Rozdział 52

3.2K 243 8
                                    

                     *** 24 godziny później

- Kat strzelaj! - Powiedział stanowczo Kuba a ja dalej oglądałam cel.

- Będzie miał kamizelkę. Nic mu nie zrobisz. Kazaliśmy mu leżeć i nie ruszać się żeby nikt nic sobie nie pomyślał. - Powiedział Charlie a ja się skrzywiłam. 

- To na pewno wypali? - Zapytałam.

- Na pewno. Kiedy tylko upadnie otoczymy wszystkie wskazane przez ciebie miejsca.

- Dobrze... - Powiedziałam. 

- Kat! Nie myśl tylko strzelaj! - Powiedział brat. 

- Musze mieć czysty strzał. - Odparłam.

- Masz czysty strzał! - Zaprotestował. 

Wzięłam głęboki wdech i wycelowałam. Palcem delikatnie musnęłam spust tak jakby upewniając się, że ciągle tam jest. 

- Strzelaj! - Warknął a ja nacisnęłam spust. 

Kula zaczęła lecieć ale w tym samym momencie, z drzewa obok do lotu poderwał się gołąb, który nią oberwał.

- No ty chyba sobie żartujesz?! - Mruknęłam kiedy ten zaczął spadać. 

Kiedy ptak uderzył o ziemie mężczyzna odwrócił się po czym spojrzał w górę. Prosto na mnie. Wyciągną broń i strzelił. Nie byliśmy wcale wysoko bo na szóstym piętrze ale to dało mi szanse na ucieczkę. Szybko się schyliłam idealnie żeby kula nie trafiła we mnie tylko w szybę. 

- Było blisko. - Powiedział Kuba kiedy szkło zaczęło lecieć na ziemię. 

Kiedy się podniosłam zobaczyłam, że mężczyzna ucieka. 

Jak najszybciej złapałam za broń i strzeliłam w uciekającego człowieka. Nie celowałam w konkretne miejsce po prostu strzeliłam w plecy. Ten poleciał na ziemię i złapał się za miejsce, w które strzeliłam. Podniósł rękę żeby sprawdzić czy naprawdę dostał a na jego koszulce zaczęła się pojawiać czerwona plama. 

- On krwawi... - Powiedziałam cicho.

- A co ma robić kiedy go trafiłaś? - Zapytał Kuba. 

  - Będzie miał kamizelkę. Nic mu nie zrobisz. Kazaliśmy mu leżeć i nie ruszać się żeby nikt nic sobie nie pomyślał.  

- Dobij go! - Mruknął brat a ja ponownie strzeliłam. - To go nie zabije! - Warknął. 

- Mogę pracować bez krzyków?! To rozprasza! Poza tym ojciec nie powiedział jak mam go zabić! Może mam ochotę popatrzeć jak cierpi?!

- Super! Ty chcesz się pobawić w sadystkę a ja mam narażać cała grupę?! 

Dokładnie o to mi chodziło...

- Nie przeżyje tego drugiego strzału. - Powiedziałam z udawana pewnością. - Jestem pewna że trafiłam w jakiś ważny narząd! 

- Oddaj mi broń! - Warknął. 

- Nie! To moja akcja! - Odparłam.

- To jest moja akcja! - Krzyknął wściekły i odepchnął mnie tak, że upadłam na podłogę. Oczywiście szkło musiało mnie poranić. - Nie próbuj się podnosić bo ty też skończysz w plastikowej torbie. 

Podcięłam go i upadł obok mnie. Szybko chwyciłam broń i jeszcze raz strzeliłam w mężczyznę. Przestał się ruszać..  

- Nie będziesz mi psuł akcji pajacu! - Warknęłam a on chwycił mnie za nogę i ściągnął na ziemię.

Poleciałam na plecy a on szybko przygwoździł mnie do podłogi. 

- Kat uspokój się! - Krzyknął. - Twoje oczy! Zaraz coś sobie albo komuś zrobisz! - Po tych słowach natychmiast opamiętałam się.

- Przepraszam... Ja przepraszam... To wszystko. To dla mnie za dużo! - Powiedziałam i zaczęłam płakać bo uświadomiłam sobie, że to prawda. - Przepraszam cię! 

- Kat, Kat spokojnie. - Powiedział i posadził mnie. - Jestem tu. Musisz być spokojna. - Przytulił mnie a ja zaczęłam drżeć. - To była zła decyzja żeby tak szybko cię tu wysłać. - Stwierdził.

- Nie mów ojcu! Proszę cię! Nic mu o tym nie mów! - Prosiłam. 

- Wiesz, że muszę! Nie radzisz sobie. Przykro mi ale nie powinno cię tu być. 

- Kuba! Proszę! - Krzyknęłam. - Ja muszę coś robić! Nie dam rady siedzieć w miejscu bo oszaleje! 

- Już szalejesz! Nikomu nie powiedziałaś co się tam działo! Ciągle jesteś tajemnicza i ukrywasz coś w kieszeni. Każdy to zauważył bo zaczynasz świrować kiedy ktoś chociaż na nią spojrzy! - Powiedział z wyrzutem. 

- Masz racje! - Krzyknęłam. - Masz racje... - Przyznałam to bardziej sobie niż jemu. 

Skierowałam rękę do kieszeni i powoli rozpięłam zamek. Wyjęłam z niej złożone zdjęcie osoby, którą kochałam i jednocześnie nienawidziłam. Odsunęłam się od brata i podałam mu to czego jeszcze nikomu nie pozwoliłam dotknąć. 

- Tylko dzięki niemu przetrwałam ten czas kiedy moja pamięć zniknęła. Kochałam go! - Powiedziałam wręcz z wyrzutem. 

- Kat... - Zaczął kiedy zobaczył kto jest na zdjęciu. - On...

- Wiem co mi zrobił! Wiem kim dla mnie był przez większość czasu ale kiedy nie byłam sobą poznałam prawdziwego człowieka! Był kochany, opiekuńczy i robił wszystko żebym poczuła się tam choć odrobinę lepiej! 

- Nie o to mi chodziło... Czy ty...? - Zaczął ale wiedziałam co chce powiedzieć. 

- Nie mogłam! Musiałam ale nie mogłam... On wiedział, że i tak by zginął więc zrobił to sam. Nie mogłam się z nim nawet normalnie pożegnać!  Kiedy przypomniałam sobie kim naprawdę jestem ogarnęła mnie wściekłość i zabiłam Bastiana ale kiedy przyszła kolej na niego nie wiedziałam czy dam radę. 

- Nie musisz mi o tym opowiadać. - Stwierdził. 

- Ale chce. - Powiedziałam i otarłam łzy z policzków. - To on powiedział mi jak mam uciec i zdradził miejsce gdzie trzymał samochód, którym przyjechałam do LA. 

- Naprawdę mu na tobie zależało. - Stwierdził. 

- Kiedy z nim byłam wszystko przestawało mieć znaczenie. Liczyło się tylko to, że jest przy mnie a ja przy nim. To był ten rodzaj miłości, który zdarza się tylko raz w życiu. 

- Tom...?

- Nic o nim nie wie. Nic nie wie. Strasznie się od niego oddaliłam. Kiedy go całowałam to nie było to samo. Miałam ochotę jednocześnie płakać bo nie był nim i cieszyć się, że do niego wróciłam. 

- Jestem twoim bratem. Nie opowiadaj mi o całowaniu. - Powiedział a ja zaczęłam się śmiać. 

- Kiedy uruchomiłam alarm w jego domu ludzie Bastiana wysłali bombę naprowadzającą. Gdyby nie to, iż Stefan był ze mną zginęłabym... Zdążyłam zabrać tylko to zdjęcie.

- Dziękuję. - Powiedział a ja dziwnie na niego spojrzałam. 

- Za co? - Zapytałam.

- Że powiedziałaś mi o tym. Wiem, iż jest to dla ciebie ciężkie. 

- Nawet nie wiesz jak. - Stwierdziłam i wypuściłam głośno powietrze czując lekką ulgę. 

Zaczął dzwonić telefon i oboje aż podskoczyliśmy. 

- To Martyna. Coś się dzieje. Miała dzwonić tylko w nagłych przypadkach. 

To było to. Charlie musiał zacząć działać. 


           *** 

Taki krótki na rozgrzewkę. W niedziele dodam kolejny. 

Niestety liceum do czegoś zobowiązuje i mimo, iż jest to pierwszy tydzień nauki mam strasznie mało czasu żeby w ogóle usiąść do komputera. 

Także do niedzieli. :3 

Porwana po raz drugiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz