4#

239 35 13
                                    

- W porządku... Czyli w lewo - mruknął Gilbert. Przechylił się i wpatrzył w pusty korytarz. - Idziemy? - spytał z zaciętą miną, wyciągając zza paska pistolet. 

Odpowiedziały mu same ponure spojrzenia. 

- Idziemy - odpowiedział Feliks i wyszedł zza rogu. Słyszał, że pozostała dwójka podąża za nim. - Nie mam zamiaru się poddawać. Chcę sprawdzić, co kryje się za całą tą sytuacją i z pewnością to zrobię.

Nikt nie skomentował, więc znów otoczyła ich cisza. Szli długim korytarzem, deski skrzypiały im pod nogami. Feliks zauważył, że tu otoczenie było nieco wystawniej urządzone. Oprócz drzwi i pustych pokoi po lewej stronie mijali również brudne okna, ogromne zasłony i obrazy po prawej. W pewnym momencie blondyn zebrał się na odwagę i zerknął przez szybę, ale brud zasłaniał większość widoku. Zauważył tylko, że razem z odgłosem cichego szumu, na zewnątrz zaczyna padać.

 Nie minęło zbyt dużo czasu, gdy korytarz skończył się ścianą. Stanęli, niepewni. Przed nimi było tylko okno - jednak po lewej stronie ściany wyraźnie widać było... drzwi.

- Jeśli twoja teoria jest prawdziwa, Feliks, za tymi drzwiami powinno być przejście do korytarza równoległego do tego, tylko przy prawych schodach? - spytała z namysłem Czeszka.

- Gdybym miał rację, tak - odparł Polska i podszedł do drzwi. - Spróbujemy je otworzyć?

Czechy minęła go i przyjrzała się dokładnie, tak jak robiła zawsze, gdy musiała coś zdecydować.

- Klamka jest wytarta - wskazała palcem. - Ktoś często używał tych drzwi. Czyli musi się kryć za nimi pomieszczenie ogólnego użytku. Wchodzimy?

Nikt nie zaprotestował, więc nacisnęła klamkę i powoli uchyliła nieco drzwi. Stare zawiasy wydały z siebie głośny, pełen wyrzutu zgrzyt. Chociaż zagłuszył on większość dźwięków, Feliks usłyszał coś jeszcze.

- Padnij! - wrzasnął, a kiedy zauważył, że Czeszka nie reaguje na jego polecenie, po prostu kucnął i podciął jej nogi.

Upadła na ziemię niemal równocześnie z dźwiękiem ostrza wbijającego się w drewno. Zorientowała się jednak w sytuacji błyskawicznie i zamiast robić kuzynowi wyrzuty, podniosła wzrok na obraz. W sam środek malunku konia wbijał się spory nóż o srebrnym, błyszczącym ostrzu i drewnianej rękojeści.

Zszokowana, przeniosła wzrok na Feliksa.

- Dz-dzięki - mruknęła. - Uratowałeś mnie.

Gilbert wyciągnął nóż z obrazu, oglądnął go z miną znawcy i przejechał ostrzem po palcu.

- Piekielnie ostry - rzucił.

Polska podniósł się na nogi i pomógł wstać kuzynce. Drżały jej kolana, ledwo stała na nogach, ale nie wyglądała na przestraszoną.

-  Myślisz, że to była pułapka? Otwarcie drzwi uruchomiło jakiś mechanizm, nóż wyleciał? Chyba, że ktoś tam jest, i to on rzucał... - zastanowiła się. - Co robimy?

- Musimy tam wejść i obadać sytuację - powiedział Gilbert, machając nożem w ręce. - Podejmujemy ryzyko?

- Chyba podjęliśmy decyzję na dole - westchnął Feliks.

Nastała cisza, podczas której wszyscy bili się z własnymi myślami.

- Czechy - odezwał się nagle Gilbert. Chwycił wyrwany z obrazu nóż za ostrze i wyciągnął w jej stronę. - Jako jedyna nie masz broni. Bierz. Przyda się każda para rąk.

Dziewczyna bez namysłu chwyciła nóż i przejechała dłonią po rękojeści. Kiwnęła głową.

- Będę czuć się bezpieczniej - zgodziła się. - Dzięki. Umiem się tym oczywiście posługiwać.

[APH] PosiadłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz