Zostałem sam na sam z tobą. Wszyscy się rozeszli. Patrzę chwilę na twoją uśmiechniętą twarz i odwracam wzrok. Chcesz aby takim cię pamiętano? Uśmiechniętym i wesołym? Bez obaw, przecież jak to się mówi, o zmarłych mówimy dobrze albo wcale. Ale ja nie o tym chcę porozmawiać. Co innego zaprząta mój umysł, nie daje spokoju. Zgarniam biały puch z ławki żeby na niej usiąść. Śnieg powoli pokrywa mój czarny płaszcz, spodnie i włosy, niegdyś koloru karmelu, który uwielbiałeś teraz w odcieniu kruczego skrzydła.Wkładam rękę do kieszeni. Dwie kartki. Jedna stara, zniszczona przez czas, ale jakże cenna choć to tylko papier zapisany kolorowymi pisakami. Druga trochę nowsza, napisana przez ciebie bordowym piórem, zawsze byłeś oryginalny. Usta układają się w nikły uśmiech a oczy zaczynają szklić gdy czytam tytuł na górze strony. W obu przypadkach taki sam.
,, Dekalog Naszej Przyjaźni. Ważny na wieki."
Wspomnienia zalewają mój umysł. Odtwarzają się jak film. Widzę dokładnie wszystkie szczegóły, słyszę każdy szept. Pamiętasz jak to się zaczęło? Byliśmy przyjaciółmi od pewnego zimowego poranka w przedszkolu. Wtedy wszystko było jeszcze takie proste.
Padał deszcz, siedzieliśmy u mnie w pokoju, czekając na poprawę pogody aby wyjść na dwór się pobawić. W pewnym momencie zapytałeś co sądzę o dzisiejszej lekcji religii. Mówiliśmy na niej o Dekalogu, o zasadach i ich przestrzeganiu. Nie wiedziałem co masz na myśli. Wyjaśniłeś mi wtedy że chcesz stworzyć własne przykazania, razem ze mną, by zapobiec rozpadowi przyjaźni. Mieliśmy tylko przestrzegać tych zasad żeby było idealnie. Zabawne, bo właśnie przez to wszystko się popsuło. Raniliśmy się nawzajem nawet o tym nie wiedząc. Nie przypuszczaliśmy jakie konsekwencje niesie łamanie obietnic, więc wzięliśmy się do pracy. Błękitna kartka pokrywała się powoli naszym jeszcze niezbyt pięknym pismem. Wszystko musiało być przemyślane, dlatego listę tworzyliśmy długo, nie w czasie jednego dnia.
Minęło pół roku i pewnego dnia stwierdziłeś, że nie chcesz już siedzieć ze mną w ławce ani w autobusie na wycieczkach. Mieliśmy wtedy po 10 lat. Zabolało, ale zrozumiałem. Myślałem że chciałeś po prostu jakiejś odmiany. Pomyliłem sie pierwszy raz z wielu. Co raz mniej bawiłeś sie ze mną na przerwach. Obserwowałem z okna twoje zabawy po szkole z Oskarem z sąsiedztwa. Czekałem naiwnie aż po mnie przyjdziecie, ale tak sie nie stało. Wtedy zostało złamane pierwsze przykazanie.
1. Nie wymienię Cie na kogoś innego.
Spoglądam na kolejny punkt listy.
2.Nie będę się z tobą kłócił i krzyczał na ciebie.
Kolejne wspomnienia wracają. Śnieg powoli przestaje padać. W mojej głowie znowu mamy 11 wiosen. Rok szkolny się kończy. Mieliśmy niezwykłe plany na wakacje. Szkoda że ich nie zrealizowaliśmy. Wszystko przez kłótnie. Nie sprzeczkę, nie żarty prawdziwą poważną kłótnię, choć z perspektywy czasu wydaję się głupia. Poszło o z pozoru błahą rzecz, papierosy i alkohol, ale wtedy to było naprawdę coś. Starsze towarzystwo cię do tego namówiło. Powiedziałeś że alkohol jest okropny i na razie dajesz sobie z nim spokój ale papierosy w sumie nie są złe jeżeli się nie krztusisz. Próbowałem wytłumaczyć ci jakie to niebezpieczne. Martwiłem się. Pomimo wydarzeń wcześniejszego roku nadal byliśmy przyjaciółmi. Starałem się zapomnieć. Stwierdziłem że to musiała być moja wina, uważałem że zrobiłem coś nie tak. Nie słuchałeś mnie, nawet zaproponowałeś jednego. Zaczynało się od jednego na kilka dni, ale ja przeczuwałem jak to się skończy. Po prostu nie chciałem cie stracić. Po pewnym czasie temat wrócił. Byłeś wściekły. Może to ci starsi z którymi się wtedy zadawałeś cię tak nastawili? Krzyczałeś na mnie.
-Nie wtrącaj się w moje podkreślam moje życie. Nic ci do niego. Jeżeli nie akceptujesz mnie takiego jaki jestem powinieneś odejść. Przemyśl to a teraz wynoś się.
CZYTASZ
Dziesięć Obietnic
Short Story,,Zostałem sam na sam z tobą. Wszyscy się rozeszli. Patrzę chwilę na twoją uśmiechniętą twarz i odwracam wzrok. (...)Miałeś racje jesteśmy grzesznikami."