☆Rozdział 2☆

941 42 1
                                    

Lekarz stwierdził, że rana Livi goi się bardzo szybko i może już dziś wyjść do domu.

Przybrana mama musiała jeszcze tylko podpisać kilka papierów, więc na chwilę została sama z Joshem.

-Co ty wyprawiasz?! Co to za gadka o opiece nade mną?! Czyś ty zwariował?!- oburzyła się

-Spokojnie, wiem co robię.- powiedział spokojnie

-Akurat! Nie masz pojęcia co teraz sobie myśli moja matka!-

Była na niego zła a pikanie przyspieszyło.

-Właśnie, że wiem. I tak będzie lepiej.- odparł z demonicznym błyskiem w oku

Czyli on udaje...- pomyślała Livi i trochę się uspokoiła

Parę minut później wróciła mama dziewczyny i pielęgniarka która odłączyła aparaturę.

Josh uprzejmie wyszedł, gdy przebierała się w swoje zwykłe ubranie.

Potem razem z nim, pojechała jego eleganckim sportowym autem do swojego domu, po parę rzeczy.

W drodze wyjaśnił jej dlaczego tak się zachowywał w szpitalu.

-Twoja mama prędzej puści cię w objęcia obcego faceta, myśląc, że się w tobie zakochał, niż w objęcia demona, prawda?- skończył

Wciąż nie rozumiała, jak mu się udało ją namówić, żeby przed jej matką udawali parę.

Jednak jakoś wcale jej to nie przeszkadzało...

Dość długo jechali w milczeniu, a Josh zekrał na Livi co jakiś czas.

Była lekko zawstydzona mając na sobie 'małą czarną' którą kazała jej włożyć mama i wysokie czarne szpilki.

Ten strój dobrze się prezentował przy jej latynowskiej karnacji, długich czekoladowych włosach i orzechowych oczach.

Siedziała obok niego, a na tylnym siedzeniu leżała jej torba i bukiet. Czuła się nieco dziwnie w tej sytuacji.

-Co chcesz dziś robić?- spytał w pewnym momencie Josh

-Nie wiem- odparła -Lekarz zabronił mi się przemęczać, więc raczej posiedzę w domu.- wyznała zawstydzona, zakładając niesforny kosmyk za ucho

-W taki piękny dzień? Nie ma opcji!- odparł Josh -Może spacer?- zaproponował z całkiem normalnym uśmiechem

-Czemu nie- znów się zarumieniła i odwróciła głowę żeby tego nie widział

Właśnie dojechali na miejsce. Był to wielki piękny dom tuż za miastem.

-To tutaj mieszkasz?- spytała Livi

Wysiadła z auta zaskoczona i zachwycona.

-To prezent od przyjaciela- oparł Josh

Posłał jej swój diabelski uśmiech a ona zrozumiała, że chodzi o jakąś jego poprzednią ofiarę.

Podał jej bukiet i wziął od niej torbę.

-Sama mogę...- chciała ją od niego zabrać ale nie pozwolił

-Idziemy- odparł popychając ją do bramy

Weszli do domu i Josh zaprowadził Livi do jej tymczasowego pokoju.

-Dam ci trochę czasu żebyś się rozgościła- powiedział, położył torbę na ziemi i wyszedł

Godzinę później, już rozpakowana i przebrana, zeszła do salonu.

House of demons: Miłość na życzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz