3.2. Droga do sławy

581 41 1
                                    

- Laura, obudź się. Musimy wychodzić.- Steven stał nad jej głową trzymając rękę na jej ramieniu.
- Która jest godzina?- spytała przecierając oczy.
- Za minutę siódma. - powiedział spoglądając na zegarek.
- Co? Już? - zerwała się z parapetu i zaczęła nerwowo rozglądać się po pokoju.
Okazało się, iż była tak zmęczona, że czytając książkę zasnęła na moment.
- Czego szukasz?- spytał zniecierpliwiony.- Spokojnie- dodał kiedy nie usłyszał odpowiedzi, patrząc na zdenerwowanie w oczach córki.
- Telefonu. Gdzie on się podział?
- Przecież leży na komodzie.- podszedł do komody, chwycił telefon i dał go córce. - Nie denerwuj się, złość piękności szkodzi.
- Czemu szkodzi? - spytała retorycznie.
- Oj przestań się stalować, przecież jesteś piękną kobietą. Widzę jak chłopcy się za tobą oglądają.
- Co to to na pewno, masz radar w oczach.
- Chodź już, bo zaraz naprawdę będziemy mieli powód do nerwów. - ponaglił córkę, Laura westchnęła i skinęła głową. Steven podniósł rękę i wskazał dłonią na drzwi.- Panie przodem.
Przed zejściem na dół Laura weszła jeszcze na moment do sypialni rodziców, żeby spojrzeć ostatni raz na mamę i Maxa, który spał dzisiaj z Clarą. Wczoraj spędzili cudowny wieczór oglądając filmy, jedząc popcorn i grając w gry planszowe. To miało być takie pożegnanie. Oczywiście nie obyło się bez łez. Max bardzo się rozpłakał gdy Steven kazał mu iść do łóżka, bo miał świadomość, że kiedy się obudzi, Laury już nie będzie. Płakał tak bardzo, że Clara postanowiła, ze weźmie go do swojego pokoju, żeby się trochę uspokoił. Steven spał na wąskim łóżeczku w pokoju Maxa. Jedynym plusem jego poświecenia było to, że przynajmniej rano nie obudził żony. Laura stała w progu drzwi przez moment, a potem podeszła do matki, pocałowała ją w czoło, a Maxa nakryła kołdrą. Zawsze się odkrywał w nocy.
- Przecież żegnałaś się wczoraj, co tu jeszcze robisz? - Steven nagle pojawił się w drzwiach.
- Wiem, ale musiałam ich jeszcze zobaczyć.
- Wyjeżdżasz na tydzień, nie na zawsze.
- Ah, zapomniałam, że jesteś taki nieczuły. - powiedziała machając rękami w geście bezradności.
- Po prostu dbam o twoją punktualność.
Zeszli na dół, ubrali się i wyszli z domu. Laura stanęła w furtce i ostatni raz spojrzała na dom. Steven w tym czasie ładował walizki do bagażnika.
- Pierwszy wyjazd jest najgorszy, kolejne będą już lżejsze. - powiedział Steven zamykając bagażnik.
- Wróżysz mi sukces?
- Nie wróżę. Znam twoje możliwości.
- Myślisz, że się uda? Przecież tam na pewno będą dziewczyny, które śpiewają lepiej niż ja.
- Nikt nie śpiewa lepiej niż ty. - dotknął opuszkami jej policzka.- Ruszajmy, czas na drogę do sławy.
Kiedy podjechali po Emily, stała już przed domem oparta o płot i lekko przysypiająca. Wsiadła do samochodu, przywitała się, zapięła pasy, oparła głowę o szybę i przysnęła. Laura przebudziła ją dopiero kiedy dojechali na miejsce. Emily niechętnie wysiadła z samochodu i pomaszerowała na lotnisko. Kiedy zakończyła się odprawa Laura uściskała ojca na pożegnanie i Steven ruszył w drogę powrotną. Dziewczyny czekały w milczeniu aż zostaną wezwane.

***
Coraz bliżej LA :) Jesteście ciekawi co będzie dalej?

Kierunek: Los Angeles (Poprawiane)Where stories live. Discover now