#9 "Szach-mat blondyneczko."

749 58 7
                                    

- Tak, przez niego, a raczej przez to jakim jest ściemniaczem. Nie wiedziałam, że jacyś chłopacy w twoim wieku mogą interesować się takimi sprawami. 

- Czytałem twojego bloga, czytałbym go dalej, gdybyś kontynuowała pisanie. - Puścił mi oczko.

- To nie jest takie łatwe, nic ci więcej nie powiem, bo ostatnio szybko ufam ludziom. - Powtórzyłam jego czyn jednakże z sarkazmem. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu, widniała godzina 20:33. - Będę się zbierać. - Wstałam. 

- Jasne. - Uśmiechnął się. 

- Do kiedyś tam. - Zaczęłam się śmiać. 

- Tak, oby. - On również.

Odwróciłam się w stronę drogi do domu i nie patrząc za siebie ruszyłam. 

(...)

Kiedy weszłam domieszkania Zoe już dawno była w środku.

- Jesteś w końcu. Gdzie ty się błąkasz? - zapytała podbiegając do mnie.

- Wszystko było dobrze. Pogodziliśmy się, ale oczywiście oszukał mnie. - Spanikowałam i nie mogłam powstrzymać łez.

- Kochanie, wytłumacz mi wszystko. - Razem poszliśmy do salonu, by usiąść na kanapie.

- Pogodziłam się z nim. Było wszystko okej. Nadal zachowywaliśmy się jak para. Wróciłam do domu. Zadzwoniłam do niego, ale telefon odebrała jakaś lala i przedstawiła się jako jego dziewczyna.

- Oj Nicole. Wiesz jak to jest. To pewnie była jakaś makijażystka. Nie przejmuj się tym. Głupoty gadała. Leo by tego nie zrobił. - Zaczęła mnie pocieszać i w sumie możliwe, że miała rację. Nie powinnam się tak mazgaić, trzeba być twardym i pokazać gdzie raki zimują! 

- Masz rację! Zadzwonię do niego jeszcze raz i wszystko wyjaśnię. - Gotowa na "bitwę" wstałam wypinając piersi do przodu i pobiegłam do swojego pokoju.

Wybrałam numer do Leo i połączyłam się.

- Leo? Hej... - Zaczęłam szybko.

- Tak ja... - zaśmiał się - ...coś się stało, że tak szybko mówisz?

- Tak. Znaczy... nie, chociaż tak. - Chłopak ponownie się zaśmiał do słuchawki. 

- Słucham o co chodzi słońce. 

- Wiesz, niedawno się pogodziliśmy i w ogóle...

- Mam do ciebie nie mówić słońce? - Przerwał mi.

- No ej, kurcze daj mi dojść do końca zdania.

- Okej, okej. 

- Dzwoniłam dzisiaj do ciebie, tak gdzieś godzinę temu.

- Tak? Naprawdę? Mogłem nie odebrać, mieliśmy nagrywanie do teledysku. - Wytłumaczył się.

- Chodzi o to, że odebrałeś, znaczy nie ty, tylko twoja dziewczyna. - Podpuszczałam go. 

- Co? - Wpadł w niekontrolowany śmiech. - Żartujesz sobie ze mnie, tak? Jak to moja dziewczyna? - Teatralnie wypowiedział dwa ostatnie słowa.

- Tak się przedstawiła. 

- Nie mam pojęcia kim mogła być ta dziewczyna. Chamskie takie trochę, że odebrała mój telefon. 

- Nie muszę martwić się o swojego księcia? 

- Nie musisz, a ja muszę, o swoją księżniczkę?

Koncert, który zmienił moje życie. ||BAM [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz