rozdział 58

827 54 11
                                    

Tris

Trochę się denerwuję, kiedy wchodzę do pokoju, gdzie mam przechodzić przez swój lęk. Niebieskie światło razi mnie w oczy, a kiedy wzrok się wyostrza, zauważam Tobiasa, który siedzi przy komputerze i napełnia strzykawkę pomarańczowym płynem. Od razu się spinam. Strzykawka kojarzy mi się z serum strachu, które Step podał mi wielokrotnie podczas przetrzymywania w sektorze bezfrakcyjnych. Staram się o tym Nir myśleć.

-Drugi raz przejedziesz przez swój lęk wieczorem- mówi Tobias i podchodzi do mnie- Ja ci mam podać serum, czy sama sobie wstrzykniesz?

-Wolę sama- biorę od niego strzykawkę, zahaczając palcami o jego dłoń. Tobias przyciąga mnie do siebie i całuje lekko. Czuję się jakbym połknęła miotłę. Nie daję rasy odwzajemnić pocałunku.

-Jesteś spięta- szepcze. I ma racje.- Czym się denerwujesz? Boisz się przechodzić przez swój lęk?

-Nie, nie boję się symulacji- kręcę głową- Tylko... Hm...

Milknę, bo nie potrafię odpowiednio ułożyć tego zdania. Nie umiem wytłumaczyć mojego zachowania. Jest dziwne, bo nigdy nie stresowałam się tak symulacjami. Ani na początku nowicjatu, ani aż tak podczas pierwszego nowicjatu.

-Tylko, co?- marszczy brwi. Obiema rękami łapie za moją twarz i przygląda mi się uważnie.

- Tylko strzykawka kojarzy mi się bardzo z serum strachu.- wyznaję.

Tobias wzdycha i kiwa głową. Znów mnie całuje, ale tym razem odwzajemniam pocałunek i pogłębiam go.

-Za tydzień to wszystko się skończy i nie będziesz już musiała przechodzić przez żadne symulacje.- Całuje mnie w czoło.

-Za tydzień- powtarzam cicho.

Tym razem całuje mnie w skroń i pomaga mi usiąść na fotelu. Rany w ciele nie są aż takie dokuczliwe z powodu mocnych leków przeciwbólowych, od których stałam się lekko otępiała. Drżącą ręką przyciskam igłę do szyi i naciskam tłoczek. Odczekuję minutę, a gdy czuję, że serum zaczyna działać, wyciągam rękę do Tobiasa i ściskam ją.

-Bądź dzielna- mówi cicho, kiedy symulacja powoli odbiera mi świadomość. Mogę spodziewać się ptaków, pudła, morza, porwania lub śmierci Tobiasa, albo też może być coś zupełnie nowego, nieznanego.

Pojawia się szklane pudło, które powoli zapełnia się wodą. Ręce mi drżą, skóra cierpnie, robi mi się zimno. Woda sięga mi już do kolan, dlatego walę w szkło, choć dobrze wiem, że dam radę je stłuc dopiero gdy zapełni się całkiem wodą. Do pasa, piersi, szyi, aż woda całkiem mnie przykrywa. Oczy szczypią od wody, która dostała mi się pod powieki. Dotykam szkła: jest zimne i gładkie, a moje odbicie zamazane.

Dobrze wiem, że to symulacja i w każdej chwili mogę ją przerwać niszcząc szkło, ale chciałabym poczuć się dosłownie oddzielona od wszystkiego taflą wody. Zamknąć się w przestrzeni, którą nikt nie będzie w stanie zniszczyć lub zmniejszyć. Pomimo bijącego serca i bólu w płucach, pozwalam wodzie unieść mnie i przybliżyć do szklanego sufitu. Nie miałam pojęcia, że w krajobrazie strachu można znaleźć spokój. A może jest tak dlatego, bo przez ostatnie tygodnie prawie cały czas byłam pod wpływem serum strachu i ta symulacja wydaje się niemal błacha i prosta do przejścia. Porównując serum strachu, do tego, to to jest zbyt proste.

Płuca szczypią, domagają się powietrza. Zamykam oczy, a gdy je otwieram, znów jestem w sali krajobrazu strachu. Nie wykonałam żadnego ruchu, nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Po prostu otworzyłam oczy.

-Dwie minuty- mówi Tobias i podchodzi do mnie bliżej. - Wszystko dobrze?

-Tak- mruczę i wstaję. Oczy dalej mnie szczypią, ale tym razem czuję, że zapełniają się łzami. Spuszczam głowę i szybko je wycieram.

Fourtris- Ciąg Dalszy NiezgodnejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz