..Dziesięć lat temu..

22 2 0
                                    


Jest poranek. Nasz bohater opowieści właśnie wstał z łóżka, nie mógł zasnąć przez całą noc, ponieważ zza okna dochodziły krzyki ludzi.. kobiet, najprawdopodobniej była to sprawka mafii. Przez co Joe jest bardzo zaspany. Na pierwszy rzut oka świat jest piękny, ptaszki śpiewają, a dzieci bawią się na placach zabaw.. lecz tak nie jest, ten świat jest skorumpowany do szpiku kości. Ludzie tylko udają, że nie wiedzą co tak naprawdę się dzieje.. mają zamydlone oczy, i mydlą je innym. Jest jedna osoba, jeden człowiek, który chce się zemścić, jeden człowiek, który chce przeciwstawić się aktualnym zasadom świata, czy mu się to uda ?..

Rok 1603, 12 lipca

Niczego nie świadomy siedmiolatek noszący jakże dumne imię jakim jest Joe, właśnie wraca z placu zabaw, na którym bawił się z rówieśnikami, radośnie grali w piłkę, skakali na skakance, oraz opowiadali sobie żarciki, nieświadomy tego czego nie uniknie, i tego co uświadomi go, jaki świat w tych czasach jest okrutny, chłopiec dumnym krokiem idzie przed siebie.

Joe otworzył furtkę, usłyszał krzyki swojej matki, błagającej o coś co zamroziło mu krew w żyłach: 

-Zostaw mojego syna! Błagam.. zapłacimy z mężem tyle ile będzie trzeba, tylko..tylko daj nam       trochę więcej czasu

-Dobra, niech Ci będzie, ale pamiętaj, jeżeli nie zapłacicie za tydzień, zabije nie tylko waszego  szczyla, ale także was, spale dom, ale najpierw okradnę, wtedy zobaczymy, czy  jesteście tak  biedni jak mówicie.

Joe wystraszony schował się za krzakami uważając, aby Lorenz (Imię jednego z głównych członków mafii)go nie zobaczył, bał się, że coś mu zrobi, a w najgorszym przypadku zabije. Gdy odszedł, chłopiec wbiegł przestraszony do domu, widząc niesamowity bałagan.. i dziurę po kuli w ramieniu swojego ojca.

-Mamo, co tu się stało..?

*cisza*

Nikt nic nie odpowiada, mama płacze, a tata ją pociesza.

Mama odpowiedziała :

-Joe, idź do pokoju na górze, wszystko będzie dobrze, nie martw się o nas, jesteś najważniejszy. 

Joe wbiegł do pokoju tak jak kazali rodzice.

*Tydzień później*

Lorenz wrócił po swój dług, choć w głębi duszy miał nadzieję, że rodzice Joe nie mają tych pieniędzy, i ich zabije.

Lorenz wszedł do posiadłości przez główne drzwi, rodzina jadła wspólnie obiad.Po wejściu ucichł, po minucie ciszy powiedział :

-Przyszedłem po dług, mam nadzieję, że go macie.

Przerażony ojciec przytaknął, po czym podał mu obiecaną sumę. 

-Ooo.. widzę, że jednak nie jesteście tacy biedni, ale mamy mały problem, a mianowicie.. tak  długo nie płaciliście pieniędzy, że narobiły się odsetki wynoszące jedną drugą całego długu.

Matka się zerwała

-Co.. jakie odsetki?! Nic o nich nie wspominałeś!

-Ups..najprawdopodobniej zapomniałem *wyciąga rewolwer, po czym celuje w mężczyznę*..  rozumiem, że macie pieniądze ? *uśmiecha się szyderczo*

-Nie mamy, musisz nam dać trochę czasu.. zapłacimy, na pewno.

-Nie. Nie mam zamiaru wam dawać więcej czasu, tak jak się umawialiśmy, zabije waszego syna.

*kula została wystrzelona z rewolweru*

Joe zakrył twarz rękoma, gdy otworzył oczy, zobaczył upadającego ojca i w jego głowie kulę.. Lorenz zastrzelił jego ojca..natomiast matka zaczęła krzyczeć żeby chłopiec uciekał, tak więc zrobił, uciekł oknem. Uciekał tak szybko, że nie czuł bólu, które zadawały mu małe kamyczki na drodze. Usłyszał kolejny strzał.. chłopiec pomyślał.. "morderca".. zabił jego matkę, zabił jego dwie najbliższe osoby.







I'm forever aloneWhere stories live. Discover now