Tego dnia słońce przyjemnie grzało, pomimo późnej, popołudniowej pory i tego, że była już jesień. Fala upałów nareszcie się skończyła, a to bardzo cieszyło Nathaniela, który mógł o wiele więcej czasu spędzić przy grobie Ariela.
Przychodził w to miejsce każdego dnia, nawet wtedy, gdy był wykończony po pracy. Zawsze znalazł choćby chwilę, a tego dnia wyszedł z pracy o wiele wcześniej i udał się tutaj, na cmentarz.
Gdy tylko skończył robić porządek z uschniętymi kwiatami, usiadł na trawie przy grobie i wyciągnął telefon, chcąc sprawdzić godzinę.
- Och... To już rok, Ariel... - zaczął, widząc datę - Już nie ma cię rok. Nie sądziłem, że ten czas tak szybko zleci. Teraz, gdy zmieniłem pracę, mogę spędzać przy tobie więcej czasu. Wiesz... twój ojciec mnie zatrudnił. Myślałem, że mnie nienawidzi, ale... ale chyba myliłem się. Chciałem mu okazać jakiekolwiek wsparcie, bo dalej go tak bardzo boli twoje odejście, ale tak naprawdę to on mnie wspiera! Tylko ja sam siebie obwiniam o to... Głupie, prawda?- Ano, głupie. - przytaknął Evan z uśmiechem, podchodząc do Nathaniela z małą, czarną różą. Wiele razy spotykali się na cmentarzu i już dość dobrze się znali. Tak naprawdę, dużo rzeczy ich łączyło.
- Ej! Mogłeś dać znać, że przyjdziesz! - speszony Nath poderwał się na równe nogi i odwrócił wzrok, byle tylko nie patrzeć na rozbawioną twarz Evana, który położył kwiat na grobie.
- Faktycznie. Dobre maniery nakazują uprzedzać domowników przed wizytą, a ty spędzasz tu tyle czasu, że prawie tu mieszkasz. - zaśmiał się, siadając na trawie obok Nathana, złapał go za rękaw bluzy i pociągnął w dół, by ten usiadł obok niego.
- Nie mieszkam tu! - fuknął obrażony czerwonowłosy, chowając komórkę do kieszeni.
- Ale niewiele brakuje. - dodał Eve i między nimi zapadła cisza.Zaraz milczenie zostało przerwane, gdy tylko Evan wyciągnął ze swojego plecaka paczkę papierosów.
- Nie pal... - mruknął Nathaniel, sięgając po paczkę i po prostu wyrwał mu ją z rąk, po czym wsadził do swojej bezpiecznej kieszeni bluzy.
- A co ty się tak o mnie martwisz? - zapytał ciekawy Evan, chowając zapalniczkę, którą przed chwilą wyciągnął razem z papierosami.
- Nie pal po prostu przy mnie! - warknął zirytowany, odwracając się do szatyna plecami - Oddam ci je jak już będziesz stąd szedł!
- Tak, jak ostatnim razem? - zaśmiał się jego towarzysz, na co Nath zaczerwienił się ze złości. Nie lubił, gdy ten wypominał mu takie sytuacje. Za to Eve czerpał niemałą radość z doprowadzania Nathana do nerwicy, kurwicy i innego rodzaju zdenerwowania. Twierdził, że gdy Nathaniel się złościł, uroczo marszczył nosek, co strasznie podobało się jego dręczycielowi.- Znowu to robisz. - przyuważył Evan, wyciągając rękę do przyjaciela tak, by ten nie widział.
- Co znowu robię? - zapytał, niczego nieświadomy.
- Marszczysz nos! - zaśmiał się głośno, łapiąc go mocno za nos, przez co oberwał z łokcia w żebra i osunął się na plecy Nathana. Jęknął z bólu i puścił jego biedny, czerwony nos.
- Dobra, przepraszam... Bolało, księżniczko... - burknął cicho i ucieszył się, kiedy Nath nie dosłyszał ostatniego słowa.- Tęsknisz, co? - szturchnął Nathana w ramię po spędzonych dziesięciu minutach w ciszy - Nath, wiem, że ci ciężko, ale nie obwiniaj się. To nie twoja wina...
- Ty tak myślisz. - uciął temat, nie mając ochoty o tym rozmawiać.
- To... to może na osłodę dnia zaproszę cię na kawę do parku róż? Co ty na to? - zaproponował, prosząc w duszy niebiosa, by czerwonowłosy się zgodził.
- Nie mam ochoty, może następnym razem - odmówił od razu, ale Evan nie miał zamiaru się poddać.
- Będzie ci lepiej... Ej, na pewno nie jadłeś obiadu po pracy! - Eve podniósł się, uśmiechając się jak zawsze radośnie - Chodź! Idziemy na obiad! Ja stawiam!
- Zjem w domu. Nie chcę, żeby obiad z wczoraj się zepsuł.
- Więc wpadnę do ciebie wieczorem! Zjemy coś dobrego, obejrzymy może jakiś film, napijemy się czegoś.
- Mam dużo pracy w domu. Innym razem.
CZYTASZ
"Only you, my love"
Teen FictionChłopak jest przystojny, ma bogatych rodziców, mieszka sam, jest najlepszy w sporcie, dziewczęta aż mdleją na jego widok, inteligentny, samodzielny. Więc dlaczego tak bardzo nienawidzi swojego życia? A dlatego, że ma na imię Ariel i zdecydowanie wol...