-4-

6K 228 39
                                    

Obudziłam się gdzieś około szóstej trzydzieści, do godziny siódmej pozostały mi jeszcze trochę czasu. Spojrzałam na dziewczyny, jak zwykle spały słodko. Próbowałam zasnąć lecz nie szło mi to w żaden możliwy sposób. Przekręciłam się na drugą stronę chcąc ponownie zapaść w błogi sen lecz nie mogłam. Po długich męczarniach z zaśnięciem postanowiłam wstać. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam jasne rurki, szarą bluzkę na ramiączkach i sweter. Poszłam do łazienki i przebrałam się w to i przeczesałam włosy.
Wzięłam książkę od obrony przed czarną i zeszłam do salonu. Usiadłam w fotelu i zaczełam czytać książkę. Gdzieś tak w połowie książki na dół zszedł Remus. Był blady, miał podkrążone oczy. Usiadł na kanapie i przetarł oczy, które wbiły się we mnie.

-Hej Remus-postanowiłam przywitać się z Lupinem, który wciąż był zaspany tym rannym wstaniem.
-Hej Justine-powiedział ochrypłym tonem głosu a chrypa z rana była dla mnie nowością.

Odłożyłam książke i usiadłam obok Lunatyka. Pogładziłam go po plecach marszcząc delikatnie zmartwiona brwi. Martwiłam się o niego, przez to co przechodził co miesiąc. Jest moim najlepszym przyjacielem, choć od paru miesięcy czuje coś więcej niż przyjaźń ale nie chce tego popsuć.

-Luniek co się stało? Futerkowy problem?
-Źle się czuje i tak to chyba futerkowy problem.-Popatrzył się na mnie zmęczonymi oczami.
-Zostań w łóżku w końcu dzisiaj sobota-pogładziłam przyjaciela po plecach.
-Nie.. Jestem już z kimś umówiony ale to miłe że się o mnie troszczysz-uśmiechnął się i przytulił mnie.
-Ooo...-Posmutniałam ale nie dałam tego po sobie poznać, mimo że poczuła ukłucie zazdrości w sercu. -To super że się z kimś umówiłeś. Nie ma za co pewnie dla mnie też byś to zrobił-uśmiechnęłam się.

Lupin poklepał mnie po ramieniu i poszedł do dormitorium.Westchnełam i spojrzałam na chłopaka schodzącego ze schodów. No któż inny niż Syriusz Black.Usiadł obok mnie i ponownie położył mi dłoń na moim udzie.

-No dzisiaj sobota więc może chciała gdzieś pójść ze mną?
-Raczej nie. Muszę stawić się dzisiaj u McGonagall-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Aha... To nic jestem umuwiony już z Clarson-uśmiechnął się flirciarsko.
Wywróciłam oczami na jego słowa. Black i tego jego naiwne panny, które myślą że będą z nim przez całą szkołę a on tylko je zaliczy a potem udaje, że ich nie zna. Co dzień to inna, na co one lecą. Jest pusty, głupim, dupkiem i przechwalającą się osobą, która myśli że jak jest z rodu Black to może wszystko.
-Death nad czym tak myślisz?-Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
-Nad niczym Black-warknęłam zła unosząc wzrok do sufitu.
-Oj Death pewnie zastanawiałaś się jak...- nie dane było mu dokończone bo do pokoju zbiegła Julliet. Popchnęła Blacka tak że ten znalazł się na podłodze co wyglądało zabawnie. Dziewczyna która ma metr pięćdziesiąt pięć wzrostu zepchnęła chłopaka który ma metr siedemdziesiąt sześć. Wracając do wydarzenia: Syriusz przeklął pod nosem a Julliet zaśmiała się rozbawiona przymykając oczy.

-Justine muszę pójść do Dumbldore'a. Pójdziesz ze mną?-Złapała mnie za ramie i patrzyła się na mnie tymi swoimi dużymi brązowymi oczami.
-Oczywiście że pójdę z tobą do Dumbldore'a-uśmiechnęłam się do dziewczyny.

Julliet nie czekają na nic przytuliła mnie do siebie. Uśmiechnęłam się bo wiem że ona traktuje mnie jak siostre, której nigdy nie miała. Syriusz mruknął coś niezrozumiale i usiadł po mojej drugiej stronie.

***skip time***

Siedziałam przed gabinetem Dumbldore'a czekając na Julliet. Czekam 40 minut wiem bo jest tutaj duży zegar mugolski. W końcu wyszła.

-Nie martw się na pewno nad tym zapanujesz. Oczywiście powiem o tym pani McGonagall-Dumbldore pocieszał Julliet. A ja nie wiem dlaczego.
-Dziękuje profesorze. Naprawdę chyba będę musiała nauczyć się nad tym panować.-Julliet była jakaś taka smutna.

Obeszła mnie tak jak by mnie w ogóle nie widziała. O co do cholery chodzi?Chciałam za nią pobiec i zapytać się o co chodzi ale zatrzymała mnie czyjaś ręka na moim ramieniu.

-Twoja przyjaciółka włada potężną mocą którą nie nauczyła się kontrolować. Musi wyjechać na kilka tygodni do Rumuni i nauczyć się kontrolować-Dumbldore miał spokojny głos i mówił o mocy Julliet jak o nowym odkryciu. -Uprzedzając twoje pytanie włada ogniem. Nie miej jej tego za złe, że nic ci nie powiedziała.

Westchnęłam ciężko. Myślałam że wiem o niej wszystko cóż myliłam się. Pożegnałam się z dyrektorem i zeszłam do profesor McGonagall.Cały czas myślałam nad tym dlaczego mnie nie zauważyła.
Zapukałam do gabinetu profesor McGonagall. Usłyszałam podniesione głosy. Jeden głos należał do opiekunki gryffonów, drugi też damski ale o wiele grubszy niż McGonagall. Gdy chciałam wracać kobieta wyszła i spojrzała na mnie.
-Jesteś pewna że masz aby jedną osobe z mocami?-Mówiąc to po moich plecach przebiegł dreszcz strachu.
-Arvis!!-wrzasneła nauczycielka.
Niewidziałam jej jeszcze nigdy tak wściekłej. Uwierzcie jak ma się w jednym domu Huncwotów to to jest dość częsty widok.

-Zapamiętaj sobie słowa przepowiedni i moje.-Kobieta nazwana Arvis obrzuciła mnie spojrzeniam pełnym ciepła i znikneła. Tak znikneła.

Popatrzyłam sie pytającym wzrokiem na profesorke.Westchneła głośno i powiedziałam żebym przyszła jutro lub za tydzień.Wróciła do swojego pokoju i zamkneła drzwi. Nie wiedziałam zbytnio co o tym myśleć, więc postanowiłam przejść sie po szkole. Musiałam przemyśleć wiele rzeczy.
Chodząc po szkole spotkałam jedynie całujące się pary. Weszłam do pustej klasy i usiadłam na jakieś ławce. Siedząc w pustej klasie wiele myślałam i doszłam do wniosku że prawie nic nie wiem o Julliet. Znowu z zamyśleń wyrwały mnie otwierające się drzwi do klasy. Huncwot usiadł obok mnie a był to... James Potter. Ale gdy zobaczył że ja ja jestem w klasie wstał i skierował sie do wyjścia. Ja znalazłam sie pierwsza przy wyjściu.

-Już ide.-Rzuciłam w strone Pottera i poszłam korytarzem do wieży gryfindor. Po drodze przystanełam obok okna i spojrzałam przez nie. Był piękny, ciepły październikowy wieczór. Oparłam sie o parapet rozmyślając chwilę nad tym co się działo w ciągu dnia, jednak mój wzrok przykuły dwie postacie. Na błoniach zauważyłam Rose ze Slytherinu z Remusem. Całowali się i to dość namiętnie. Odeszłam wściekła od parapetu i poszła do dormitorium.

****

Julliet już nie było jak weszłam do dormitorium. Od dziewczyn dowiedziałam się że nie była sobą jak wychodziła. Ja myśle że sprawiała aby takie wrażenie.

-Justine zejdziesz na dół? Impreza jest-Lily wychiliła sie za drzwi i pewnym krokiem skierowała się w strone mojego łóżka.
-Lilka nie za bardzo mi sie chcę-mruknełam odsuwając od siebie książkę.
-Oj no choć..-wyciągneła mnie z łóżka i zawlokła na dół. Aby nasz rocznik sie bawił bo reszta była w dormitorium.

♪♪♪♪♪♪♪
Mamy kolejny rozdział.Uważam że go zepsułam 😞😞😞😞😒😒 ale jak wy go oceniacie? W skali od 0-10? Ja oceniam na -0.Pytanko: chcecie Pov-y? Bo mam kilka pomysłów na kolejny rozdział.

Do nexta 😘😘┐(゚д゚┐)

Innymi oczami Justine Death: Huncwoci-rok piąty [zakończone] [korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz