłam ręce w pięści.

- Kamira. - Usłyszałam

Usiadłam i spojrzałam na Kuramę, który pojawił się przy mnie w swojej ludzkiej postaci.

- Kurama - powiedziałam cicho.

- Jesteś nieśmiertelna. Musisz się przyzwyczaić, że życie przemija. Ty będziesz stać w miejscu i widzieć, jak ludzie rodzą się i umierają - szepnął.

- Wiem, Kurama. - Spojrzałam w dal. - Ale ty będziesz, prawda? - Napotkałam spojrzenie czerwonych oczu. - Nie zostawisz mnie?

- Nie, Kamira. Nie zostawię cię. Nigdy - odparł i przyciągnął mnie do uścisku.

- Zawsze... Zawsze zastanawiałam się, dlaczego mnie uratowałeś - odezwałam się po kilku minutach ciszy.

Poczułam jak Kyuubi się spiął, a jego uścisk zacieśnił się.

- Nie chciałem być znów sam. Pokochałem cię. Nie mogłem patrzeć jak umierasz, gdy mogłem coś zrobić.

- Ale poświęciłeś część swojej mocy - zaznaczyłam, odwracając się w jego stronę.

- Nawet, gdybym sam miał zginąć, uratowałbym cię - powiedział bez wahania.

Jego oczy mówiły, że nie kłamał. Był szczery, tak jak zawsze.

- Nie pozwoliłabym ci zginąć. - Zaśmiałam się cicho. - Nie bądź głupi. Dobrze wiesz, że obrobiłabym cię.

- Tak. Dobrze wiem, że w stosunku do mnie masz kompleks bohatera, za to w stosunku do innych lubisz być czarnym charakterem.

- Trzeba było mnie nie uczyć zabójczych jutsu i nie wpływać na mój umysł gdy byłam mała! - krzyknęłam, całkowicie zapominając o powodzie mojego smutku.

- Bez tego nie byłabyś tak dojrzała, mądra, inteligentna i silna jak na swój wiek.

- Pięknie! Czyli wszystko zawdzięczam tobie! Przerośniętemu lisowi!

Kyuubi prychnął jak rozjuszone zwierze.

- Właśnie potwierdziłeś moją tezę. - Uśmiechnęłam się złośliwie.

- Zmieniam zdanie. Zamierzam cię zabić. Masz trzy sekundy, zanim cię dopadnę. - Zmrużył oczy, a na jego twarzy pojawił się lisi uśmieszek.

Udałam przestraszoną i ze śmiechem pobiegłam w stronę jednego z korytarzy. Po kilu sekundach usłyszałam również śmiech Kuramy.

Goniliśmy się tak po tym labiryncie korytarzy przez dłuższy czas. Jednak nie mogę się równać z tym sprytnym demonem. Jest dużo szybszy ode mnie i byłam pewna, że tylko się ze mną bawił. Złapał mnie przy wyjściu z któregoś korytarza.

- Teraz jesteś moja. - Zaśmiał się złowieszczo i przycisnął mnie do siebie.

- Nigdy mnie nie pokonasz! - Zawołałam bohaterskim tonem.

- Jesteś pewna? - W jego oczach błysnęło coś niebezpiecznego.

Po chwili wylądowałam na ziemi i zostałam zaatakowana łaskotkami. Śmiałam się, chcąc wydostać się z uścisku lisa, ale Kyuubi mocno mnie trzymał.

- Kto by pomyślał, że najlepszego shinobi Kiri, nosiciela Kyuubi'ego i nieśmiertelną dziewczynę można pokonać łaskotkami? - zapytał retorycznie Bijuu.

Nieznana Legenda | Naruto FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz