Od rana telefon się urywał. Dzwonili wszyscy. Rodzina bliższa, dalsza,przyjaciele, znajomi, znajomi znajomych, osoby, które nagle przypomniały sobie o moim istnieniu, stacje telewizyjne i radiowe z całego kraju. Wszyscy chcieli złożyć kondolencjie i zapytać co teraz będzie robić Dziedziczka. „Co się stało z ogromnym majątkiem?"," Kto będzie zarządzał firmą?", "Co myślę o Arturze?" i tym podobne. Kazałam służącej odbierać telefony i czytać z kartki odpowiedzi na ciągle powtarzające się pytania. Ja miałam ważniejsze sprawy na głowie. Tata wyjechał wczoraj wieczorem. Matka poszła w jego ślady i zniknęła dzisiaj rano. Na odchodnym powiedziała, że leci do Londynu, czy tam do Lyonu. Nie ważne.
- Co myślisz o tej? - zapytałam Eliota wychodząc z garderoby. Miałam na sobie intensywnie czerwoną suknię do ziemi. Miała głęboki dekolt, kończący się zaraz pod stanem z przodu i z tyłu. Długie rękawy z tiulu, były luźne, zakończone wąskim mankietem na nadgarstku.Powycinane były tak, że odsłaniały ramię i przedramię. Była opięta na klatce piersiowej, talii i biodrach, po czym opadała luźno na ziemię. Z przodu sukni miałam dwa rozcięcia, kończące się na wysokości bioder, które przy każdym kroku odsłaniały moje długie nogi. Suknia zrobiona z satyny, błyszczała w promieniach słońca wpadających przez okno.
Eliot siedział na łóżku. Stanęłam przed nim. Zapozowałam jak modelka, obróciłam się powoli wokół własnej osi, żeby mógł mnie podziwiać w całej krasie. Usiadł na brzegu, oparł przedramiona na kolanach.Widziałam po jego minie, że nie może nic powiedzieć.
-Wyglądasz przepięknie – wydusił z siebie. O taki efekt mi chodziło.
- Ale chyba nie założysz tego na pogrzeb, prawda? -zapytał niepewnie.
- Oczywiście, że nie głuptasie –powiedziałam kładąc dłonie na biodrach. - To jest kreacja na imprezę sylwestrową!
Usiadłam mu na kolanach, Eliot się uśmiechnął, odgarnął niesforny kosmyk jasnych włosów z mojej twarzy i nachylił się, żeby mnie pocałować, gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Westchnęłam niezadowolona.
- Wejść –krzyknęłam.
Weszła otyła służąca i dygnęła lekko.
- Pan Arnold Turol do panienki – powiedziała i odsunęła się na bok, by przepuścić postawnego mężczyznę, po trzydziestce, w czarnym garniturze i białej koszuli.
- Jak przygotowania? -zapytałam.
- Witam panno Eberd. Otóż mamy problem, ponieważ kaplica, w której miała się odbyć uroczystość pogrzebowa pani babci jest aktualnie w remoncie. Prace nie zostaną ukończone do wieczora, nawet nie do końca przyszłego miesiąca.
- Nie obchodzi mnie to – krzyknęłam i zerwałam się z kolan Eliota. - Zatrudniłam cię po to, żebyś jeszcze dziś zorganizował pogrzeb mojej babci! Nie obchodzi mnie jak to zrobisz. Ma się odbyć dziś wieczorem!
- Tak, ale...
- Człowiek chce oddać ostatni hołd swojej ukochanej i jedynej babci – mówiłam, chodząc po pokoju. -Towarzyszyć jej w tym ostatnim pochodzie. Chcę pożegnać moją babunię jak należy, tak jak na to zasłużyła. Czy to tak wiele, kochanie? - powiedziałam zwracając się do Eliota. Podszedł do mnie, szybko otarł łzę z mojego policzka i przytulił, gdy zaczęłam cicho szlochać.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby pogrzeb pani babki odbył się dzisiaj o osiemnastej – po tych słowach usłyszałam oddalające się kroki i dźwięk zamykanych drzwi.
-Och, czy nie można było tak od razu? - zapytałam i uśmiechnęłam się łobuzersko do Eliota.
- Zawsze się nabierają. Ale czy pogrzeb jest potrzebny akurat dzisiaj?
- Oczywiście, że tak! -powiedziałam i przeszłam do garderoby. - Gdybym urządziła imprezę sylwestrową przed pogrzebem babci, zostałabym zmiesza z błotem, że jeszcze jej ciało nie ostygło, a ja już wydaję odziedziczone pieniądze. Nie mogę być taką suką. No przynajmniej nie mogę pokazać, że nią jestem – uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze.***
Na pogrzebie zjawili się członkowie rodziny zaproszeni przez Turola: wujkowie, ciotki, kuzyni. Brakowało tylko moich rodziców. Zjawili się pracownicy z firmy: dyrektor fabryki oraz menadżerowie sklepów.Nie brakowało reporterów z kamerami i mikrofonami. Nie powiem,podobało mi się to, że niemalże zabijali się, żeby przez okna kapicy zrobić zdjęcia ceremonii. Kazałam Turolowi wynająć firmę ochroniarską, która będzie pilnować ich, by nie wdarli się do kaplicy, ani nie przeszkadzali w czasie pochodu z kaplicy do rodzinnej krypty. Wiedziałam, że babcia nie chciała by ktoś jej robił zdjęcia, nie gdy była w takim stanie. Ceremonia była krótka, bez zbędnych przemówień i ceregieli. Każdy pożegnał ją w ciszy, własnymi słowami. Muszę się przyznać, że gdy widziałam, jak wsuwają trumnę w niszę i zakrywają wylot tablicą z imieniem i nazwiskiem babci w oku zakręciła mi się łza. Już nigdy jej nie zobaczę i nie porozmawiam z nią. To ona była moją inspiracją. Chwilę potem przeszedł mnie dreszcz, bo doszedł do mnie sens słów na tablicy. „Nasza ukochana Zofia Eberd, pozostanie Zawsze Piękna w naszej pamięci". Zofia Eberd. Oczyma wyobraźni zobaczyłam nie babcię leżącą w trumnie,tylko siebie. Otrząsnęłam się szybko i wyszłam z rodzinnej krypty. Przed wejściem na cmentarz czekał tłum reporterów. Byli jak wygłodniałe hieny. Wydałam, krótkie oświadczenie. Spijali każde słowo z moich ust, jakby to była ambrozja. Gdy skończyłam zostałam odeskortowana przez ochroniarzy do podstawionego samochodu.Zanim zdążyłam zamknąć drzwi pojazdu, pojawiła się w nich blondynka w moim wieku, może nawet młodsza.
- Anastazja Bohusz-Krzywiec – przedstawiła się. Zmierzyłam ją wzrokiem, po czym kiwnęłam na ochroniarzy, żeby ją zabrali.
- Jestem. Z.Policji – mówiła przez zaciśnięte zęby, wyrywając się ochroniarzom. - Muszę z panią porozmawiać!
- Jeszcze się nie pogodziłam ze śmiercią babki. Proszę przyjść w czwartek na godzinę dziewiętnastą, do mojej rezydencji. Wtedy porozmawiamy –powiedziałam chłodno i popukałam w fotel kierowcy na znak, że ma jechać. Ochroniarze odciągnęli dziewczynę, zamknęli drzwi i samochód odjechał.
- Ale to ważne! - usłyszałam jeszcze przytłumiony krzyk dziewczyny.
„Oczywiście"pomyślałam ironicznie.
CZYTASZ
Druga strona
Mystery / ThrillerPrzyjaźń. Miłość. Prawda. Kłamstwo. Życie. Śmierć Przeszłość. Teraźniejszość. Przyszłość. Wszystko ma swoją drugą stronę. Ostrzeżenie: W opowiadaniu znajduje się wiele odniesień do historii. :D