✂ 28

669 68 6
                                    

Justin nie odpowiadając po prostu wyszedł z budynku lekko drapiąc się po karku. Czyżby ktoś chciał ich skłócić? Ba! Pytanie retoryczne. To było logiczne, że ktoś chciał za wszelką cenę sprawić aby o sobie zapomnieli. Ale szatyn nie zamierzał na to pozwolić. Zbyt bardzo zaczęło mu na niej zależeć, zbyt bardzo...

- Anastazjo, powinniśmy wracać, proszę... chodź do auta... - Mówił ciepłym i spokojnym głosem, wyciągnął do niej swoją rękę patrząc prosto w oczy. Ta, nie mogła uspokoić swojego oddechu, nie mogła uspokoić siebie. Czuła, że łzy lecą po jej policzkach. Pokazała chłopakowi kartkę i zaczęła bez jakichkolwiek słów odsuwać się do tyłu, bała się... bała się, że znów się pomyliła i zaufała nie tej osobie co powinna. - Ja Ci to wytłumaczę, ale nie teraz... jesteś roztrzęsiona... chodź, usiądziemy w aucie, skarbie. - Zamknęła swoje oczy, jej ciało drżało. Bała się jak cholera. Nie ufała mu, nie ufała nikomu. Chciała zniknąć. 

- Nienawidzę Cię Bieber - powiedziała przez zaciśnięte zęby. Chciała już odejść, uciec, zostawić Go ale on złapał w pasie dziewczynę i bez słuchania protestów wziął ją na ręce - Puść mnie kurwa... - Wysyczała przez zęby, lecz z jego strony nie było jakiejkolwiek reakcji. Dziewczynę po raz kolejny zamknęła swoje oczy i ugryzła chłopaka w rękę. 

- Kurwa.... - Postawił ją na ziemie, trzymając mocno za rękę. - Nie widzisz kurwa że ktoś to zaplanował!? On był taxówkarzem... chciał autograf to mu Go dałem... robiłem tak z milionami osób więc o Ci tak w ogóle chodzi? - Uniósł jedną brew ku górze. 

- Dam sobie radę sama... - wymruczała.

- Czy ty siebie kurwa słyszysz!? Nie dasz sobie rady sama... Chociaż raz postąp rozsądnie i bez zbędnych fochów wsiądź do tego jebanego auta i spróbujmy tego chuja zatrzymać, chyba, że chcesz marnować czas na jakieś zbędne uciekanie to proszę! Ale nie zapomnij że w tym czasie możemy kogoś uratować - Mówił, a złość kipiała z niego jak z wulkanu. Lecz prawda jest taka, że on miał racje... Ktoś musiał nią potrząsnąć aby wreszcie zrozumiała, że sama sobie nie da rady. Przełknęła ciężko ślinę i po prostu wyrzucając na ziemię kartkę po prostu wsiadła do auta. 

- Przepraszam... - wymamrotała kiedy chłopak zajął miejsce.

- Maleńka, nie masz za co przepraszać... - Oparł się o siedzenie. - Tylko spróbuj chodź raz zobaczyć we mnie tego dobrego... nie dziwnie Ci się, że mi nie ufasz ale kurwa staram się to naprawić! - Przycisnął swoje ręce mocniej do kierownicy.

- Dl.. Dlaczego? Dlaczego tak bardzo chcesz abym zobaczyła w Tobie dobrego człowieka? - Nie odpowiedział. Po prostu odpalił silnik i odjechał. Nie chciał jej tłumaczyć, nie chciał jej mówić o swoich uczuciach. Zbyt dużo Go to kosztuje. Po prostu bał się odrzucenia. Tak cholernie bał się, że znów coś zrobi nie tak i straci ją na zawsze... On ją pokochał, pokochał jak żadną inną dziewczynę. Była dla niego idealna pod każdym względem. Nagle jego telefon zaczął wibrować. Odkrzyknął cicho i podał jej swój telefon pokazując tym aby sprawdziła co do niego przyszło. Ta, odblokowując telefon zaczęła przeglądać powiadomienia. - Nic tutaj ciekawego nie widzę. - Powiedziała przesuwając palcem po telefonie. - Całe miliony wiadomości od Twoich fanek... - Wzruszyła ramionami i odłożyła telefon. Nagle po raz kolejny zaczął wibrować. Tym razem ktoś dzwonił. Chłopak od razu odebrał oblizując swoje wargi.

- Halo.

- Ju... Justin... proszę uratuj mnie - Z drugiej strony zabrzmiał cichy, niemalże bezsilny głos kobiety. - Justin ja ... ja umieram, przepraszam...

- Selena!? Selena to ty... spokojnie, powiedz mi gdzie jesteś, powoli. - Jego wszystkie mięśnie się napięły.

- Justin przeprasz... - nagle połączenie zostało przerwane. Chłopak od razu stanął na najbliższym poboczu i przez dłuższą chwilę nie odpowiadał na żadne pytania, po prostu nie był w stanie. Chwilę potem po raz kolejny zadzwonił jego telefon... Nie minęła sekunda, a Justin od razu odebrał telefon.

- Selena? 

- Gra skończona. 6 ofiar, zostało 2 ofiary... czas leci... powodzenia. - Nagle po drugiej stronie odezwał się męski głos. Nie był w stanie odpowiedzieć bo ktoś nagle się rozłączył. Chłopak był załamany, czuł, że to wszystko Go dobiło. 

- Justin... - złapała nagle jego dłoń, ten tylko spojrzał w jej oczy. Nie był w stanie nic powiedzieć. To była jego pierwsza miłość. A teraz? Teraz gdzieś leży martwa. - Justin chodź, wyjdziemy na chwilę. - Powiedziała z przejęciem i wysiadła z auta. Chłopak zrobił to samo. Ciemnooka dziewczyna stanęła na przeciwko szatyna patrząc mu w oczy. Nie pytała co się stało... wiedziała, słyszała... Przytuliła się mocno do niego. Wiedziała doskonale co czuje, jaki ból nosi teraz w sercu. Nie zamierzała mówić mu coś typu "wszystko będzie dobrze" bo wiedziała, że to i tak nic nie pomoże. Chciała być teraz dla niego. Chciała pokazać, mu że nie jest sam. Ona jest. I będzie Go wspierała. - Jestem tutaj... - powiedziała delikatnie gładząc jego plecy... - Jestem... - Powtórzyła cicho szepcząc do jego ucha.

- Ja Cię kocham... - Powiedział przytulając ją mocniej. Ta, odsunęła się od niego nie wiedząc co powiedzieć. - Próbowałem Ci to powiedzieć ale nie mogłem, a teraz? Teraz możesz mi dowalić, powiedz mi, że masz mnie w dupie i odejdź... - Dziewczyna złapała Go za rękę i posłała mu lekki uśmiech. Przymknęła lekko swoje powieki i pocałowała Go w usta. Pocałunek był delikatny, lekki... prawie niewyczuwalny. Lecz szatyn nie myśląc dłużej otulił dziewczynę w tali i wbił się w jej usta mocniej... Kochał ją. Kochał ją jak cholera.


Ja wiem, rozdział jest beznadziejny ale starałam się jak mogłam. 
KOMENTARZE & GWIAZDKI - MOTYWACJA. MOTYWACJA - NOWY ROZDZIAŁ.


Poznaj mnie. | Justin Bieber.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz