Moim oczom ukazał się listonosz. Entuzjazm automatycznie opadł.
- Dzień dobry, w czym mogę służyć? - zapytałam grzecznie.
- Dzień dobry. Mam przesyłkę do pani Jackson. - odparł starszy mężczyzna, patrząc na nazwisko na paczce.
- To pomyłka. Pani Jackson mieszka w tamtym domu. - odparłam, wskazując na sąsiedni dom, po lewej stronie.
- Ohh, przepraszam za zamieszanie. Dziękuje i do widzenia.
- Nic się nie stało, do widzenia. - odparłam i zamknęłam drzwi.
Spojrzałam na zegar wiszący w salonie, który wskazywał 19:00. Minęły już jakieś 3 godziny, od momentu gdy podobno miał się u mnie pojawić Niall. Miał, ale się nie pojawił. Poczułam ogromne rozczarowanie i zawód. Udałam się szybko do swojego pokoju i położyłam na łóżku, wtulając się w poduszkę. Po chwili z moich oczu, zaczęły spływać łzy. Nie wiedziałam czemu tak reaguję na fakt, że chłopak najzwyczajniej w świecie miał mnie gdzieś. Przecież nie byliśmy para ani nikim ważnym dla siebie. Ledwo się znaliśmy i czy to możliwe, że zdążyłam coś do niego poczuć? Przez natłok myśli i łez, zasnęłam nawet nie wiem kiedy. Obudziłam się następnego dnia, koło 10:00. Ogarnęłam się, zjadłam śniadanie i postanowiłam wyjść na miasto. Dotlenić się, pospacerować, zebrać myśli. Na szczęście, pogoda w Londynie dość dopisywała.
Spacerowałam z dobre półgodziny, gdy mijałam jedną z kawiarni w centrum. Nie wiem co mnie podkusiło, aby przyjrzeć się ludziom w niej obecnym. Gdy mój wzrok skierował się na jedną parę, znajdującą się tam. Zamarłam. Do moich oczu, automatycznie napłynęły łzy, a dolna warga niebezpiecznie zaczęła drgać. Nie mogłam w to uwierzyć. Musiałam się jak najszybciej oddalić z tamtą aby mnie nie zauważył. Nie chciałam mieć z nim już jakiegokolwiek kontaktu, a tym bardziej konfrontacji kilka minut później. Ruszyłam wręcz biegiem w kierunku domu, gdy z dala usłyszałam dźwięk szybkiego biegu. Dobiegałam do domu i dopiero wtedy odważyłam się odwrócić. To był on. Biegł za mną, ale nie chciałam dać się mu złapać. Nie wtedy, nie w tamtym momencie. Szybko otworzyłam drzwi od domu, a następnie je zamknęłam i przekluczyłam od środka. Oparłam się o nie. Po chwili było słychać walenie i krzyki.
- Jess! Prosze Cię, Jess... - nie ustępował, a po moich policzkach spływała kolejna fala słonych łez. Osunęłam się po drewnie na ziemię i podkuliłam nogi, obejmując je rękami. - Jess... To nie tak jak myślisz.. Daj mi wytłumaczyć... - był nie ustępliwy, ale ja też nie miałam ochoty ustępować. - Jess, do cholery... Nie odtrącaj mnie... Wiem, nie odzywałem się, ale mogę Ci to wytłumaczyć.. Proszę. - jego głos stawał się z każą minutą słabszy, przepełniony błaganiem, a ja coraz bardziej szlochałam gdy tylko przypomniałam sobie widok z kawiarni. On i jakaś blondynka, siedzieli razem przy stole. On trzymał ją za rękę i patrzyli sobie w oczy, a ona się do niego uśmiechała. Wszystko jasne, tylko czemu kręcił się w okół mnie i mówił te wszystkie miłe i czułe słówka?
_______________________________________________
Co powiecie na taki rozwój wydarzeń? Kim jest tajemnicza blondynka? Czekam na wasze komentarze, w tej sprawie ;) x