Zabawa

746 36 31
                                    

Patrząc w okno na przechodniów chodzących po ulicy widzę pełno nowych twarzy. Jak to jest, że każdy człowiek jest inny .? Miliardy ludzi na całym świecie i nawet często bliźniaki choć są podobne to są inne. Każdy biegnie ścigany czasem, wie co ma robić i dokąd zmierza. Ma wyznaczony cel w swoim życiu, w danej chwili. A ja.? Nie wiem co tu robię, jestem zagubiona. Nawet nie wiem kim są Ci ludzie którzy mnie otaczają .

-Na co tak patrzysz.? – zapytał Dymitr ze swoim słodkim akcentem.

-Nic co by Cię mogło interesować.-Odpowiedziałam zjadliwie. Może i Dymitr jest przystojny ale po pierwszych dziesięciu minutach naszej rozmowy okazał się względem mnie kompletnym dupkiem. Jak można mówić do roztrzęsionej dziewczyny, że ma przestać krzyczeć albo ją przeleci i wtedy będzie miała z jakiego powodu krzyczeć. No ja pytam jak tak można?! Poza tym gdzie jest ten cholerny Edi?! Zostawił kartkę, że idzie na zakupy i do tej pory nie wrócił i nie zauważył, że nie ma mnie w hotelu.? Jak na tą myśl drzwi w apartamencie się otwarły i stanął w nich wkurwiony Edi, jego płaszcz i on sam był pobrudzony krwią. W jednej ręce trzymał nóż a w drugiej pistolet. Co jest.?? Po chwili mój świat został wywrócony do góry nogami. Jak się okazało Dymitr miał mnie przerzuconą przez ramię i biegł do wyjścia awaryjnego tzw. okna.  Złapał mocno jedną firanę i wyciągając nogi przez siebie zbił całą ciemną szybę. Jak się okazało firana która miała mieć tylko dwa metry miała ponad dwieście. Jakim cudem? I była z takiego materiału, że utrzymywała i nas i Ediego który za nami zjeżdżał bo inaczej tego nie idzie nazwać jak zjeżdżaniem. Już po paru sekundach byliśmy na dole. Dymitr biegną wąską uliczką jedną, drugą, trzecią a ja tylko krzyczałam za podążającym za nami Edim, żeby mnie ratował. Po chwili usłyszałam głos Dymitra. Sostoyaniye trevogi . ! zamenit' mashinu na pyat'.(tł. Stan alarmowy. Podstawić samochód pod piątką.)Co on gada ? Ludzie święci co tu się do cholery jasnej dzieje. ? Po sekundzie zostałam brutalnie wepchnięta do jasnego wnętrza samochodu. A on ruszył z  piskiem opon. Spojrzałam na mojego prześladowcę i  zdziwienie objęło mnie całą. Nie miał przyśpieszonego tętna, jego włosy były w totalnym nieładzie a w oczach grały mu iskierki. Boże w takim mogłabym się zakochać. Uśmiechnął się do mnie ukazując rządek białych ząbków. Ten uśmiech powaliłby mnie na kolana, gdyby spotkali my się w innych okolicznościach. W tej chwili byłam totalnie wkurwiona a jedyne co mogłam z siebie wydusić to ciche słabe piśniecie „ Ale jak.? ”. Na co ten pedał zaczął się jeszcze mocniej śmiać. Moja mina ze skruszonej i przerażonej w tej chwili stała się zbulwersowana.

-No widzisz mała, ten apartament, cały tamten hotel należy do mojego szefa. Jest specjalnie przystosowany na takie ucieczki. Ale przyznam się, że z tego rozwiązania korzystałem tylko raz i mnie się bardzo podobało. 

-Fajnie a mnie nie.!

EDI

Kurwa, kurwa, kurwa.!

Nie dał mi innego wyboru. Wybrałem numer telefonu, pierwszy sygnał, drugi:

-Tak.

-Mikołaj.! Wprowadź plan C. Ale chłopcu ma się nic nie stać. Wiesz gdzie go dotransportować.?

-Tak wiem.

-To wykonać.! 

_____________________________________________________________

Mam nadzieję, że wam się spodoba. :)  I przepraszam, że tak długo a zarazem krótko ale niestety ostatnio nie mam czasu. :( 

Ja narkomankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz