XXIV - Dziedziczka Część 1

37 6 3
                                    

Była za pięć jedenasta, a ja szłam z przystanku autobusowego w stronę budynku, gdzie znajdowała się redakcja. Stanęłam przed drzwiami na klatkę schodową i w oczy ponownie rzuciła mi się żółta kartka z komunikatem, że 24 i 25 grudnia oraz 1 stycznia redakcja będzie nieczynna. Przez chwilę stałam, tępo wpatrując się w kartkę, natomiast mój mózg pracował na najwyższych obrotach. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, gdzie podświetlała mi się aktualna data. 25 grudnia.Ponownie przeniosłam wzrok na komunikat. Nieczynne 24 i 25 grudnia.Nie przeczę, że na chwilę zaliczyłam potocznie zwaną „zwiechę",ale po chwili usłyszałam:
- Czyli jednak przyszłaś.

Odwróciłam się i krzywo uśmiechnęłam.

- Ciebie też jest miło widzieć -odpowiedziałam w zamian.

- Proszę za mną - powiedział szeroko się uśmiechając i wyciągając w moją stronę przedramię.Chwilę się zawahałam, ale chwyciłam je, a Norbert poprowadził mnie na przeciwległą stronę podwórka. Przeprowadził przez klatkę schodową i zaprowadził na drugie piętro starej kamienicy.Zatrzymał się przed drzwiami z cyfrą „5", otworzył je i zaprosił mnie do środka.

- Witaj w moich skromnych progach -powiedział zamykając za mną drzwi.

Trochę się wystraszyłam takim obrotem sprawy. Przez bardzo krótką chwilę, przez myśl przeszło mi zdanie, które zmroziło mi krew w żyłach: „A może to on jest tym seryjnym mordercą?" Zauważyłam,że Norbert się we mnie wpatruje.
- Pewnie myślisz, że to ja jestem tym seryjnym mordercą, ale nie martw się, zapewniam cię ,że to nie ja - powiedział, uśmiechając się i odwieszając swój płaszcz.
- Tak by powiedział seryjny morderca -odpowiedziałam, ale ściągnęłam płaszcz i buty. Norbert zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów i uśmiechną się unoszący tylko prawy kącik ust.
- Mamy inne wyobrażenie słowa „ładnie"- powiedział i zaprowadził mnie do małej kuchni.

Co się tyczy mojego ubioru, specjalnie założyłam najbardziej wyciągnięty sweter, jaki miałam i maksymalnie wygniecione spodnie, jakie znalazłam. Dodatkowo (ale to już nie specjalnie) były ochlapane błotem, które rozbryzgał przejeżdżający drogą tir, gdy szłam na przystanek autobusowy.

Mieszkanie Norberta składało się z niewielkiego salonu, w którym królowała trzyosobowa sofa, maleńkiej sypialni, w której mieściły się tylko łóżko i szafa. O dziwo, jak na tak małe mieszkanko kuchnia stanowiła osobne pomieszczenie. Była w pełni zabudowana. Znalazło się tu miejsce na stół dla czterech osób, który pełnił również rolę biurka. Stał na nim laptop, leżało kilka notatników,długopisów i luźnych zapisanych kartek.
- Przepraszam za bałagan - powiedział lekko się czerwieniąc.
- Bałagan? Tyto nazywasz bałaganem? - zapytałam z niedowierzaniem. W porównaniu z jego „bałaganem" to co jest w moim pokoju, to pogorzelisko po huraganie.

Poukładał wszystko w zgrabną kupkę i wyniósł do salonu. Gdy wyszedł,usiadłam na krześle, twarzą do wejścia, tyłem do okna.
- Już się rozgościłaś - powiedział, gdy wrócił do kuchni. Przez chwilę obleciał mnie strach, że zrobiłam coś niestosownego.
-To dobrze - dodał. Sięgnął po czajnik i nalał do niego wody.
-Jak ci minęły święta? - zagaił, czekając aż woda się zagotuje.
- Dobrze - zaczęłam. - Na ile dobrze można spędzić święta przy akompaniamencie krzyków i płaczu kuzynostwa -zamilkłam na chwilę. - Ale przynajmniej jedzenie był dobre.
- Z twojego opisu te święta nie wyglądały zbyt ciekawie -powiedział, a czajnik oznajmił pstryknięciem, że woda już się zagotowała.
- Zaprosiłem cię na kawę, więc herbaty nie proponuję. Ale zapytam: rozpuszczalną czy sypaną?
-Rozpuszczalną - odpowiedziałam.
- To dobrze, bo i tak nie mam sypanej - odparł i zalał kubki wrzątkiem.
- A jak tobie minęły święta? - zagadnęłam, bo cisza w której siedzieliśmy i siorbaliśmy swoje kawy, zrobiła się zbyt krępująca.
-Pojechałem do rodziców. Z pół roku ich nie widziałem. Dużo rozmawialiśmy. I jedzenie też był dobre - zakończył i uśmiechnął się do mnie, a jak mimo woli odwzajemniłam ten uśmiech. Potem Norbert zapytał mnie, jaką następną książkę,będę recenzować. Odpowiedziałam, że „Tajemniczą wyspę" Vern'a. Potem przez godzinę rozmawialiśmy o książkach. Następnie zeszliśmy na filmy, a skończyliśmy na muzyce. Po zakończeniu rozmowy, Norbert odprowadził mnie na przystanek, poczekał, aż wsiądę do autobusu i stał tam przez chwilę, aż pojazd zniknął za zakrętem.

Druga stronaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz