Rozdział 2

492 46 5
                                    

7:05

Głupi budzik... Głupia szkoła... Głupie lekcje... I beznadziejni znajomi

Z wielką niechęcią zgramoliłam się z łóżka uderzając głową o podłogę. Mój jęk rozniusł się po całym mieszkaniu.
Głupia podłoga...
Z bólem podniosłam się i podeszłam do szafy, ubrałam podarte jeansy i białą koszulkę. Odruchowo spojrzałam na okno, wiało tak mocno że drzewa zginały się w pół. Nie myśląc długo szybko zaczęłam szukać mojej ulubionej czarnej bluzy.
Wzięłam plecak i poszłam do kuchni, poczułam zapach pysznej jajecznicy.
Mama wie co dobre...

-Dzień dobry mamo.
-Dzień dobry córciu, jak ci się spało?
-Jak zwykle.
-Okej, jedz śniadanie i szybko do szkoły. Nie możesz się spóźnić, w tamtym tygodniu twoja wychowawczyni do mnie dzwoniła i mówiła, że przychodzisz na lekcje spóźniona a do tego dostajesz same minusy z odpowiedzi.
-Dobrze mamo, obiecuję, że dzisiaj się nie spóźnię.

Kiedy zjadłam poszłam do łazienki umyć zęby i trochę się ogarnąć, zajęło mi to dobre 10 minut. Kiedy wyszłam z łazienki mojej mamy nie było. Została tylko żółta karteczka na stole

,,Dostałam ważny telefon z pracy, musiałam szybko wyjść. Przepraszam ale nie zdążyłam ci zrobić kanapek do szkoły. I nie spóźnij się do szkoły. Kocham cię Mama"

-Ja ciebie też... Powiedziałam w myślach. No tak, moja mama pracuje jako pielęgniarka w szpitalu. Pewnie coś się stało. Spojrzałam na zegarek 7:20
-Cholera! Znowu się spóźnię, a obiecałam mamie...

Nie myśląc o niczym innym chwyciłam plecak i szybko wybiegłam z domu. Pieszo, zaraz jakie pieszo?! Nawet gdybym biegła to bym nie zdążyła na lekcje. O 7:25 jest autobus... Obym zdążyła. Biegłam ile sił w nogach żeby tylko nie zawieść mamy.
***
Kiedy dobiegłam idealnie ze mną podjechał autobus.
Ufff... Już myślałam, że nie zdążę.
Na spokojnie weszłam do autobusu i zaczęłam szukać wolnego miejsca. Ehe... Rząd ostatni krzesło ,,śmierdziel" Dlaczego śmierdziel? To siedzenie zawsze jest ubrudzone w jogurcie i poplamione jakimś sokiem. No nie ważne, wolę sobie chwilę postać.
***
Mój przystanek 7:40
No po prostu ideolo, teraz tylko spacerkiem do wejścia. Idąc potknęłam się o wystający korzeń drzewa. Upadłam na lewą rękę, bardzo bolała. W pewnej chwili zaczęła strasznie szczypać. Miałam ochotę po prostu wyrwać to drzewo. Ale co z tego? Czasu nie cofnę a teraz muszę iść do szkoły.

TROCHĘ PÓŹNIEJ
Angielski... Nienawidzę angielskiego a sala jest na drugim końcu szkoły. Idąc korytarzem zobaczyłam Aly i jej koleżaneczki które stały w drzwiach od damskiej toalety i krzyczały na młodsze klasy, że jak nie zapłacą to nie wejdą. Nienawidzę Aly zawsze musi mi coś popsuć, mam nadzieję, że dzisiaj będzie w miarę dobrze.
Kiedy znalazłam się pod klasą zadzwonił dzwonek...

Cześć aniołki! =^.^= Oto następny rozdział, podoba się? 3 Rozdział już w drodze bo mam wielki plan :> To widzimy się później, pa ;*

^= Oto następny rozdział, podoba się? 3 Rozdział już w drodze bo mam wielki plan :> To widzimy się później, pa ;*

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nie tego chciałam [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz