Chapter three

134 15 9
                                    


Otworzyłam zaspane oczy i pociągnęłam się do pozycji siedzącej. Chwilę zajęło mi zorientowanie się gdzie się znajduje. Jednak po kilku sekundach, wiedziałam ze jestem w swojej sypialni. Ostatnie co pamiętam to to że siedziałam na kanapie z Olivierem. Właśnie! Gdzie jest Olivier? Nagle usłyszałam glosy dochodzące z salonu. Zmarszczyłam brwi i podniosłam się. Ubrania dalej były na swoim miejscu. podeszłam do lusterka i wytarłam rozmazany tusz spod oczu. Ziewnęłam przeciągle i wyszłam z pokoju. Z każdym krokiem glosy stawały się coraz głośniejsze. Wiedziałam że to głos mojego sąsiada więc tak bardzo nie panikowałam. Jednak za nic na świecie nie mogłam rozpoznać pozostałych dwóch. Kiedy wchodziłam do salonu zauważyłam brunetkę i blondynkę które siedziały do mnie tyłem. Jednak tyle mi wystarczyło żeby je rozpoznać.
- Lexi, Ell! - pobiegłam do nich i mocno je uścisnęłam. Dziewczyny odwróciły się szybko i również mnie przytuliły. Trzymałyśmy się w takim uścisku co najmniej dziesięć minut. W sumie co się dziwić. Nie widziałyśmy się przynajmniej sześć miesięcy nie licząc rozmów na Skypie. Kiedy w końcu się oderwałyśmy postanowiłyśmy się przenieść na kanapę nadrabiając stracony czas. Po chwili usłyszałyśmy odchrząkniecie. Spojrzałyśmy na Oliviera o którym całkowicie zapomniałyśmy.
- Zrobię wam kawy, chcecie? Plus specjalnie dla ciebie Sophie, mogę iść po te rogaliki na c.
- Chodzi ci o croissanta? -spytała rozbawiona Elenor.
- Tak, wiecie jak ona je kocha? Podejrzewam ze nawet bardziej niż was.
- Nie Oli, tylko ciebie nie kocham bardziej niż ich. Więc croissanta i dziewczyny są na pierwszym miejscu na a ty... Cóż nie zaliczasz się nawet do pierwszej dziesiątki - spojrzałam na niego i zaczęłam się śmiać.
- ah tak? No to wcale nie muszę iść po nie. Jednak wiecie co? Zrobiło mi się nagle strasznie zimno. Chyba będę musiał się trochę rozruszać żeby było cieplej.
Zmarszczywszy brwi i spojrzałam po dziewczynach zastanawiając się czy tez nie wiedzą o co mu chodzi. W ułamku sekundy podszedł do mnie i przerzucił mną jak workiem kartofli.

- Oli, co ty robisz?
- Nie widzisz? Mam zamiar trochę, się rozgrzać. Jako ze pewne, tobie jest bardziej zimno to pójdziesz pierwsza się ocieplić.

- Wiesz, ze to co powiedziałeś, nie ma prawie żadnego sensu gramatycznego? - oparłam głowę o jego plecy i patrzyłam na śmiejące się z nas Eleanor i Lexi. Podniosłam rękę i pokazałam im środkowy palec, uśmiechając się uroczo. Mcqeen otworzył drzwi od łazienki i postawił mnie w wannie. - W jaki sposób niby chcesz się ogrzać?
Zanim zorientowałam się co on chce zrobić włączył prysznic i zimna woda zaczęła lecieć na moje plecy. Pisk z moich ust zmieszał się z jego śmiechem. Spojrzałam na niego zirytowana jednak nic nie powiedziałam. Wyszłam z pod prysznica i owinęłam się puchatym ręcznikiem który leżał na pralce. Wychodząc nie raczyłam go obdarzyć nawet jednym spojrzeniem. Przechodząc kolo salonu w którym dalej znajdowały się dziewczyny usłyszałam głośne śmiechy które za pewne dotyczyły mojego wyglądu. Weszłam do sypialni i zaczęłam przeglądać rzeczy w poszukiwaniu ubrania na dzisiejszy dzień. Przesuwając różne  materiały wiszące na wieszakach, zdecydowałam się na białą, luźną koszulę, w cienkie pionowe paski w błękitnym kolorze.
Jej rękawy były, trzy czwarte zapinane na guzik. Znalazłam do nich nowe boyfriendy,  których nie miałam jeszcze okazji, założyć.  Wzięłam jeszcze czystą bieliznę i podeszłam do drzwi, żeby upewnić się, że zamknęłam je wcześniej.  Kiedy już byłam tego pewna, przebrałam się szybko i nałożyłam delikatny makijaż. Rozczesałam włosy i pobiegłam umyć zęby. W łazience po wykonaniu codziennych czynności spryskałam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami. Weszłam do salonu gdzie zastałam swoje przyjaciółki pogrążone w rozmowie. Kiedy tylko mnie usłyszały odwróciły głowy w moją stronę.
- Wow,  to było straszne - zaśmiałam się i usiadłam obok nich.
- Soph,  my na razie się zbieramy.
- Co?  Czemu?  Tyle co przyszliście...
- Zatrzymaliśmy się w hotelu niedaleko. Jednak to teraz mało istotne,  wyjeżdżamy o 16.Dasz rade się spakować i być gotowa?  Musimy tam być na 21, dzisiaj bądź gotowa ze nie będziesz spać. - powiedziała i uśmiechnęła się Ell.
- Będę gotowa.
- W takim razie, my się zbieramy.  Jedziemy samochodem Lexi,  będziemy o 16 bądź gotowa. - Po powiedzeniu tego wstały,  pożegnały się całusem w policzek i wyszły. Poszłam do łazienki w celu znalezienia gumki do włosów.  Kiedy już ją miałam, związałam włosy i weszłam do kuchni.  Zatrzymałam się w progu i patrzyłam jak mój przyjaciel szykuje śniadanie.
-  Gapisz się,  czuję to.
- Co?  Wcale nie - podeszłam do niego i patrzyłam jak kroi pomidory. - wiesz że nie musiałeś, prawda?
- Wiem,  ale jedziesz na tydzień i będzie m trochę brakować, twojego narzekania. -walnęłam go w ramie za to co powiedział a on tylko wzruszył ramionami. - a powiedz że nie narzekasz na wszystko i wszystkich.
- Nie?  Wcale na nic nie narzekam.
- Czekaj bo uwierzę. Idź obudź małą. 
Nic już nie powiedziawszy,  wyszłam z pomieszczenia w celu obudzenia siostry. Otworzyłam drzwi i podeszłam do łóżka. Podniosłam kołdrę jednak pod nią nikogo nie było. Zmarszczyłam brwi i podeszłam do szafy. Uchyliłam dwie połówki i zajrzałam do środka jednak tam tez nikogo nie było. Zamknęłam je z powrotem i zaczęłam się odwracać.
- Buuuuu! - Gracie wyskoczyła znikąd i wystraszyła mnie.
- Wiesz ze nie ładnie straszyć starszych?
- Oj tam,  jestem głodna.
- Olivier, szykuje śniadanie.
Dziewczynka pokiwała głową i nie czekając na mnie udała się do kuchni.
Poszłam za nią i patrzyłam jak siada przy stole.
- Dzień dobry słoneczko, głodna jest panienka? - Mój sąsiad zwrócił się do mojej siostry, a mi chciało się śmiać, kiedy małej zaróżowiły się policzki.
- Bardzo!
- W takim razie, serdecznie zapraszam do jedzenia. - Postawił przed nią miskę z płatkami i sięgnął po dzbanek z mlekiem, żeby je zalać.

- O której wyjeżdżasz?

Oparłam się o blat, obok niego  i spojrzałam na swoje, bose stopy.

- O 16, zaraz po tym jak mała zje, muszę ja odwieźć.

- Podwieźć was?

- Nie chce cie wykorzystywać.

- Jeny, to nie jest wykorzystywanie. Wykorzystywaniem jest to, że  przychodzę do ciebie prawie codziennie, na  śniadanie albo obiad no ewentualnie kolację.

- Nie prawda, bo zawsze albo mi w tym pomagasz, albo coś ze sobą przynosisz.

- Dobra, to uznajmy, że oboje siebie nie wykorzystujemy.

- Niech ci będzie.

- Oli! - nasze spojrzenia przeniosły się na Gracie. - Jesteście z Soph razem? Będziecie mieć dzidziusia?!

- Co? Nie, nie my nie jesteśmy razem! Skąd ci to przyszło do głowy?  -  zachciało mi się śmiać z reakcji Oliviera, ale zakryłam tylko usta ręką, udając że swędzi mnie nos. 

- No bo jesteście taaacy uroczy! - powiedziała słodko przeciągając litery.

- Co nie znaczy że jesteśmy razem!

- Ja tam wiem swoje! - uśmiechnęła się i zeszła z krzesła, uciekając do "swojego" pokoju.

- Czasami serio boje się małych dzieci - powiedział mój przyjaciel.

- Zdecydowanie przesadzasz. - zauważyłam kubek kawy na blacie i uśmiechnęłam się, sama do siebie. Chwyciłam go i napiłam się łyka. - Mówiłeś że ci zimno, no nie? 

Zanim zdążył się odezwać, wylałam cała zawartość na jego koszulkę.

- No to teraz, nie powinno być ci zimno. - uśmiechnęłam się niewinnie i poszłam do dziewczynki. - Musisz się ubrać chodź.  

/- Musze się przebrać! Będę  za 15 min ! 

                               

                                                                                     X  X  X

 - Hej, tu są jej rzeczy. Przepraszam ale się śpieszę. Pa Gracie. - Oddalam mamie torbę z rzeczami i odwróciłam się na piecie. W ostatniej chwili przypominam sobie, ze powinnam poinformować rodzicielkę ze wyjeżdżam. - Zapomniałabym, dzisiaj wyjeżdżam i wracam za tydzień. Nie będę mogła pomóc z małą. 

- Mogę wiedzieć, gdzie wyjeżdżasz?

- Nie, to już niekoniecznie, twój interes. 

Wsiadłam do samochodu i spojrzałam na swojego przyjaciela. 

- Nie byłaś za ostra? 

- Nie. - Do końca podroży milczeliśmy, cisze w samochodzie przerywała jedynie, muzyka lecąca w radiu. Kiedy zajechaliśmy pod mój dom, podziękowałam mu za podwózkę, a on życzył mi miłego wyjazdu. Weszłam do domu i zaczęłam się pakować,  nucąc pod nosem różne piosenki.  Kiedy już się spakowałam dochodziła 15;50. Akurat żeby jeszcze czegoś się napić. Nalałam sobie szklankę wody i wypiłam ją  naraz. Spakowałam do torebki jeszcze słuchawki i power banka, kiedy pod dom wjechały dziewczyny. Przywitałyśmy się całusem w policzek i spakowałyśmy moja walizkę do bagażnika. Usiadłam z tylu i zapięłam pasy. 

- No to naszą   wycieczkę czas zacząć! - pisnęła uradowana Ell. 

 ______________________________________________

Witam! 

Oto nowy rozdział, nie będę dawać żadnych wymówek, czemu nie pojawiały się rozdziały. 

Mam nadzieje, że rozdział się wam podoba i pozostawicie po sobie ślad <3 

Do następnego ;3  

Release me from the present/ J. DunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz