7#

205 29 3
                                    

- Nie mam za wiele do opowiedzenia - odparł Słowacja, kucając obok zmęczonego Feliksa. Uniósł jego głowę i fachowym okiem ocenił ranę na skroni. - Nic wielkiego, ale pasowałoby to czymś owinąć. Rany głowy są strasznie zdradliwe - powiedział, a później zwrócił uwagę z powrotem na Czeszkę, która stała nad nimi z założonymi rękami. - Zaczęło padać niedługo po tym, jak wyszliśmy. Kompletna ulewa, widoczność była tak ograniczona, że baliśmy się, że zabłądzimy - mężczyzna zaczął delikatnie obmacywać klatkę piersiową Polski, obserwując, kiedy blondyn wzdryga się i krzywi z bólu. - Nikt z nas nie chciał tu wracać, ale zgubienie się w ulewie wydawało się gorszą alternatywą. Tak więc... jakoś udało nam się wrócić, chociaż to też łatwe nie było. Na pewno masz pęknięte żebro - dodał, zerkając na Feliksa. - I z pewnością jesteś poharatany i poobijany. Ładnie sobie poczynaliście, jak mnie nie było, ładnie... - Słowacja wstał i obrócił się do Gilberta. 

- To nie ty walczyłeś z wielkim robotem - mordercą - odgryzł się Polska słabym głosem. - Nie narzekaj. Ciebie to dziadostwo pewnie zmiotłoby w pył. A my bohatersko go pokonaliśmy!

- Dokładnie bohatersko zrzuciliście z piętra - odpowiedziała Czechy. Nachyliła się przez drzwi, oglądając pobojowisko, jakie powstało po zawaleniu podłogi i metalowego robota, leżącego nieruchomo pośród szczątków. Zobaczyła, jak tuż koło niego krząta się Eduard. - Dziwne, że wykończyło go coś tak prozaicznego...

- ... Nawet boję się pytać, w jaki sposób doprowadziłeś tą rękę do takiego stanu - mruknął ponuro Słowacja, oglądając spuchniętą dłoń Gilberta.

- Właściwie to... próbowałem zlać robota - odpowiedział radośnie albinos. Jego entuzjazm przygasł, gdy popatrzył na stan swojej ręki. - Na razie nie boli jeszcze tragicznie, ale wiem, że zaraz będzie boleć cholernie.

- Oprócz tego trochę płytkich ran. Diagnoza? Nie umrzecie - Słowacja obrócił się do Czeszki. - Jeszcze. Ale na pewno potrzebujemy bandaży. Głowę Feliksa koniecznie trzeba owinąć, i to szybko, podobnie jak rękę Gilberta... I twoją, z tego co widzę, również - dziewczyna odruchowo patrzyła na nacięcie na ramieniu. - Tak, właśnie o to mi chodzi. Dobrze myślisz.

- Skąd wziąć bandaże? - zastanowił się półprzytomnie Polska. - Nasze ubrania się nie nadają...

Słowacja pokiwał głową i ściągnął koszulę, zostając wyłącznie w koszulce bez rękawów. Wyciągnął ją przed siebie.

- Drzeć ci jej nie pozwalam, ale przyłóż ją do głowy - polecił. Feliks niechętnie zabrał koszulę i przycisnął fragment do skroni. - W takim miejscu - kontynuował - musi być przynajmniej jeden materiał, który się nadaje. Trzeba tylko poszukać.

- Ja się tym zajmę. Wezmę Raivisa i postaramy się znaleźć użytecznego - odpowiedziała Czeszka. Przyłożyła dłoń do głowy w geście zamyślenia. - Zaczniemy od dołu, jeśli gdzieś ma być coś w rodzaju bieliźniarki lub pralni, to tam. Ty w tym czasie przypilnuj tych dwóch idiotów, dobrze?

- Chyba nie będą mieć sił, żeby...

- Kogo nazywasz idiotą? - oburzył się Gilbert. - Powinnaś mnie raczej wielbić!

- Oni zawsze mają siłę, żeby się żreć. Mogą umierać, ale spróbują się kopnąć. Jedyna stała tego świata - Czeszka machnęła dłonią. - Gdzie Raivis?

Rozległ się metaliczny szczęk. Wszyscy podskoczyli, natychmiast kierując wzrok w otwór drzwi do pomieszczenia, w którym zawaliła się podłoga.

- Wstaje?... - wysyczał Gilbert przez zaciśnięte zęby. Wraz z Feliksem wyprostowali się jak na rozkaz, wyraźnie spięci i przygotowani do działania.

[APH] PosiadłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz