Rozdział 4

477 34 0
                                    



Następnego dnia Inez obudziła się dość wcześnie. Ubrała się w zwiewną sukienkę, a włosy jak zawsze zostawiła rozpuszczone. Kiedy skończyła, udała się do kuchni i zrobiła kanapki z kremem orzechowym i do tego herbatę. Kiedy skończyła, w drzwiach zauważyła uśmiechniętą szatynkę.

-Cześć.

-Cześć. Jak się spało?

-Bardzo dobrze. Dzięki temu, że twój dom znajduje się w lesie, czułam się prawie jak w domu.- Uśmiechnęła się szerzej, kiedy Inez postawiła przed nią wywar z ziół.

-Znasz się na ziołach?- spytała zdziwiona Weronica.

-Tylko na niektórych. Babcia mnie tego nauczyła.- Inez uśmiechnęła się i lekko zarumieniła. Przy tej dziewczynie czuła się, jakby znała ją od dawna. Było to trochę niepokojące, jednak nastolatka nie odczuwała tego za bardzo. - A właśnie! Chciałabyś dzisiaj ze mną i z moimi przyjaciółmi wybrać się na miasto? Poszlibyśmy najpierw do kawiarni, gdzie podają najlepszą kawę w Lunat, i potem pewnie do skateparku...

-Co to ten sytepark?- zapytała Wera, a Inez mimowolnie wybuchnęła śmiechem. - O co ci chodzi?- Weronica była lekko zirytowana reakcją gospodarza. Inez otarła łzy z kącików oczu.

-Skatepark, a nie sytepark. To takie miejsce gdzie można pojeździć na deskorolce, rolkach albo na specjalnym rowerze.- Nastolatka zauważyła zawahanie na twarzy nowej lokatorki, które po chwili zmieniło się w chęć przeżycia przygody.

-Nauuucz mnie!

-Ehhh. Skąd ja wiedziałam, że to powiesz?- Inez pokiwała zrezygnowana głową. - Dobrze. Nauczę cię. Ale nie będziesz mieć forów. Tak jak nie miał Mike czy Alex.

-Uczyłaś chłopaka jeździć?- Tym razem Weronica wybuchnęła śmiechem.

-Tak. I co w tym złego?- Wiadomo. To chłopak powinien uczyć dziewczynę jeździć na desce, ale co zrobić skoro to ona to wymyśliła? Przynajmniej jeśli chodzi o Lunat. - Okey. To w takim razie muszę iść się przebrać. Na twoim miejscu zrobiłabym to samo.- Nastolatka uśmiechnęła się, widząc nową koleżankę w czerwonej spódniczce w kratę i czarnej bokserce.

-Dobra, to... za ile mam być gotowa?

-Za godzinę wychodzimy - krzyknęła Inez już ze swojego pokoju. Tym razem nastolatka ubrała jeansowe rurki, podwinięte w kostkach, białą bokserkę, szarą bejsbolówkę z czarnymi rękawami i białe trampki. Na głowę narzuciła jeszcze fullcapa i zabrała z za szafy dwie deski, jedną, już wysłużoną, szarą i drugą, prawie nową, niebieską. Po chwili była już z powrotem w kuchni i pisała kartkę dla babci, która tego dnia musiała wyjechać do sąsiedniego miasta.

„Babciu,

razem z Werą idziemy się spotkać z Mikiem i Alex.

Idziemy do kawiarni, a potem pojeździć.

Wrócimy na późną kolację.

Całuję, Inez"

Chwilę później pojawiła się Nicki, ubrana w czarne szorty, czarną bokserkę i niebieską koszulę w czarną kratę. Inez przyjrzała się strojowi dziewczyny.

-Boję się, że w tych spodniach, po „lekcji", będziesz mieć poobdzierane kolana.

-Nic się nie bój. Nie dam się tak łatwo.- Obie się uśmiechnęły i wyszły z domu. Do Inez przykolegował się wróbel.

-A, właśnie, Inez...

-Hm?

-Miałam już wcześniej mówić. Te wszystkie zwierzaki naprawdę cię lubią.- Nastolatka uśmiechnęła się smutno, co nie umknęło jej nowej lokatorce.

LiliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz