Rozdział 6

116 4 0
                                    

Obruciła się wokół własnej osi, unikając miecza jednego ze strażników i zaserwowała mu kopnięcie z pół obrotu wprost pod żebra. Wydał z siebie przeciągły jęk i skulił się, a ona korzystając z okazji, splotła dłonie i z całej siły grzmotneła go w kark. Oczy mężczyzny błysnęły białkami i runął do przodu. Nemu pochwyciła go i oparła po ścianę po której się zsunął. Z plecaka zarzuconego na ramię wyciągnęła butelkę kiepskiej jakości sake i skropiła obficie nieprzytomnego na koniec wlewając mu trochę do ust. Wygrzebała drugą pustą butelkę i włożyła mu w dłoń.
Oceniła efekt i pchnęła lekko ciężkie wrota, za którymi pare minut temu znikneła księżniczka. Dzięki smoczemu słuchowi bez problemu usłyszała jej rozmowę z osobistym strażnikiem.
- Jesteś pewna, Wasza Wysokość?- zapytał cicho, a Nemu pochyliła się zaciekawiona uważając by nie wpaść do środka. Na wszelki wypadek użyła zaklęcia iluzji, by wtopić się w otoczenie.- Przecież mógł cię okłamać?
- Obserwujmy Igrzyska, Arcadiosie.- westchnęła księżniczka.- Wynik mojego informatora jest na tyle niezwykły, by móc uznać go za dowód. Jeśli okaże się prawdą aktywujemy plan Zaćmienie i otworzymy wrota.
- Wrota Zaćmienia mogą być niebezpieczne.- mężczyzna nie ustępował, ale Hisui zbyła go ruchem dłoni.

- Wrota Zaćmienia?- powtórzyła z powątpieniem Mavis, a, widoczna w lachrymie Nemu skinęła głową.
- Dokładnie tak powiedzieli. Byłam na tyle blisko by wszystko zrozumieć.- wyjaśniła dziewczyna.- Co mam robić?
- Po tym co zrobiłaś ze strażnikiem, pewnie wzmocnią ochronę. Nie możemy też tego powtórzyć bo wyda się to podejrzane.- Pierwsza zagryzła wargę i spojrzała poważnie na podopieczną.- Zostań w pałacu do wieczora. Wyślę kogoś po ciebie.
- Przyjęłam.- Smocza Zabójczyni uśmiechnęła się, na myśl o powrocie do domu.- A jak dziesiejszy dzień?
- Erza zdominowała pierwszą konkuręcje. Pokonała wszystkie sto potworów, a Cana pokazała klasę przy WMM.- założycielka wręcz puchła z dumy.- Zaraz zaczną się walki.
- W takim razie znikam.- Dragneel pożegnała się i rozłączyła, a Mavis splotła palce przed sobą.
- Zaćmienie, co?- wyszeptała, marszcząc brwi i odchylając na krześle.

Wymknęła się z pałacu, wspięła się na mur i zeskoczyła po drugiej stronie w jednej dłoni trzymając swój plecak i peleryne, a drugą podtrzymywała o minimum dwa rozmiary za dużą sukienke. Rozejrzała się po ulicy, szukając znajomej sylwetki.
Po chwili dostrzegła znajomego blondyna, otoczonego przez młode kobiety. Z cwaniackim uśmieszkiem podeszła do zbiorowiska.
- Yo!- przywitała się głośno, strasząc kilka panienek.
Laxus wyglądał przez chwile, jakby miał ochotę ją uściskać, ale tylko potarmosił jej włosy, na co fuknęła oburzona.- Powinnam cie ochrzanić za to, co widziałam podczas walki z Alexieiem, ale jako że to iluzja daruję sobie, komentarze.
- Wracamy?- zapytał krótko, nie przejmując się jej ostrym spojrzenie. Zbyt często mu je posyłała.
- Czekaj.- burknęła, narzucając pelerynę i zakładając kaptur, wciąż podtrzymując dekolt sukienki.- Teraz możemy iść.- ukazała w uśmiechu kiełki i ruszyła w kierunku baru, w którym ostatnio spotkała się z mistrzem i Mavis.
- Dowiedziałaś się czegoś?- zapytał, niby od niechcenia, choć wręcz rozpierało go z ciekawości.
- Nic szczególnego nie wiem.- westchnęła, jedną ręką próbując opanować różową szope na głowie, a drugą wciąż podtrzymując dekolt sukni.- Jakby nie mogli mówić jasno, cholera. Jak na razie wychodzi na to, że księżniczka coś knuje. A u was co?- zmieniła temat, chcąc jak najszybciej zapomnieć o nieprzyjemnym zadaniu.
- Powoli odrabiamy stracone punkty.- obiął ją luźno ramieniem, kiedy jakichś dwóch kretynów gwizdnęło za nią z uznaniem. Dziewczyna nie protestowała, zadowalając się cichym prychnięciem.- Jeszcze wygramy ten turniej.
- No ba, że wygramy.- ożywiła się, a w ciemnych oczach błysnęły cwaniackie iskierki.- Mam nadzieje, że dziadek tym razem wpuści i mnie na arenę. Mam ochotę zrobić komuś kuku.- roześmiała się złowrogo.
- Masz szalone chęci, pokurczu.- stwierdził, klepiąc ją po głowie jak małe dziecko i otwierając drzwi baru, okupowanego przez ich gildię.
- Dobry wszystkim!- zawołała na wstępię i wkroczyła wgłąb dusznej głośnej sali.
- Witaj spowrotem Nemu-chan.- krzyknął Kai, próbując pować dziewczynę w objęcia, ale wywinęła się zgrabnie, przybijając mu jedynie piątkę.
- Dobrze was widzieć, Kai, Tsubaki.- przywitała się ze swoją drużyną, a potem krótko uściskała brata.

Następnego dnia mogła w końcu obserwować Igrzyska z trybun. Nie tego, co prawda oczekiwała, ale z drugiej strony, była bliżej i w razie jakiejkolwiek nieplanowanej burdy mogła dołączyć w szeregi walczących. Niestety w oficjalne konkurencje mieszać się nie mogła, więc tylko zaciskała zęby, kiedy Juvia odpadła. Prawdziwe piekło zaczęło się, kiedy w kuli zostały już tylko Minerva i Lucy.
- Puśćcie mnie, do cholery!- wrzasnęła, próbując wyszarpnąć się Maxowi, Warrenowi, Nabowi i Kaiowi, którzy tytanicznym wysiłkiem powstrzymywali ją od wdarcia się na arenę.- Puszczajcie mnie! Pójdę tam i pokażę tej #cenzura# damulce, kto tu jest najsilniejszy! Tak jej wklepie, że nawet królewki uzdrowiciel jej nie poskłada! Puszczajże!
- Dosyć!- dopiero głos mistrza, przedarł się do jej owładniętego furią umysły.- W tej chwili się uspokuj, Nemu. Będziesz jeszcze miała okazje, żeby im się odpłacić.
- No, mam nadzieję.- syknęła, rozsiadając na ławie i zaciskając pięści z każdym kolejnym ciosem, który spadał na Lucy.- Tak im wpieprze, że im w pięty pójdzie.
- Oto i moja Nemu-chan!- Kai zakręcił nad nią piruet, ale spojrzenie Smoczej Zabójczyni usadziło go w miejscu.
Pojedynek zakończył się zwycięstwem Sabertooth, a Nemu ostatkiem sił postrzymywała się od zeskoczenia z trybun i dania w gębę tym przemądrzalcą. Aż ją ręce świerzbiły, żeby dokopać tej Minervie. Ciekawe, czy bez zębów też będziesz taką wyniosłą suką? pomyślała z przekąsem, spoglądając na dzadka z nadzieją, że zmieni zdanie i pozwoli jej wszcząć burdę stulecia. Gdyby nie dziadek, tak bym im przyłożyła, że swoich flaków szukali by w innej galaktyce. Poczuła delikatne pulsowanie znaków na brzuch i zdziwiona spojrzała na swoje dłonie, czując nagły przypływ mocy. Z paniką owinęła się płaszczem, zauważając, że nowe symbole wykwitły na jej nogach. Cholerstwo się rozprzestrzenia.
- Nemu, pozwól ze mną.- z tych ponurych rozmyślań wyrwał ją dopiero Makarov. Posłusznie ruszyła za nim, uprzednio, rzuciwszy na sibie zaklęcie Iluzji zakrywające, rozprzestszeniające się znaki. Zaraz za Mistrzem wkroczyła do sali medycznej, gdzie były obecne już obie drużyny.
- Więc o co chodzi, dziadku?- zapytała siadając na krawędzi wolnego łóżka, byle dalej od konsultantki farmaceutycznej. Wolała nie oberwać w łeb miotłą.
- W związku z dyskwalfikacją Raven Tail, musimy połączyć nasze drużyny w jedną. Szablozębni wypowiedzieli nam wojnę, raniąc członka naszej rodziny. Odpłacimy się im wygrywając nie tylko dzisiajszą walkę ale i całe Igrzyska. Pokażcie im, że popełnili błąd wybierając na swoich wrogów akurat nas. Najsilniejsza drużyno Fairy Tail, do boju! Natsu Dragneel.- różowowłosy wyszczerzył zęby, ale w jego oczach czaiła się powaga.- Gajeel Redfox.- Żelazny Smoczy Zabójca tylko skinął głową.- Erza Scarlet.- Titania wyprostowała się dumnie, w duchu przysięgając, że rozliczy się z Minervą.- Laxus Dreyar.- blondyn nawt nie drgnął, zapewne się tego spodziewając.- I Nemu Dragneel.- Ginryuu poczuła jak na usta wpływa jej znajomy, drapieżny uśmiech. Szablozębni poczują jak wielki błąd popełnili.- Wygrajmy ten turniej, szczeniaki! Dla 30 mil... To jest, dla zostania gildią numer jeden w Fiore!- ogłosił staruszek, a pozostali odpowiedzieli mu głośnym, entuzjastycznym okrzykiem.

Wojna nie decyduje. (Fairy Tail fanfic)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz